tag:blogger.com,1999:blog-26866902866294360882024-03-14T15:58:56.769+01:00ważkiważkihttp://www.blogger.com/profile/11293304963905954215noreply@blogger.comBlogger71125tag:blogger.com,1999:blog-2686690286629436088.post-47753731342697942532015-11-17T16:47:00.001+01:002015-11-17T16:47:38.875+01:00Jak zaprojektować swoje mieszkanie?
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTzN_LICGNQFhazCo2S12c6TLHOIAZX8vDhpK_j1bM62H31KP_nvR99cOL-hdjA3SjMMoS_kmx33nfswrIj9jgJqHSO5Yzeel3yeRq1211XxocE4NcqQsmV4VDWuH40eEnpPmznRN1w35k/s1600/20151116_095241.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTzN_LICGNQFhazCo2S12c6TLHOIAZX8vDhpK_j1bM62H31KP_nvR99cOL-hdjA3SjMMoS_kmx33nfswrIj9jgJqHSO5Yzeel3yeRq1211XxocE4NcqQsmV4VDWuH40eEnpPmznRN1w35k/s640/20151116_095241.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Nieważne,
czy zamierzasz wykończyć nowe mieszkanie, czy remontujesz stare.
Jeśli nie planujesz wynająć do pomocy architekta wnętrz,czy
dekoratora, przyda ci się inna pomoc. Nawet jeśli planujesz, warto
mieć sprecyzowane swoje oczekiwania wobec wnętrza. Dekoratorzy i
architekci wnętrz są bardzo pomocni, ale nie zawsze ich wizja
pokrywa się z naszymi potrzebami. Jeśli nie będziemy ich dobrze
świadomi, możemy np. skończyć bez blatu roboczego w kuchni
(prawdziwa historia). Nie twierdzę, że to niezbędna kwestia dla
absolutnie każdego. Jeśli jednak należymy do osób korzystających
z kuchni w tradycyjny sposób, ale przegapiliśmy ten niedostatek w
planie, zachwyceni jego ogólną wizja, będzie to dla nas problemem.
</div>
<a name='more'></a><br />
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Zawsze
jest to spore wyzwanie: urządzić dostępną nam przestrzeń w
najbardziej optymalny sposób. Jak najlepiej ustawić meble? Czy te,
które chcemy kupić, na pewno zmieszczą się do naszego
pomieszczenia i go nie przytłoczą? Gdzie przyda się nam gniazdko
elektryczne, czy oświetlenie? To są ważne decyzje, z którymi
będziemy żyć dość długo – w końcu nie robimy remontu co rok.
Dlatego polecam bardzo przydatny i darmowy program.</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
SketchUp,
bo o nim mowa, jest świetnym i prostym narzędziem do projektowania
w 3D. Może się dodatkowo spodobać wszystkim tym, którzy w Simsach
najbardziej lubili budować i urządzać domy <span style="font-family: Wingdings;"></span>
Proces wygląda tu bardzo podobnie, po prostu nie mamy ludzików.
</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<h3 class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Jak
to działa?</h3>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Program
jest bardzo intuicyjny, a te mniej intuicyjne funkcje świetnie
tłumaczą tutoriale dostępne na Youtube (anglojęzyczne, ale bardzo
przystępne). Interfejs jest przyjazny. Potencjalnie najtrudniejszą
częścią jest stworzenie modelu naszej przestrzeni. Jednak, gdy
przez to przebrniemy, reszta doprawdy przypomina najlepszą zabawę.
Najprzyjemniejsze jest ustawianie mebli. Możemy sami je modelować,
bądź wstawiać z sieci – spośród ogromnej ilości dostępnych
modeli. Baza gotowych sprzętów jest naprawdę duża i możemy w
niej znaleźć chyba większość (jak nie wszystkie) pozycje z Ikea.
Ma to znaczenie nie tylko dla zwolenników tego sklepu. W końcu te
meble mogą nam po prostu pomóc w ogólnej wizji. Sofa to sofa i
istotniejsze czasem okażą się jej wymiary niż wygląd. Nie każdy
będzie wykorzystywał program do stworzenia konkretnego wnętrza z
wymarzonymi meblami – jak gotowej wizualizacji od dekoratora.
