fot. Ślubny |
Zielona herbata różni
się od czarnej procesem produkcji, nie rośliną z której pochodzi
(jak niektórzy sądzą). Zielona nie jest poddawana fermentacji.
Ważny jest proces
parzenia zielonej herbaty, co wielu ludzi niestety ignoruje (np. moja
mama, którą serdecznie pozdrawiam, ale w sumie teściowa też, więc
nie martw się, mamo :D ). Jeśli należycie do tej grupy, zmieńcie
przynależność. Moja mama jest fajna, ale zielonej herbaty nie
parzymy wrzątkiem, więc lepiej przyłączcie się do mnie. Jaką
konkretnie temperaturą zalewać? Nie napiszę.
Po pierwsze i tak jej pewnie nie zmierzycie (chyba że macie lub jak ja chcecie mieć superczajnik, w którym można ustawić temperaturę). Po drugie, to zależy od gatunku. Trzymajmy się więc tego, że nie wrzątek, nie wchodzimy powyżej 90 stopni. Lepiej tez nalewać wodę z dość wysoka, żeby się lepiej napowietrzyła. Co do czasu parzenia – ten też jest różny w zależności od gatunku. Z reguły dłużej należy parzyć herbaty o całych liściach. W dodatku, w zależności od czasu parzenia, otrzymamy napar o odmiennych właściwościach: pobudzający (krótsze parzenie ok. 3 min.) lub relaksujący. Można ją parzyć 2 a nawet 3 razy i tu także każdy przypadek da nam napar o innym smaku i właściwościach. A to sprowadza się do tego, że nie należy zostawiać liści w kubku i tak pić. Warto zainwestować w sitka czy inne zaparzacze. Serio. Zwłaszcza jeśli wydaje się Wam, że zielona herbata jest gorzka. Nie jest, a przynajmniej nie powinna być, jeśli parzy się ją prawidłowo. Bo, oczywiście, jako smakosze, zapewne nie pijecie herbat w torebkach, prawda? Jeśli uważacie, że to obojętne, to napiszę tak: wolę kupić i pić coś co widzę, a nie zmieszaną zamkniętą „sieczkę”, w której może być wszystko. Nawet jeśli wcale tak nie jest, nie kupuję kota w worku (Franciszka mi wystarczy).
Po pierwsze i tak jej pewnie nie zmierzycie (chyba że macie lub jak ja chcecie mieć superczajnik, w którym można ustawić temperaturę). Po drugie, to zależy od gatunku. Trzymajmy się więc tego, że nie wrzątek, nie wchodzimy powyżej 90 stopni. Lepiej tez nalewać wodę z dość wysoka, żeby się lepiej napowietrzyła. Co do czasu parzenia – ten też jest różny w zależności od gatunku. Z reguły dłużej należy parzyć herbaty o całych liściach. W dodatku, w zależności od czasu parzenia, otrzymamy napar o odmiennych właściwościach: pobudzający (krótsze parzenie ok. 3 min.) lub relaksujący. Można ją parzyć 2 a nawet 3 razy i tu także każdy przypadek da nam napar o innym smaku i właściwościach. A to sprowadza się do tego, że nie należy zostawiać liści w kubku i tak pić. Warto zainwestować w sitka czy inne zaparzacze. Serio. Zwłaszcza jeśli wydaje się Wam, że zielona herbata jest gorzka. Nie jest, a przynajmniej nie powinna być, jeśli parzy się ją prawidłowo. Bo, oczywiście, jako smakosze, zapewne nie pijecie herbat w torebkach, prawda? Jeśli uważacie, że to obojętne, to napiszę tak: wolę kupić i pić coś co widzę, a nie zmieszaną zamkniętą „sieczkę”, w której może być wszystko. Nawet jeśli wcale tak nie jest, nie kupuję kota w worku (Franciszka mi wystarczy).
Teraz powinna nastąpić
lista pozytywów wynikających z picia zielnej herbaty. Tak? Tylko
widzicie.. Tych potencjalnych zalet jest mnóstwo, tylko problem w
tym właśnie, że są potencjalne. Nie chodzi o to, że chcę im
wszystkim zaprzeczyć, ale... Wiecie, dobra reklama napędza rynek.
Znów, nie twierdzę, że zielona herbata nie robi nic dobrego, ale
przeraża mnie skala zjawiska. Kiedy szukałam informacji na ten
temat (bo tak sobie założyłam, że napiszę „wszystkie”
zalety, których wcale nie znałam), natknęłam się na taki natłok
informacji, że moją refleksją było „współczuję myszom”.
Ten cały szał na zieloną herbatę rozpędził maszynę badań. W
dodatku ich wyniki wcale nie są jednoznaczne. Jak sam dobry wpływ
jej picia w ogóle, bo pojawiła się tu niebezpieczna informacja, że
liście tej herbaty mogą zawierać ołów, który zdrowy bynajmniej
nie jest, a pijąc taką herbatę możemy truć nim swój organizm.
Tutaj rozwiązaniem miałoby być picie herbaty jednak z torebek –
bo te miałyby być dobrym dla ołowiu filtrem – i unikanie herbat
z Chin. Teoria z torebkami wydaje mi się naciągana, bo jak ołów,
który według tych badań wchłania się w liście rośliny ze
skażonego środowiska, miałby się zatrzymać na takiej torebce?
Zwłaszcza, że „esencja” herbaty się na niej nie zatrzymuje.
Ale nie kłócę się, może faktycznie jest dobrym filtrem, w końcu
co metal, to nie herbata.
