No, niedoczekanie! ;) Challenge
accepted. Kto w końcu studiował w mieście piernika i ma „list
polecający” mistrza piernikowego?
Jeszcze rozwalające pytanie, ile
wychodzi z jednej porcji? Boszzzz... Skąd ja mam wiedzieć? Kiedy
je ostatnio robiłam z jednej porcji? Co roku robię znaczną ich
ilość, bo wiadomo – rodzina łasuchów. W zeszłym roku nawet
jedno pudełko gdzieś się zakumulowało i mama odkryła je (ku swej
radości) w okolicach Wielkanocy, oczywiście nadal zdatne do
jedzenia, a że i klimat był odpowiedni, odkrycie było idealne.
No, niech tam. Podrzucam Wam
przepis (teściowej), z którego korzystam już kilka lat
i którego nie zamierzam zamieniać na inny, bo pierniczki są pyszne. Chociaż... Jak mi Mikołaj nie przyniesie nowego wałka, to chyba w przyszłym roku się na pierniki pogniewam! Albo użyję wałka, który dostałam od chrzestnej na Ślub jako pomoc małżeńska. Gabaryty ma na taką ilość ciasta idealne. Tylko boję się, że mi się napis odciśnie: „Niech ten wałek będzie Ci podporą, gdy mąż wróci późną porą”. Hmm... Koniecznie muszę mu znaleźć podręczne miejsce w nowej kuchni.
i którego nie zamierzam zamieniać na inny, bo pierniczki są pyszne. Chociaż... Jak mi Mikołaj nie przyniesie nowego wałka, to chyba w przyszłym roku się na pierniki pogniewam! Albo użyję wałka, który dostałam od chrzestnej na Ślub jako pomoc małżeńska. Gabaryty ma na taką ilość ciasta idealne. Tylko boję się, że mi się napis odciśnie: „Niech ten wałek będzie Ci podporą, gdy mąż wróci późną porą”. Hmm... Koniecznie muszę mu znaleźć podręczne miejsce w nowej kuchni.
Wracając do pierniczków... W tym
roku zaszalałam i część ozdobiłam lukrem. Cholera wie czemu, bo
go szalenie nie lubię. Cała nadzieja w teściu – on zje wszelkie
słodycze
„z narażeniem życia”
Ale wiecie, kobieta potrzebuje czasem zmiany w życiu, a że
z włosami ciągle mi nie wychodzi, to choć pierniki inne ;)
z włosami ciągle mi nie wychodzi, to choć pierniki inne ;)
Już, już spokojnie, podaję
przepis. Macie, róbcie, nawet piękniejsze i pyszniejsze. Może
dzięki temu ja nie będę musiała robić tak dużo – w końcu
znaczną część rozdaję.
fot. Ślubny |
Składniki:
- 2 jajka (jedno do ciasta, drugie do smarowania),
- 2 szklanki mąki,
- łyżka kwaśnej śmietany,
- łyżka masła,
- 2 łyżki miodu,
- łyżeczka sody oczyszczonej,
- opakowanie przyprawy do pierników,
- ¾ szklanki cukru,
- dowolne bakalie do smaku i dekoracji czy też inne dodatki.
Rozpuścić masło, dodać miód i
podgrzać. Wymieszać to z połową mąki, dodać cukier, przyprawę,
śmietanę, jajko i zagnieść, stopniowo dodając resztę mąki
wymieszanej z sodą. Teraz już zostaje tylko wałkować – dość
cienko, tak na oko 1–2 mm, wycinać piękne kształty, które
smarujemy rozkłóconym jajkiem, przyklejamy bakalie i ponownie
smarujemy. Piec rozgrzać do 150 stopni. Pierniki ułóżcie na
blaszce w pewnej odległości od siebie, bo nieco urosną, i pieczcie
10 – 15 minut.
Tu zapakowane na prezent:
fot. Ślubny |
I na ludowo, z przytupem:
fot. Ślubny |
Smacznego i świątecznego!
Jeszcze tylko śniegu brakuje do dopełnienia klimatu. Mam nadzieję,
że spadnie na Święta... Te właściwe!
PS Zobaczcie kto się zmęczył przygotowaniami do Świąt ;)
fot. Ślubny |
o mamo, masz szaleńczo inny przepis na pierniki niż mój :)))
OdpowiedzUsuńaż pachnie :) ślicznie je ozdobiłaś
OdpowiedzUsuńAch, dziękuję, miód na uszy... Miód jest dobry na Święta! ;)
Usuńkot- absolutnie fantastyczny!
OdpowiedzUsuńDziękuję! Kot się ucieszył i choć tłumaczę mu, że to o tym pierniczkowym, ogon do góry zadziera i mnie nie słucha ;)
UsuńPierniki tak piękne,że żal je zjadać.
OdpowiedzUsuń