Czasem potrzebujemy po prostu wyobrazić sobie przestrzeń, upewnić
się, że wszystko znajdzie swoje miejsce i będzie grało. Ja też
zaczęłam od takiego podejścia. Szukanie konkretnych mebli to już
inna bajka, choć i tu program jest bardzo pomocny. Przykładowo,
kiedy szukałam jakiegoś fotela w bazie SketchUp, znalazłam model,
który ostatecznie tak mi się spodobał, że rzeczywiście go
kupiłam.
</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh1GFnIPF_ixB3IL-us3FDfDsGTx8b4kl5h1k91WWOWhXVYdXICC6LzIZL7vlgdDsD1hjxd0KgLv_1-jlWG1rsFUjtN96nim66q_1A4XJXBhluvl42dpyJRISrhgGzv0PR-4nsA5bhlZORK/s1600/mieszkanie14jk.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="298" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh1GFnIPF_ixB3IL-us3FDfDsGTx8b4kl5h1k91WWOWhXVYdXICC6LzIZL7vlgdDsD1hjxd0KgLv_1-jlWG1rsFUjtN96nim66q_1A4XJXBhluvl42dpyJRISrhgGzv0PR-4nsA5bhlZORK/s640/mieszkanie14jk.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">wizualizacja z programu SketchUp</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvnUG6-JYNqpx1zIqx6gbMl227OeUS6Pe9qqA4v8AiG_zE-FmqPPq5goKk3r7eqjmjQ-hBd74GVgXvSeIRbRQWkl1_DaIwE6HmI5CpoHwz8mIyXRdEOP6UhDcvW_VbcsaihhI4KS83m8fo/s1600/20151116_095213.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvnUG6-JYNqpx1zIqx6gbMl227OeUS6Pe9qqA4v8AiG_zE-FmqPPq5goKk3r7eqjmjQ-hBd74GVgXvSeIRbRQWkl1_DaIwE6HmI5CpoHwz8mIyXRdEOP6UhDcvW_VbcsaihhI4KS83m8fo/s640/20151116_095213.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">nasza realizacja</td></tr>
</tbody></table>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<h3 class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Na
co zwrócić uwagę?</h3>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Zabawa
jest przednia, warto jednak się w niej nie zatracić. To jednak
tylko wizualizacja i przełożenie na rzeczywistość może być
różne. Widok sprowadzonego do dwuwymiaru mieszkania nie oddaje
aspektów korzystania z pełnowymiarowej przestrzeni. Koniec końców
nie wszystkie meble zmieściłam tam, gdzie zaplanowałam. Na żywo
okazywało się niekiedy zbyt ciasno – czasem dosłownie (błędy
pomiarowe), czasem tylko w ogólnym odczuciu. Należy wziąć to pod
uwagę i rozważyć alternatywne ustawienia. Przykładowo wspomniany
wcześniej fotel nie zmieścił się w zaplanowanym wcześniej
miejscu. Tzn. fizycznie można go tam wstawić, jednak korzystanie z
niego i mebli w pobliżu byłoby niekomfortowe. Także szafa w
sypialni zmieniła swoje miejsce w stosunku do pierwotnego zamysłu.
Ostatecznie doszłam do wniosku, że w wyznaczonym dla niej kącie
będzie zbyt przytłaczała cały pokój. Na szczęście miałam dla
niej narysowaną alternatywę. Zawsze warto taką mieć i nie
przywiązywać się zbytnio do swojej wirtualnej wizji. Rzeczywista
przestrzeń rządzi się jednak innymi prawami, pewna elastyczność
jest bardzo wskazana.</div>
<h3 class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</h3>
<h3>
</h3>
<h3 class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Korzyści?</h3>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Poza
świetną zabawą, jak rozumiem? ;) Możemy wypróbować całą gamę
możliwości naszych wnętrz. Sprawdzić czy do kuchni zmieści nam
się lodówka, piec, mikrofala, i co tam jeszcze sobie wymyśliliśmy.
