fot. Ślubny |
Co, że niby nic na nim nie ma?
Nieprawda! Jest na nim bardzo dużo. Choć specjalistą od fotografii
nie jestem, więc oddam na chwilę głos specjaliście, by Was
przekonać, że wcale nie przedstawia ono nicości. Oto autorski
tekst Leszka Brogowskiego z katalogu jego wystawy „Idiomy V” :
Zdjęcie białej kartki papieru jest białą kartką papieru
Zdjęcie zdjęcia białej kartki papieru jest białą kartką papieru
Zdjęcie zdjęcia białej kartki papieru nie jest białą kartką papieru
Zdjęcie brudnej kartki papieru nie jest brudną kartką papieru
Zdjęcie kratkowanej kartki papieru jest kratkowaną kartką papieru
Zdjęcie białego przedmiotu jest białym przedmiotem
Zdjęcie białego przedmiotu jest innym białym przedmiotem
Zdjęcie białego przedmiotu jest białą kartką papieru
Zdjęcie białego przedmiotu nie jest białą kartką papieru
Zdjęcie jednolicie białej powierzchni jest powierzchnią białą, jednolitą
Zdjęcie jednolicie białej przestrzeni jest powierzchnią białą, jednolitą
Zdjęcie białej przestrzeni jest białą kartką papieru
Zdjęcie odwrotnej strony białej kartki papieru jest białą kartką papieru
Zdjęcie odwrotnej strony białej kartki papieru nie jest odwrotną stroną
Zdjęcie nie ma odwrotnej strony
Zdjęcie które przedstawiałoby jego własną odwrotną stronę byłoby prawdopodobnie białą kartką papieru
Zdjęcie białej płaskości jest płaskie
Zdjęcie zawsze jest płaskie
Zdjęcie nicości jest białe
Cytuję za: Jerzy
Busza, Wobec fotografów,
Warszawa 1990
Widzicie więc, nie jest to
nicość. Nie jest to też, wbrew pozorom, czarna przestrzeń. Taka
jest historia.
W sobotę udaliśmy się ze
Ślubnym obejrzeć nasze przyszłe mieszkanie, jako że już stoi i
nawet tynki schną. Świetne było to uczucie. Jakbym przeniosła się
ze swojej ulubionej gry PC do jej świata. Tak długo pracowałam nad
jego projektem w wirtualnej wersji, że właśnie takie miałam
wrażenie. Niby obco, ale też znam każdy zakamarek, wiem gdzie się
co znajduje, a przynajmniej gdzie powinno. To drugie okazało się
przydatne, mogliśmy od razu wskazać deweloperowi, gdzie się minął
z projektem, więc będzie mógł to wcześnie poprawić. Nasza
radość była wielka a emocje duże. Stąd kiedy weszłam do
przyszłej łazienki i zobaczyłam tam ścianę jeszcze bez tynków,
wstąpił we mnie mały chochlik. Zdewastowałam własną ścianę,
niczym gimbusowy wandal wypisując na niej hasło ,,tu byłam”.
Tyle przedstawia to zdjęcie. Cegły mojej przyszłej łazienki i
ledwo wypisany (długopis nie jest najlepszy do pisania po murach)
tekst: Tu byłam 1 III 2014. Tyle, nawet nie pomyślałam już o tym,
by się podpisać. Poprosiłam Ślubnego, by to sfotografował (sama
nie mogłam, pozostaję nadal jednym z wyjątków, którym telefon
nadal służy wyłącznie do dzwonienia), bo chciałam mieć
pamiątkę, nie tylko w głowie świadomość jej istnienia. Mogłam
wprawdzie przemyśleć pozostawienie świadka, jak na konserwatora
zabytków przystało, ale jakoś nijak się to ma do moich planów na
to pomieszczenie. Ślubny jednak, chyba z emocji, przesłonił
obiektyw w telefonie. Niestety, chyba moja łatka grzecznej
dziewczynki przylgnęła do mnie dobrze i tak skutecznie, że kładzie
cień na wszelkie moje zachowania wybiegające z jej ram. Ale ja
WIEM, i wy wiecie. Ten fragment ściany jest na zdjęciu
Tymczasem, odliczam dni... No
dobra, póki co jeszcze miesiące ;)
Coś tam widać u dołu, zarys cegieł właśnie :D
OdpowiedzUsuńPrawda! :)
Usuń:):):)
OdpowiedzUsuń