fot. Ślubny |
Przepis pochodzi oczywiście z jakiejś książki kucharskiej
(traktującej wyłącznie o zupach), ale ponieważ nie należy ona do mnie, nie
podam tytułu ani autora, ani nawet wydawnictwa. Wybaczcie, po prostu nie jest
to w mojej mocy. Zaznaczam jednak jeszcze raz – nie jest to przepis mojego
autorstwa, mam nadzieję, że ta informacja wystarczy, by uchronić mnie od
ewentualnych skutków związanych z prawami autorskimi ;)
Przepis poznałam dawno temu. Przygotowywałyśmy zupę razem z
przyjaciółką, która go odkryła, i do której owa tajemnicza książka należy. A
ponieważ zakochałam się wówczas w tej zupie, należało tę miłość podzielić z
ukochanym (inaczej mogłoby to zakrawać na zdradę). Dlatego też, gdy jeszcze
tego samego dnia w towarzystwie rzeczonej przyjaciółki dziarsko wędrowałyśmy na
autobus do Jeszcze-Nie-Ślubnego, mój bagaż stanowiła również dynia i kilka
innych składników. Nie żeby w Warszawie nie można było dostać dyni, ale jakoś
tak czasem wychodzi ;). Zapytacie: Dlaczego zapamiętałam ten dzień tak
dokładnie? Czy przez sam smak zupy? Czy może przez to, że w trakcie tej drogi,
ku wielkiej radości odprowadzającej mnie towarzyszki (o przechodniach wolę
nawet nie myśleć), pośliznęłam się i na środku miasta niemal zrobiłam szpagat?
Hmm... Powiem tak: nie pamiętam bólu obdartego kolana (ale też nie staram się
odświeżać go w pamięci), za to smak zupy i owszem (choć ten zdecydowanie odświeżam).
Dla krótkiego (lub nie) podsumowania: zupa jest pyszna i
godna polecenia. Można iść na łatwiznę, jeśli nie macie czasu, i pominąć
kluski, jednak one nadają jej zdecydowanie niezwykłego charakteru. Ciepły,
aksamitny krem i chrupiące (choć to nienajlepsze słowo, by oddać ich charakter)
kuleczki, to tak naprawdę propozycja nie tylko na jesień. Zimą smakuje i
rozgrzewa równie dobrze. Polecam! Nie martwcie się też, szpagat w związku z
podjęciem decyzji o jej przygotowaniu raczej Wam nie grozi. Mnie przydarzyło
się to tylko raz na wiele przypadków, a też buty miałam do tego sprzyjające. :)
Przygotujcie:
na kluski:
100 gramów masła,
100 gramów mielonych migdałów,
3 żółtka,
sól,
pieprz,
gałkę muszkatołową,
na zupę:
ząbek czosnku,
dwie cebule,
łyżeczkę nasion kopru,
łyżeczkę imbiru,
dwie łyżki masła,
600 gramów miąższu dyni,
100 ml białego wina,
litr bulionu, J
200 gramów śmietany,
szczyptę cynamonu,
dwie łyżki oliwy z pestek dyni (bardzo zdrowej zresztą).
Jeśli interesują Was kluski, zacznijcie od nich. Utrzyjcie
masło i zagniećcie z migdałami i żółtkami. Nie zapomnijcie doprawić. Odstawcie
do lodówki, schłodzoną masę łatwiej będzie formować. Należy ulepić kuleczki
wielkości orzecha włoskiego. Z tej porcji nie wychodzi ich dużo – tak na ok. 4
porcje, jeśli więc chcecie to podać większej liczbie osób jednocześnie – od
razu proponuję podwoić ilość składników. Kulki też odstawcie do schłodzenia,
pod koniec gotowania zupy ugotujcie i je: 10 minut w osolonej wodzie.
Jeśli zaś o zupie mowa – zacznijcie od posiekania cebuli i czosnku.
Nasiona kopru rozgniećcie. Smażcie te składniki razem z imbirem na maśle przez
dwie minuty. W tym czasie możecie pokroić dynię w grubą kostkę, bo teraz jest
czas by ją dodać, i przez pięć minut dusić. Dodajcie także olej. Po tym czasie
zalejcie wszystko białym winem i zagotujcie. Dolejcie wywar i gotujcie kolejne
20 minut. Teraz należy zupę zmiksować, dodać śmietanę i doprawić solą,
pieprzem, cynamonem. Już możecie się cieszyć smakiem – aromatem mogliście już w
trakcie. Pyszna, prawda?
Pyszna zupka !!! a jeszcze pyszniejsze wspomnienia z tego dnia :*
OdpowiedzUsuńTwoja Mati
Dynia nawet leży sobie w kuchni, może wypróbuję? Kluseczki wydają się być ciekawe:)
Usuń