Wybrać najbardziej ergonomiczne i estetyczne ustawienie. A to
wszystko bez przesuwania mebli. Możemy też zaplanować punkty
świetlne i gniazdka, czego nie należy lekceważyć. Często się
zdarza, że chcemy gdzieś korzystać z lampki, czy laptopa, a nie
mamy jak podłączyć danego sprzętu. Dobre rozplanowanie pozwoli
uniknąć problemu. Nie będzie trzeba w przyszłości kuć ścian,
by przeciągnąć lampę nad stół, czy rozkładać przedłużacz
przez pół domu. Warto też zaplanować ogólnodostępne gniazdko do
odkurzacza, czy miejsce, w którym będziemy podpinać żelazko. O
tym często się zapomina. </div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7l68XvRvN4weSxU-EQDwpfFbKZ6YKHW7AmEvCASP4J80cUh0lglWIhXhVMvyGeJuPuyR3WIP6TYDkNtUvsz6cwh3ZychHmAeSL-JQCnS4AyDw4tYtqOYHXC4hRGMMJqDF6EeVNS5Q4Sd4/s1600/mieszkanie14hgf.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="298" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7l68XvRvN4weSxU-EQDwpfFbKZ6YKHW7AmEvCASP4J80cUh0lglWIhXhVMvyGeJuPuyR3WIP6TYDkNtUvsz6cwh3ZychHmAeSL-JQCnS4AyDw4tYtqOYHXC4hRGMMJqDF6EeVNS5Q4Sd4/s640/mieszkanie14hgf.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">wizualizacja</td></tr>
</tbody></table>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHVJpErpKp1iafi6K6LLgFTVvxefRVjfwlm6x7EyLh_ul-mjSf-8sJzkKjJZjvTMUCi6JNWndS3kmeAqhR3lSil64n8dtwAY2vdMT0B-qLV0JfVDPhYkNclBlaGgDgtl7j0evdXj3bbWC9/s1600/20151116_101653.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHVJpErpKp1iafi6K6LLgFTVvxefRVjfwlm6x7EyLh_ul-mjSf-8sJzkKjJZjvTMUCi6JNWndS3kmeAqhR3lSil64n8dtwAY2vdMT0B-qLV0JfVDPhYkNclBlaGgDgtl7j0evdXj3bbWC9/s640/20151116_101653.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">real</td></tr>
</tbody></table>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Dokładny
plan mieszkania w SketchUp bardzo ułatwił nam cały proces
wykańczania. Działanie z planem zawsze przyspiesza proces. Poza
tym, obraz mieszkania, który miałam już wryty w pamięć pozwolił
szybko wyłapać ewentualne błędy dewelopera (czy ekipy
wykończeniowej), jeszcze na etapie, kiedy ich poprawa nie była
problematyczna. Dzięki przerobieniu wielu wariacji w programie i
stworzeniu ostatecznej wizji, prace wykończeniowe zajęły nam
niespełna tydzień. Posiadanie szczegółowej„wizji” bardzo
wszystko usprawniło. Również wybieranie wyposażenia było dużo
prostsze, kiedy przynajmniej gabarytowo określiliśmy, czego
poszukujemy. Program pomógł nam też zaplanować zabudowę kuchni i
garderoby – współpraca ze stolarzem była dzięki temu znacznie
sprawniejsza. W programie możemy też poszaleć i sprawdzić
rozwiązania, na które zachowawczo nie pozwolilibyśmy sobie w
rzeczywistości. Tymczasem, kto wie, może okażą się na tyle
zachwycające, że zechcemy je wprowadzić. ?</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Szczerze
polecam korzystanie ze SketchUp. Używaliście? Słyszeliście? A
może lubiliście po prostu urządzać domy Simom? ;) Korzystacie z
podobnych ułatwień podczas remontów, a może wolicie kartkę i
ołówek, zwykła wizję w głowie, albo profesjonalną pomoc?</div>
ważkihttp://www.blogger.com/profile/11293304963905954215noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2686690286629436088.post-56416614989438444282015-09-24T20:03:00.000+02:002015-09-24T20:03:40.679+02:00Jak dbać o kota?<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:DoNotOptimizeForBrowser/>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]-->
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgyrm8a2Wv2CD-VKenG8HyOcnx5WrqBZEBvvely57raJFLWFA4RUzpUxhpwVrS_tsmEkzG9IjBsr7eCKOVvRUFcsvpirGMp3hStZTucS1WsVf3xdBxRnX_RtAqh6XZ0RpfyGB_l0O2HBkC8/s1600/Kopia+20150414_215915.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgyrm8a2Wv2CD-VKenG8HyOcnx5WrqBZEBvvely57raJFLWFA4RUzpUxhpwVrS_tsmEkzG9IjBsr7eCKOVvRUFcsvpirGMp3hStZTucS1WsVf3xdBxRnX_RtAqh6XZ0RpfyGB_l0O2HBkC8/s640/Kopia+20150414_215915.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Podstawy kociej pielęgnacji okiem
