Etykiety

poniedziałek, 17 marca 2014

Dobrze się czasem dać zaszufladkować

Generalnie nie znoszę szufladkowania. Nie lubię być ograniczana. We wszelkich aspektach, w tym tak banalnym jak kolorystyka garderoby. Nawet kiedy przyjaźniłam się z ludźmi "ubierającymi się na czarno", bojkotowałam to. Choć w niektórych grupach założenie skarpetek w kółka, paski czy inne pieski świadczyło o byciu „nie-tru”, nie odczuwałam potrzeby ubierania się w czerń od stóp do głów. I nie tylko skarpetki miałam kolorowe. Kiedy inni „wybierali” sobie subkulturę, ja wybierałam wszelką kulturę Podobnie wybierałam kolory, jakie aktualnie mi się podobały (choć ostatnio było ich niewiele i bardzo niewyraźnych). Ale to nie jest dobra droga.
Macie tak czasem, że w jakiejś bluzce wyglądacie, jakbyście miały gorszy dzień? Nawet ten dzień faktycznie zaczyna się często przekształcać w taki. A to często jedynie kwestia źle dobranego koloru waszej bluzki. Dlatego postanowiłam ograniczyć się w tej dziedzinie. Przy czym ograniczenie jest tylko pozorne. Tu przytoczę badania zapewne amerykańskich naukowców. Nie napiszę, jakich dokładnie, bo nie pamiętam, nie jest to dla mnie istotne. Ważne są wnioski.

 Naukowcy ci obserwowali dzieci na placu zabaw. Najpierw bawiące się na nieogrodzonym terenie. Wydawałoby się, że skoro nic ich nie ogranicza, będą eksplorować wszystko, co możliwe. Tak się nie stało. Dzieci zbiły się w ścisłą grupkę w centrum placu. Paradoksalnie, dopiero kiedy plac ogrodzono, dzieci rozbiegły się po wszelkich „zakamarkach”. Dlatego też, warto mieć jakieś określone granice, bo w ich ramach działamy bardziej, niż kiedy tych granic nie ma. Oczywiście należy zostawić furtkę. Ta zależność sprawdza się w wielu dziedzinach naszego życia. Zawsze dobrze wyznaczyć sobie granice.
Z takim nastawieniem zagłębiłam się w stronę Ubieraj się klasycznie. Z dwiema moimi dziewczynami miałyśmy określić swój typ kolorystyczny. Zaszufladkować się, przyporządkować do konkretnych pór roku. Ale jakoś nie szło. Znaczy szło, dziewczyny określiłyśmy pięknie, ale u mnie chyba wrodzona niechęć do wpisywania w ramy dała o sobie znać. Nijak nie mogłyśmy mnie dopasować. Nawet nie umiałyśmy się zgodzić, czy jestem typem chłodnym, czy ciepłym. Porażka na całej linii. Ale, ale! Blog, o którym wspomniałam, prowadzony jest przez wspaniałą osobę. Zachęcona przez nią wysłałam jej swoje zdjęcia i już wiem! Przyznam, że jeszcze się z tym nie oswoiłam, ale przynajmniej wiem już jakie kolory są dla mnie dobre, jakich powinnam unikać itd.
Jeden jest tylko problem. O ile sama widziałam się ostatnio raczej tak:
Inni widzą mnie tak:
Papuga, Lina, Węzeł
źródło

Wesoło? Ano, wesoło. Teraz muszę to jeszcze do siebie dopasować, bo przecież nie odwrotnie i nie będę mieć więcej „bad blouse day” Tak, wiem. Nie istnieje takie powiedzonko, ale powinno!

1 komentarz:

  1. A to śmieszne co piszesz, bo ja Cię raczej widziałam jak obrazek nr 1 tzn. przypisałabym ci taki kolor jak twój. O Ubieraj się klasycznie wiem, o twoim typie też, czekam aż zaszalejesz:)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...