fot. Ślubny |
Szukałam jej długo i bezskutecznie. Oczywiście w wydaniu domowym. Z dzieciństwa pamiętam smak takiej czekolady – po prostu z proszku - która zawędrowała do nas zza oceanu. Szukałam więc podobnej również w naszym kraju. Sprawa wyglądała nawet na całkiem prostą – w pewnym momencie takich saszetkowych gorących czekolad pojawiło się całkiem dużo. Jednak w praktyce wyglądało to całkiem inaczej. Jedne przypominały w smaku zwykłe kakao (co je dyskwalifikowało), inne były zwyczajnie bezczelnie czekoladowym budyniem (te staram się całkiem wyrzucić z pamięci). Kiedy zawiodła nawet firma Lindt, jedynym wyjściem było znalezienie idealnego przepisu. Ponieważ zadanie to zleciłam Ślubnemu i to dawno, dawno temu – nie był jeszcze nawet narzeczonym - nie powiem, skąd pochodzi przepis. Ale ktokolwiek go zamieścił w sieci, ma moją wdzięczność. Ślubny także – za znalezienie, kiedy już się poddałam, i dzielne znoszenie moich modyfikacji, aż przepis stał się Tym Jedynym.
fot. Ślubny |
Potrzebujecie (składniki):
- szklanki mleka (niepełnej),
- szklanki gęstej śmietany (także niepełnej),
- 2 łyżek kakao,
- 4 łyżek cukru,
- tabliczki czekolady.
Wybierzcie gorzką czekoladę, o
dużej zawartości kakao, i w zależności od preferencji, wymieszajcie z deserową
lub mleczną. Z reguły z tabliczki gorzkiej jakieś 2–3 linijki zamieniam na
deserową. Jeśli mam ochotę na jeszcze delikatniejszy smak – na mleczną. Grunt
to wyrównać bilans do 100 gramów ;). Szukajcie proporcji, które najbardziej
będą Wam odpowiadać. Zachęcam również do eksperymentowania z dodatkami. Czekoladę
można przyprawić chilli, cynamonem, przyprawą do pierników, anyżem,
kardamonem – co lubicie. Podobnie, gdy będzie już gotowa, wszelkie dodatki
zależą wyłącznie od Waszej wyobraźni: bita śmietana, gałka lodów, owoce świeże,
kandyzowane lub z likieru, wafelki, ciastka... Czy muszę wymieniać dalej?
Jak to zrobić? Bardzo łatwo: do
garnuszka wlewacie mleko i śmietanę i rozpuszczacie w niej resztę składników.
To tyle! Oczywiście połamcie czekoladę, żeby szybciej poszło, i mieszajcie,
żeby się nie przypaliło!
Taka ilość składników to 2 porcje dla prawdziwych łasuchów czekolady lub 4 dla ludzi o normalnej pojemności żołądka. ;)
Czekolada jest pyszna –
zwłaszcza, że można ją łatwo modyfikować. Gęsta, ale nie przesadnie, aksamitna
w konsystencji i smaku. I ten aromat w całym domu... Idealna – zwłaszcza na
najbliższe miesiące.
Hmm... ja nie jestem łasuchem czekoladowym, więc wypróbuję w wersji na 2 osoby czekoladożerne z połową składników i... przyprawą piernikową!
OdpowiedzUsuńapetyczna ta czekolada..musze wyprobowac! z chilli !!
OdpowiedzUsuńpyszności! :) zrobiłam i jestem zachwycona :)
OdpowiedzUsuńjako że czekoladożerność jakoś nie była wyjątkowo tak skrajna, część czekolady została w lodówce i następnego dnia była gęstym właściwie kremem czekoladowym, też mniam! :)
Cieszę się! :) Smacznego!
Usuń