Koniec tej dygresji,
wracajmy do badań. Serio, żal mi tych myszy. Tak wiele osób się
bulwersuje, że testuje się na zwierzętach kosmetyki, a tymczasem
nawet „zwykła” herbata sprawia, że trzeba je męczyć. I o ile
jeszcze rozumiem, że sprawdza się jej działanie na komórki rakowe
– o tyle może przynieść wymierne korzyści, to sprawdzanie czy
działa odchudzająco... Serio? Trzeba do tego stada myszy? Jakoś i
bez nich zapewniam, że picie zielonej herbaty, ani łykanie tabletek
z jej ekstraktem nie uwolni świata od otyłości. Nawet jeśli
pomaga, to nie zrobi tego za Was. Więc jeśli pijecie ją, by
schudnąć – super – o ile oczywiście poza tym ćwiczycie i
jecie racjonalnie (w szerokim znaczeniu).
Okey, teraz mogę opisać
potencjalne (!) korzyści picia zielonej herbaty, czyli te bardziej,
mniej (a może i wcale nie) udowodnione.
Właściwości zielonej herbaty:
- Wspomaga metabolizm oraz zwiększa spalanie tkanki tłuszczowej, pomagając kontrolować masę ciała. Poprawia też wrażliwość na insulinę i tolerancję glukozy.
- Redukuje poziom złego cholesterolu.
- Zmniejsza ryzyko zachorowania na choroby serca – obniża ciśnienie i wzmacnia naczynia krwionośne, ma działanie antyzakrzepowe.
- Zapobiega różnym rodzajom raka.
- Powstrzymuje choroby Alzcheimera, Parkinskona oraz stwardnienie rozsiane.
- Zapobiega artretyzmowi.
- Bardzo dobrze wpływa na skórę (stosowana zewnętrznie w okładach), podobnie pomaga na zapalenie spojówek i powiek.
- Zapobiega próchnicy, wzmacnia kości i zęby.
- Wspomaga wydalanie toksyn z organizmu.
- Wspomaga koncentrację.
Wszystko to dzięki
bogactwu zielonej herbaty. Zawiera antyoksydanty, garbniki, mnóstwo
minerałów i witamin. Wszystko może jednak działać na dwa fronty
i zielona herbata także ma swoje wady. I nie mówię tu o wadach
nabytych, jak wspomniana wcześniej możliwość zawartości ołowiu.
Wady zielonej herbaty:
- Ze względu na
działanie antyzakrzepowe nie należy pić jej przed zabiegami
medycznymi.
- Osadza się na zębach
bardziej niż czarna herbata.
- Zmniejsza absorbcję
żelaza.
- Może działać
toksycznie na wątrobę.
- Szczególnie powinny na
nią uważać kobiety w ciąży – nie tylko ze względu na
zagrożenie anemią czy zawartość kofeiny, ale przez zmniejszenie
wchłaniania kwasu foliowego prowadzące do rozszczepów kręgosłupa
u dziecka, czy mutogenne działanie flawonoidów, prowadzące do
ostrych białaczek u niemowląt. Oczywiście mówimy tu o bardzo
dużych ilościach zielonej herbaty, w niewielkich może być
wskazana.
W sieci krąży wiele
informacji, często sprzecznych. Czytając wady można się nieźle
wystraszyć, ale nie róbcie tego, bo nie zniechęcanie było celem
tego tekstu. Apeluję tylko o rozwagę. Owszem, należy spożywać
dużo płynów w ciągu dnia, ale większość powinna stanowić
woda. Nie warto zastępować jej 2 litrami zielonej herbaty, bo „jest
taka zdrowa i pomaga w odchudzaniu”.
Zaznaczam, że nie
korzystałam z żadnych naukowych tekstów ani wyników badań, choć
niektóre teksty do nich odsyłały. Bardziej interesowały mnie
łatwo dostępne informacje, bo na nich bazuje większość ludzi.
Poza tym z badaniami też bywa różnie, warto do nich podejść z
głową. Ich wyniki nigdy nie są w 100% jednoznaczne, a czasem mogą
być wręcz zależne od tego, kto za nie zapłacił. Spożycie
herbaty jest duże, to naprawdę dochodowy rynek – w Stanach mówi
się o miliardach dolarów. Tymczasem, niestety wydaje mi się, że
na raka chorują tak samo osoby które zieloną herbatę piły
pasjami i takie, które nigdy jej nie wypiły. Oczywiście byłoby
wspaniale, gdyby faktycznie na niego wpływała, ale póki co nie
jest to pewne, poza tym wpływa na to jeszcze wiele innych czynników.
Nie liczmy też na to, że schudniemy, bo pijemy hektolitry zielonej
herbaty. Zwłaszcza jak zapijamy nią ciastko.
Ja piję, bo lubię. Piję
liściastą, bo taką wolę i mam wesołe zaparzacze, których lubię
używać. I nie przesadzam z nią, bo we wszystkim warto zachować
umiar. Ale też wierzę, że jest zdrowa. Może nie aż tak, jak
wielu by chciało, ale jest. Bardzo ufam w działanie naturalnych
środków (mam nadzieję, że moja kochana farmaceutka mnie za to nie
wyśmieje). A przede wszystkim na pewno jest zdrowsza od wszelkich
gotowych napojów. Wiecie jest reklama i są działania konkurencji
;) Więc po prostu pijcie, jeśli macie ochotę, ale nie na siłę i
nie na potęgę.
Dzięki za rady dotyczące parzenia zielonej herbaty.
OdpowiedzUsuńSłuszne uwagi.
OdpowiedzUsuńNigdy nie zastanawiałam się dlaczego zielona herbata ma być dobra, za to teraz poczytała o jej plusach i już wiem:)
OdpowiedzUsuń