moim i Franciszki.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>W porozumieniu z
lekarzem weterynarii. A także słów kilka o tanim, ekologicznym „żwirku” do
kuwety.</div>
<a name='more'></a><br />
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Jeśli jesteś właścicielem kota –
zapewne nie są to dla Ciebie sprawy szczególnie nowe, ale zawsze warte
odświeżenia. Jeśli zaś nie masz czworonożnego przyjaciela<b>, </b><a href="http://vvazki.blogspot.com/2014/01/kot-jestem-za-nawet-przeciw.html" target="_blank">sprawdź</a>, czy
nie powinieneś ;)</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Zasadniczo uważa się, że trzymanie
w domu kota jest znacznie mniej problematyczne niż posiadanie psa. Można bronić
tego stanowiska, zależy to jednak od naszego ogólnego podejścia do zwierząt w
mieszkaniu. Jestem przekonana, że niektórzy bardziej dbają o np. świnki morskie
niż inni o psy. Niemniej jednak, posiadanie kota ma zdecydowanie takie cechy,
które niektórym wydają się być dużymi zaletami. Dlaczego piszę, że się wydają?
Ponieważ nie ma rzeczy idealnych dla każdego, zwierząt też nie. Koty zdają się
potrzebować mniej uwagi – nie trzeba wychodzić z nimi na spacery i są w stanie
zająć się sobą przez długi czas, bez zaangażowania właściciela. Są po prostu
wielkimi śpiochami ;) Jednak to, co dla jednych jest zaletą, dla innych będzie
wadą. Nie trzeba wyprowadzać kotów na spacery (choć można), a dla niektórych
konieczność wychodzenia z psem może być świetną sprawą i motywacją do
zdrowszego stylu życia. Nie każdy też lubi kocią niezależność. Jeśli jednak
wydaje Ci się, że kot jest zwierzęciem dla Ciebie, bo wymaga tak niewiele
zaangażowania – prawdopodobnie nie powinieneś jednak go posiadać. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Właścicieli psów obowiązuje
znacznie więcej zasad. Przepisy regulują takie kwestie jak szczepienia (obowiązkowe
przeciwko wściekliźnie), kontrolę nad zwierzęciem – zapobieganie szkodom,
zwłaszcza pogryzieniom, w środkach transportu spotykamy przepisy dotyczące ich
przewozu. Może się więc wydawać, że z kotem jest łatwiej, bo „nic” nie trzeba.
Trudno mi stwierdzić, czy przepisy milczą o kotach, bo psy są zwyczajnie
bardziej popularne, czy też psy wchodzą w większą interakcję z resztą
społeczeństwa i wymaga to regulacji. Jednak z punktu widzenia właścicielki
kota, jest to tak naprawdę... wada. Kiedyś podróżowałam z Franciszką pociągami.
Zawsze stanowiło to problem. Zdarzało się, że co innego słyszałam na temat jej
przewozu (i opłaty za niego) w kasie, co innego u konduktora. Właściciele psów
mieli po prostu łatwiej. Mogli nie zgadzać się z sensownością istniejących
regulacji, ale wiedzieli, jak się zachować. Czy przestrzegali tych przepisów –
to już inny problem, ale wiedzieli, na czym stoją. Je jechałam w ciemno i każdy
mógł mi wmówić jakieś wykroczenie. Poza tym, po prostu uważam, że pewne kwestie
powinny być regulowane prawnie. Niestety, jest zbyt wielu nieodpowiedzialnych
właścicieli zwierząt. Odpowiednie przepisy zapewne nie sprawiłyby, że tacy
ludzie zmądrzeją, jednak ułatwiłyby egzekwowanie pewnych spraw.</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Kontrowersyjna jest kwestia
szczepień. Tak ludzkich, jak i zwierzęcych ;)Nie lubię jednak popadać w
skrajności. Uważam, że są szczepienia niezbędne i takie, które służą bardziej
do nakręcania dochodów. Nie oszukujmy się, przemysł farmaceutyczny to wielki
biznes. Ja i Kiciowa (jaki pan, taki kram,mówią) nie przepadamy za wizytami u
lekarzy, że o kłuciu nie wspomnę. Nie znaczy to jednak, że beztrosko zbywamy
temat milczeniem. A jednak nie szczepię kota. Dla niektórych może to być
wyznanie niemal obrazobórcze, dla innych znów całkiem normalne.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Dlaczego więc nie? Franciszka jest kotem,
który zupełnie nie wychodzi z domu – nawet ze mną na smyczy. Bywa jedynie
transportowana do samochodu i stamtąd znów do kilku „zaprzyjaźnionych” domów.
