źródło |
Przedstawiam Wam dzisiaj grę, która zapewniła nam wiele rozrywki zeszłej zimy. Bardzo lubimy w nią grać, ale może się nie spodobać tym, którzy nie przepadają za dużą konkurencyjnością w grach. Mimo to, warto spróbować. Dla nas gra miała jeszcze jedną dodatkową atrakcję, ale o tym w dalszej części.
Cyclady to gra osadzona w antycznym
świecie greckich bóstw. Gracze rywalizują ze sobą o kontrolę nad wyspami
tytułowego archipelagu (?). Muszą też rozwijać swoje posiadłości – wygrywa ten,
kto pierwszy zbuduje dwie metropolie. Niestety, świat starożytny, to również
świat, którym rządzi pieniądz. I bogowie. Ale ci są zwyczajnie przekupni.
Trzeba więc kontrolować jak najwięcej rogów obfitości, które znajdują się na
wyspach i okolicznych wodach. Z nich co turę mamy przypływ monet.
Aby wykonać jakąkolwiek akcję,
trzeba kupić sobie przychylność odpowiedzialnego za nią boga. Na przykład Mars
odpowiedzialny jest za działalność militarną. Chyba że mówimy o flocie –tą
zarządza już Neptun itd. W turze dany bóg sprzyja tylko jednemu graczowi. Jednak
bogowie są przychylni tym, którzy zaproponują im więcej, można więc liczyć na
to, że uda się przelicytować innego gracza. Dodatkowo możemy sobie kupić
przychylność innych mitologicznych stworzeń. Cyklop będzie ochraniał naszą
wyspę przed podpłynięciem obcej floty, a Mojry pozwolą skraść złoto innemu
graczowi. Trzeba mieć dobrą, aczkolwiek elastyczną strategię, czasem nieco
szczęścia (dobry rzut kostką może pomóc w wygranej pozornie straconej walki).
Gra jest naprawdę dobrze
przemyślana i bardzo przyjemna. Może w nią grać od dwóch do pięciu osób. Każdy
dostaje swój lud i flotę. No właśnie. To jest gra z duża ilością figurek i są
to plastikowe figurki. Jak już kiedyś pisałam (Touch of evil) dla nas jest to
ogromna wartość dodana takiej gry. Właśnie z tego powodu zajęła nam tyle
zimowych wieczorów. Nie dlatego, że tak namiętnie w nią graliśmy. To oczywiście
także, ale nigdy nie graliśmy w nią tylko we dwoje. My po prostu całą zimę
spędziliśmy malując te figurki. To była dla nas świetna rozrywka. Jednak jeśli
nie fascynuje Was malowanie takich maleństw, nie martwcie się. Bez pomalowania
figurki są nadal rozróżnialne między sobą – kolorem i kształtem. Można
spokojnie grać nie przejmując się monochromatycznością armii ;)
Graliście? Podobało się Wam? Lubicie malować figurki? Ślubny już
nieśmiało poszukuje kolejnej gry, która będzie też taką manualną rozrywką ;)
Uwielbiam takie gry :O! Wprawdzie wolę w wersji komputerowej (herosy), ale takie też :D.
OdpowiedzUsuńOoo, Herosy - tak, też jestem za :)
Usuń