Etykiety

wtorek, 26 sierpnia 2014

Kibluję


Tytuł tego posta nie sugeruje, że jestem uczennicą gimbazy i za niespełna tydzień rozpoczynam naukę. W tej samej klasie co poprzednio. Nie. Po prostu siedzę i tracę nieco czasu. Więcej niż bym chciała.
Perfekcjonizm nie jest szczególnie dobrą cechą. Zwłaszcza połączony z ochotą robienia wszystkiego samodzielnie. Niestety, czasem warto część zadań zlecić komuś innemu. Nie wiem, czy rozwiązało by to moje problemy, ale może choć trochę?

Widzicie, siedzę teraz i wybieram jakieś dziwne sprzęty. Przykładowo kibel. Śni mi się już po nocach! Wiem, powiecie, że problem gówno warty. A jednak, wcale nie tania to sprawa. W dodatku, o ile mogę pomieszkać jakiś czas bez kompletu mebli, to jednak nie dam rady bez tego niepozornego przedmiotu. Problem polega na tym, że nie mogę znaleźć takiego, który spełniałby moje wymagania. Tak, można mieć wymagania nawet wobec kibla. Mówiłam, dążenie do perfekcji bywa zgubne. A czas mi się zdecydowanie kończy. Co jednocześnie cieszy mnie i właśnie przez takie kiblowe historie nieco stresuje.

 Czym bardziej zbliżam się do ostatecznych decyzji, tym bardziej się martwię. Jak to będzie wyglądać w rzeczywistości? Czy to, co sobie wymyśliłam będzie ze sobą dobrze współgrać? Zawsze potrafiłam nawet z najpaskudniejszego wnętrza wyciągnąć bardzo dużo. Teraz jednak tworzę zupełnie od nowa i co chwila napadają mnie wątpliwości. W końcu nie jestem architektem wnętrz.

Morał jest taki, że nie zawsze warto się upierać przy tym, że sami zrobimy wszystko najlepiej. Owszem, nasza wizja jest zawsze cenna. Nie zmienia to jednak faktu, że dobrze, jak ktoś pomoże nam ją doprecyzować. A już fantastycznie, jak wyszuka nam pewne rzeczy. Wtedy mamy już komfort wyboru pośród opcji spełniających nasze kryteria. Ale może nie zawsze się to udaje i nie muszę sobie pluć w brodę? W każdym razie, jeśli znacie jakieś miejsca w Warszawie, gdzie mogę dużo kibelków, umywalek i tym podobnych sprzętów obejrzeć na żywo, dajcie znać. Wszelkie toalety publiczne się nie liczą.

Ratujcie, bo Ślubny chyba we mnie zwątpi, jak znów usłyszy tylko „nie” na każdy znaleziony egzemplarz. Już nawet w przypływie rozpaczy wpisał w google grafice „najpiękniejszy kibel świata”. To, co wyskoczyło nie ma z kiblem nic wspólnego. Dowodzi to mojej teorii, że w przyrodzie nie występuje coś takiego jak piękny kibel. Mimo to, szukam dalej. Fun też jest, bo niektóre kibelki są... No, ciekawe. Tymczasem moja ściana czeka na zagospodarowanie. Piękna nie jest, ale ma potencjał. Sami popatrzcie ;)

2 komentarze:

  1. droga Ważko :)) czy pojawi się jakiś nowy tekst na ważki temat? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chwilowo zaginam czasoprzestrzeń, ale tak, koniecznie! :) Na dniach wracam ;) Cieszę się, że "kontrolujesz", dziękuję, to motywuje!

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...