Nie wykluczam, że dziś podjęłabym inną decyzję w tej sprawie – mamy w końcu kontakt<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>z wychodzącą kotką moich rodziców. Jednak
Frania nie jest młodym kotem. Włączanie jej szczepień teraz mogłoby przynieść
więcej szkody niż pożytku. Staram się jednak wnikliwie obserwować kotkę, a w
razie potrzeby nie szczędzę sił i środków. A należy pamiętać, że to mogą być
całkiem konkretne środki. Kiciowa jest dość zdrowym i odpornym egzemplarzem –
to też półdachowiec i omijają ją niektóre, typowe pewnym rasom (szczególnie
pseudochodowlanym) dolegliwości. Mimo to nie są nam obce tabletki, zastrzyki,
pobieranie krwi, usg i operacje. <a href="http://vvazki.blogspot.com/2014/10/zwierzeta-domowe.html" target="_blank">Jeśli mamy zwierzaka, trzeba się z tym liczyć</a>. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Na co dziś zaszczepiłabym kota?
Lekarze weterynarii zalecają przede wszystkim szczepionkę na podstawowe choroby
zakaźne (koci katar, panleukopenia, kaliciwiroza). Ewentualnie także
chlamydioza. Te brałabym pod uwagę. Inne bym odpuściła, ale mam kota domowego.
Gdyby wychodził, dorzuciłabym więcej. Sama z siebie polecam wściekliznę –
jeżeli Twój kot chodzi samopas, poluje, a dodatkowo, bezwzględnie jeśli mieszka
w pobliżu większego parku lub lasu. Weterynarze polecają też szczepienie
przeciwko kociej białaczce – zwłaszcza u terytorialnych, niekastrowanych
kocurów (<a href="http://vvazki.blogspot.com/2015/04/co-zrobic-gdy-masz-niegrzecznego-psa.html" target="_blank">a nie jestem ich zwolenniczką</a>) i kotów wystawowych. Warto
jednak wcześniej sprawdzić, czy kot już nie jest nosicielem. Radziłabym
kierować się w tu własnych rozumem, ale biorąc pod uwagę dobro kota, nie portfela.
Ilu weterynarzy, tyle opinii, niektórzy pewnie zalecają rokroczne powtarzanie
całego pakietu szczepień. Jednak każdego kota trzeba rozpatrywać indywidualnie.
