Etykiety

piątek, 28 listopada 2014

Cyclades

źródło


Przedstawiam Wam dzisiaj grę, która zapewniła nam wiele rozrywki zeszłej zimy. Bardzo lubimy w nią grać, ale może się nie spodobać tym, którzy nie przepadają za dużą konkurencyjnością w grach. Mimo to, warto spróbować. Dla nas gra miała jeszcze jedną dodatkową atrakcję, ale o tym w dalszej części.

Cyclady to gra osadzona w antycznym świecie greckich bóstw. Gracze rywalizują ze sobą o kontrolę nad wyspami tytułowego archipelagu (?). Muszą też rozwijać swoje posiadłości – wygrywa ten, kto pierwszy zbuduje dwie metropolie. Niestety, świat starożytny, to również świat, którym rządzi pieniądz. I bogowie. Ale ci są zwyczajnie przekupni. Trzeba więc kontrolować jak najwięcej rogów obfitości, które znajdują się na wyspach i okolicznych wodach. Z nich co turę mamy przypływ monet.


Aby wykonać jakąkolwiek akcję, trzeba kupić sobie przychylność odpowiedzialnego za nią boga. Na przykład Mars odpowiedzialny jest za działalność militarną. Chyba że mówimy o flocie –tą zarządza już Neptun itd. W turze dany bóg sprzyja tylko jednemu graczowi. Jednak bogowie są przychylni tym, którzy zaproponują im więcej, można więc liczyć na to, że uda się przelicytować innego gracza. Dodatkowo możemy sobie kupić przychylność innych mitologicznych stworzeń. Cyklop będzie ochraniał naszą wyspę przed podpłynięciem obcej floty, a Mojry pozwolą skraść złoto innemu graczowi. Trzeba mieć dobrą, aczkolwiek elastyczną strategię, czasem nieco szczęścia (dobry rzut kostką może pomóc w wygranej pozornie straconej walki). 

Gra jest naprawdę dobrze przemyślana i bardzo przyjemna. Może w nią grać od dwóch do pięciu osób. Każdy dostaje swój lud i flotę. No właśnie. To jest gra z duża ilością figurek i są to plastikowe figurki. Jak już kiedyś pisałam (Touch of evil) dla nas jest to ogromna wartość dodana takiej gry. Właśnie z tego powodu zajęła nam tyle zimowych wieczorów. Nie dlatego, że tak namiętnie w nią graliśmy. To oczywiście także, ale nigdy nie graliśmy w nią tylko we dwoje. My po prostu całą zimę spędziliśmy malując te figurki. To była dla nas świetna rozrywka. Jednak jeśli nie fascynuje Was malowanie takich maleństw, nie martwcie się. Bez pomalowania figurki są nadal rozróżnialne między sobą – kolorem i kształtem. Można spokojnie grać nie przejmując się monochromatycznością armii ;)

Graliście? Podobało się Wam? Lubicie malować figurki? Ślubny już nieśmiało poszukuje kolejnej gry, która będzie też taką manualną rozrywką ;)

2 komentarze:

  1. Uwielbiam takie gry :O! Wprawdzie wolę w wersji komputerowej (herosy), ale takie też :D.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...