fot. Ślubny |
Wygląd? No rewelacja! Chyba że akurat mam jeden z tych wcale nierzadkich dni, kiedy to nic nie chce wyjść jak powinno. Generalnie jednak miodzio. I tylko jeden mały haczyk... To właśnie pomalowane paznokcie łamię najczęściej.
Nie wiem – wynik czystej złośliwości martwej natury, czy wynik mojego niedołęstwa typowego, które objawia się przypadkowo w momencie, gdy mam pomalowane paznokcie, czy to właśnie ten dziwny, absurdalny stan, kiedy starasz się najbardziej (tu chronić pazurki) i właśnie wtedy wychodzi na opak?! I bądź tu kobietą...Czy tylko ja tak mam, że te wszystkie złote rady, które u innych tak świetnie się sprawdzają, że aż zbieram szczękę z podłogi przy podglądaniu efektów, u mnie działają wręcz odwrotnie?
Pikowane paznokcie inspirowane zdjęciem znalezionym gdzieś w sieci (konkretnie tu). Oczywiście nie wyszły idealnie, ale szalenie mi się podobają, więc będę się wprawiać w ich... wykonywaniu, bo malowaniu to tutaj nie całkiem odpowiednie słowo. Dzięki srebrnym kuleczkom wyglądają dość „bogato", można nawet wykluczyć przy nich pierścionki - same stanowią dostateczną ozdobę, choć są jednocześnie takie skromne i delikatne. Świetne na większe wyjście. Na co dzień mogą być nieco kłopotliwe ze względu na haczące kuleczki, ale może to jedynie kwestia lepszego pokrycia topem? Kojarzą mi się z zimą, weselem, karnawałem. :) Muszę je wypróbować w innych wersjach kolorystycznych.
fot. Ślubny |
Lakier sprawił mi małe problemy (Lovely NUDE). Kolor jest śliczny, ale potrzeba aż 3 warstw, by utracił transparentność, a ponieważ łatwo smuży, nakładanie nie należy do najprzyjemniejszych. Zachowuje się zupełnie inaczej niż te z serii Gloss like gel - tej samej firmy.
Ciekawy pomysł. Chcę takie "pikowańce"!
OdpowiedzUsuń