Sczepienia nie są przecież takie różowe, a w gabinetach rzadziej już usłyszymy
o możliwości wystąpienia mięsaków poszczepiennych. Po prostu, wszystko ma dobre
i złe strony, każdy musi rozważyć, które przeważają. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Co z odrobaczaniem? Znów bardziej
pilnujemy w tym temacie psów, które po prostu z racji obowiązkowych szczepień
na wściekliznę regularniej odwiedzają weterynarza. A o koty również należy w
tym względzie zadbać! Zdecydowanie też (w obu przypadkach) powinno być ono
częstsze niż raz do roku. Chyba że kot nie wychodzi. Wówczas może być raz – dwa
razy w roku. Wychodzące co 2 miesiące. Dlaczego należy odrobaczać kota, który
nie ma kontaktu z zewnętrzem? Choćby dlatego, że my go mamy. Kto wie, ile
nieproszonych gości przynosimy do mieszkania na własnych butach? A koty, jak to
w bajkach – lubią towarzystwo butów. Franciszka bardzo często przytula obuwie
nasze i naszych gości <span style="font-family: Wingdings; mso-ascii-font-family: "Times New Roman"; mso-char-type: symbol; mso-hansi-font-family: "Times New Roman"; mso-symbol-font-family: Wingdings;"><span style="mso-char-type: symbol; mso-symbol-font-family: Wingdings;">:)</span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Reszta opieki sprowadza się do
codziennej pielęgnacji i uważnej obserwacji. Każda zmiana w zachowaniu i w
wyglądzie powinna być dla nas sygnałem alarmowym. Powinniśmy czuć zaniepokojenie nie tylko, gdy kot więcej pije, czy jest apatyczny, ale także,
gdy bez wyraźnego powodu zmienia swoje zwyczaje. Nawet załatwienie się poza
kuwetą może nie być oznaką kociej niesubordynacji lecz problemów z drogami
trawiennymi czy moczowymi. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhlcJ9QfcWevxM6x5JF-8ClwABH7OB98D1h6dTwcQ4aKOhyphenhyphenteLGy6fHcN3chvaDm4vg-TUPZGHZL0cm3nzZDVJvPpxpYDlASd8kMvvwpMfdzJedw4hxaIHMuzKqjVG5quCtzc135hf21hDE/s1600/Kopia+20150923_122613.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhlcJ9QfcWevxM6x5JF-8ClwABH7OB98D1h6dTwcQ4aKOhyphenhyphenteLGy6fHcN3chvaDm4vg-TUPZGHZL0cm3nzZDVJvPpxpYDlASd8kMvvwpMfdzJedw4hxaIHMuzKqjVG5quCtzc135hf21hDE/s640/Kopia+20150923_122613.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Franciszka z Furminatorem</td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Czesanie kota powinno następować w
zależności od długości sierści i rodzaju kocich aktywności. Kąpiele, wbrew
obiegowej opinii, także nie są zbędnym elementem pielęgnacji. Koty kąpać można,
czasem wręcz trzeba. Długowłose rasy można też ścinać. Pamiętajmy, że latem,
ale też zimą - w mocno ogrzewanym mieszkaniu, może im być po prostu ciężko.
Zdecydowanie zaś nie można dopuścić do powstawania kołtunów. Są nie tylko
nieestetyczne, mogą powodować dyskomfort zwierzaka, a także poważne
konsekwencje dermatologiczne. Co jeśli kot nie lubi czesania? Hmm... mogłabym
odpowiedzieć pytaniem: a co jeśli dziecko nie lubi czesania? Jakoś dla
większego dobra trzeba z nim powalczyć i liczyć na to, że przywyknie.
Przekupstwa są wcale wskazane. Należy pamiętać, że niewytłumaczone pogorszenie
się stanu okrywy włosowej może świadczyć o problemach z nerkami. Istotne jest
też pozbywanie się połkniętych kłaczków. Można ułatwić to kotom dając im dostęp
do trawy lub podając specjalne pasty, które roztapiają zalegającą w żołądku
sierść – ta wersja jest nieco mniej problematyczna, nie wymaga od nas
sprzątania ;)</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Co do pazurków, zdecydowanie należy
je kontrolować i zapewnić możliwość ścierania. Drapak jest nie tylko najlepszym
przyjacielem Twojego kota, jest też najlepszym przyjacielem Twoich mebli i
dywanów. Obcinanie pazurków jest zaś, moim zdaniem, dogodnością raczej dla
właściciela niż zwierzaka. Należy to bezwzględnie robić, jeśli kot sam
nieprawidłowo ściera pazury, ale też należy się powstrzymać, gdy kot wychodzi
na zewnątrz. W końcu to jego broń. Obserwujemy też oczy, uszy i zęby, jednak
odradzam gmeranie w tych miejscach na własną rękę. Generalnie wszelkie
niepokojące objawy należy konsultować z lekarzem weterynarii. Koty mają to do
