Dziurę w ziemi. Ale czas leci, blok już niemal stoi i za rok (trzymajmy kciuki) będziemy mogli się przeprowadzić. I choć to jeszcze tyle miesięcy, już trzeba myśleć, jak to nasze „m” urządzić. Akurat na tym etapie możemy jeszcze poprzestawiać ściany, decydować o rozmieszczeniu rur, gniazdek i innych rzeczy, które wydają się być teraz całkiem abstrakcyjne, a jednak decydują o wszystkim. A przy okazji, dla ustalenia budżetu i zdecydowania, gdzie, co, i jak chcemy – robimy plan wszystkiego.
Zadanie idealne, zwłaszcza dla
(jak sądzę) większości kobiet. W dodatku trochę na studiach
otarłam się o zagadnienia architektury, budownictwa, mebloznawstwa
nawet. A i CAD – proszę bardzo. Powinno więc być tym łatwiej,
prawda? A guzik prawda.
Wizyta w kilku budowlanych
sklepach uświadomiła mi, że nic nie wiem. A i „zmysł
estetyczny” to jakaś porażka, podobają mi się same rzeczy
bezsprzecznie „naj” – najdroższe. Niech mi teraz ktoś za
ukształtowanie tego zmysłu odpowiedzialny przekaże jakąś fortunę
lub niech mi go odbierze, bym mogła żyć szczęśliwa wśród
tandety lub rozwiązań pośrednich! I niech mi ktoś jeszcze
wytłumaczy – abstrahując już od ceny - czemu rzeczy mogą się
nam tylko albo podobać albo spełniać nasze oczekiwania odnośnie
funkcjonalności? Skąd ta dwubiegunowość? Gdzie złoty środek?
Póki co mebluję więc sobie
wszystko w 3D, bo mieszkanie pewnie długo świecić będzie
pustkami, i zbieram wszelkie dobre rady.
To kiedy parapetówka?;)
OdpowiedzUsuń