ja, dawno temu ;) |
To wszystko. Rozumiecie więc, że
poczułam się jakbym ujrzała Obcego i to tańczącego do utworu
Happy. Było to irracjonalne, niewiarygodne i jednocześnie
zabawne. Ponieważ, jak wspomniałam, kontakt z adresatką miałam do
tej pory sporadyczny, wiedziałam, że nie jest to czysta ciekawość.
Był to interes. Nie wiedziałam jeszcze tylko jaki. Byłam jednak w
tak dobrym humorze (hello, alien i Happy?!), wiedziałam, że
będę niczym bohater filmu Yes Man. Zgodziłam się już w
duchu na wszystko. Tylko jeszcze pozostawała kwestia otwartego
pytania. No, bo czy jestem tak samo „wygimnastykowana”? Wiecie,
kto z kim przestaje, takim się staje, a Kiciowa aktywnością nie
grzeszy... Urodziło to kolejne pytania. Czy zrobię szpagat? Czy
zrobię mostek? Czy zrobię te wszystkie inne dziwne wygibasy, które
kiedyś robiłam, nie znając ich nazwy, a które teraz nazwać już
umiem, więc może nie potrafię wykonać? I dlaczego nie?! Więc,
jak szybko będę w stanie to robić znów? Kiedyś, nawet po długim
zasiedzeniu, wystarczał mi jeden dobry trening, Teraz? Wstaję od
monitora, chwila prawdy... Nosz kurczę, będzie mnie to kosztować
trochę trudu. Mam za swoje. Nigdy nie należy rezygnować z robienia
czegoś, co lubimy. Odpisałam, że jestem. Teraz nie ma zmiłuj.
Potrzebowałam takiego kopa w swój nierozciągnięty tyłek! Po
pierwszym treningu stwierdzam, że nie jest fatalnie, ale idealnie
też nie. Na szczęście uwielbiam przekraczać własne granice.
Podwójnie na szczęście, bo jeśli wypali to na co się zgodziłam,
przekroczę też inne Postawa „na
tak” może zaowocować ciekawymi wydarzeniami – jak we
wspomnianym filmie Ale to już inna
historia, którą opiszę jeśli w ogóle dojdzie do skutku.
A Wy? Jak wygimnastykowani
jesteście? :)
opisuj, opisuj! Koniecznie!
OdpowiedzUsuńWspamiale!
OdpowiedzUsuńBrawo, brawo, brawo!
OdpowiedzUsuń