siebie, że dość długo nie pokazują, że coś im dolega. Dlatego wnikliwa
obserwacja i dobra znajomość zwierzaka są kluczowe.</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiXWW_e4ISySGfnzAYKHsdnEofHhYL73iie-06CEBOe-MwZ5zczvdqFrRYTV1wLLHJr7exoj_spl0aqDoO5dfZjZZtbObkVzsd0M-7W9wmeRY5LXy2cjaMJKlaPTqbZ9lQvKSG8jNlBdMFC/s1600/Kopia+20150923_122349.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiXWW_e4ISySGfnzAYKHsdnEofHhYL73iie-06CEBOe-MwZ5zczvdqFrRYTV1wLLHJr7exoj_spl0aqDoO5dfZjZZtbObkVzsd0M-7W9wmeRY5LXy2cjaMJKlaPTqbZ9lQvKSG8jNlBdMFC/s640/Kopia+20150923_122349.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Miski nie muszą być piękne, ale czyste! Nie tylko w znaczeniu wyjedzonych do czysta ;)</td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Istotne jest także karmienie. Dieta
musi być dobrze zbilansowana i nie zazębiać się zbytnio z ludzką. Nasze
przysmaki rzadko są odpowiednie dla zwierzaków. Na rynku jest dostępnych
mnóstwo karm, można też samemu przygotowywać zwierzakowi posiłki. Każdy musi tu
wybrać wg własnego sumienia i zasobności portfela, pamiętając jednak, że nie
zawsze taniej wychodzi to, co ma niższą cenę. Warto poczytać o prawidłowym
żywieniu zwierzaka, zanim kupimy pierwszą lepszą karmę w supermarkecie.
Szczególna uwaga należy się w tym względzie kotom starszym, przewlekle chorym i
karmiącym kotkom. Dobrze wybierać dla nich, dostępne u weterynarzy, dedykowane
karmy. Są droższe, ale mogą znacząco wpłynąć na zdrowie i komfort życia.
Najistotniejsza wydaje się tu być jednak kwestia nie jakości, ale ilości
jedzenia. Otyłość może u kotów doprowadzić do poważnych chorób – jak u ludzi,
jednak koty są pod tym względem znacznie bardziej wrażliwe. Równie niebezpieczne
jest też przegłodzenie kota. Kot musi jeść codziennie. Po 24 godzinach
niejedzenia należy zgłosić się do lekarza. To może być nie tylko objaw pewnych
chorób, ale też bezpośrednia przyczyna, więc trzeba szybko działać. Pamiętajmy też, by kot miał dostęp do świeżej wody. Nawet jeśli wybiera zupełnie nieświeżą - odstałą do podlewania kwiatków, lub hiperświeżą - jedynie bierzącą, powinien mieć wodę w miseczce. Kiciowa ma ich kilka - w różnych pomieszczeniach. I owszem - woli dwie inne wersje ;)</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9IH9AdbMES_u-jFledhIsEMdCmBY44ivJVSUfm9AsqyNa8y84Evz8fDMtaII_QPcK2ReJZw-6I942z2BgOWBDTrEtsrYHlWFGZ_8XXqqx09XbvdYu0uuAtEYPgKzeOJKX8kIOO1dvUMcm/s1600/20150923_122950.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9IH9AdbMES_u-jFledhIsEMdCmBY44ivJVSUfm9AsqyNa8y84Evz8fDMtaII_QPcK2ReJZw-6I942z2BgOWBDTrEtsrYHlWFGZ_8XXqqx09XbvdYu0uuAtEYPgKzeOJKX8kIOO1dvUMcm/s640/20150923_122950.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Żwirek roślinny</td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Kończy się temat, kończy się kot,
naturalną koleją rzeczy dochodzimy do kuwety. Oczywiście mówimy w tym tekście o
sprawach czysto fizjologicznych, bo psychiczne potrzeby kota, to całkiem
odrębny temat. Przyjmujemy za najbardziej oczywistą oczywistość, że kuweta musi
być czysta.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Na tym można by zakończyć
tekst, ale obiecałam tani „żwirek”.wrzucam w cudzysłów, bo przecież zupełnie nie ma to nic związanego ze żwirem. Ani nawet z piaskiem. Zdradzę tylko jeszcze jedną
ciekawostkę. Przynajmniej dla mnie było to zaskoczenie, ale też mam tylko
jednego kota. Jeśli zaś macie więcej, należy mieć osobną kuwetę przypadającą na
każdą kocią... powiedzmy głowę... i jedną dodatkową. Nie wiedziałam o tej
zasadzie „plus jeden” <span style="font-family: Wingdings; mso-ascii-font-family: "Times New Roman"; mso-char-type: symbol; mso-hansi-font-family: "Times New Roman"; mso-symbol-font-family: Wingdings;"><span style="mso-char-type: symbol; mso-symbol-font-family: Wingdings;">:)</span></span> Co do samego żwirku, wybór jest całkiem duży. W
starych książkach o pielęgnacji zwierząt zapewne znajdziecie zapis, by do
kuwety przynieść piasek z zewnątrz i wcale nie chodziłoby o sklep. Dziś piasek
kupujemy i jest to kolejny wydatek, który akurat możemy nieco zredukować.
Istnieje kilka rodzajów żwirku –
o różnym stopniu zbrylania i pochłaniana zapachów. Chyba najbardziej popularne są betonitowe Są też silikonowe i roślinne –
takie trocinowe „bobki” wykonane z przemiału różnych roślin. Wszystkie
dostępne w różnych przedziałach cenowych. Te ostatnie są najbardziej
ekologiczne i można je utylizować w toalecie. Często też mniej się noszą po
mieszkaniu, bo mają postać właśnie takich większych bobków, które nie
przywierają tak do kocich łapek. Jak widać na zdjęciu, przypominają karmę dla gryzoni w rozmiarze XL. (Nie jest to zdjęcie kuwety, tylko pudła z zapasem ;) ) To niewynoszenie działa jednak tylko w wersji niezbrylającej, bo te
tworzące grudki są bardzo drobne. Z takim wsypem dostawałam szału, stopień jego
roznoszenia był ogromny.</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Przez bardzo długi czas używałam żwirku betonitowego.
Wydawał się być po prostu wygodny, dobrze się zbrylał i nieźle maskował zapach.
Jednak miałam dość jego roznoszenia i on sam mnie nie przekonywał. Te bryłki „betonu” po prostu nie wydawały mi się najlepszym rozwiązaniem. Zaczęłam więc
eksperymentować. Żwirek silikonowy zupełnie się nie sprawdził. Nie przekonał
mnie pod żadnym względem i nie robiłam do niego więcej podchodów. Możliwe,
że istnieje jakiś całkiem niezły tego typu wsyp, ale nie mam ochoty się już o
tym przekonywać.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Wypróbowałam więc
żwirki roślinne – Cat’s Best – niezbrylający i zbrylający. Zostałam przy tym
pierwszym, bo znacznie mniej się nosi. Nie jest to żwirek idealny. Takiego
chyba nie ma. Mimo to polubiliśmy się. Największym problemem wydaje się być
właśnie to, że się nie zbryla. Wręcz przeciwnie, pod wpływem wilgoci rozpada
się na drobne wiórki. Nie mam z tym jednak kłopotu, musiałam tylko opracować
sobie odpowiednią technikę wybierania ;) Wygodnie jest za to po prostu spuścić
go w toalecie, co zresztą wcale nie zawsze robię, czasem wyrzucam go do kosza.
Podoba mi się też jego naturalny, drewniany zapach (jak w tartaku) – żadne
lawendowe, czy inne sztuczne zapachy tego nie pobiją. Wydajność także ma bardzo
dobrą. A gdzie najtaniej kupić taki „żwirek”? Nie trzeba robić tego w sklepach
zoologicznych. Robiłam tak, aż z okazji urządzania mieszkania, nie zaczęłam
bywać w różnych marketach budowlanych. Ten sam produkt można tam kupić taniej,
choć warto mieć samochód do jego transportu. W sezonie grzewczym widziałam go nawet na stacjach benzynowych. Można go też kupić w sieci, choć nbie sprawdzałam, czy się to opłaca. Zwykle biorę go po prostu gdzieś przy okazji. Funkcjonuje pod nazwą <i>pellet</i> i
służy do opału :)
Sprawdza się, wygląda i pachnie dokładnie tak samo. Kosztuje ok. 10 góra 15 zł
za 10 litrów/15 kg i starcza na bardzo długo. Polecam <span style="font-family: Wingdings; mso-ascii-font-family: "Times New Roman"; mso-char-type: symbol; mso-hansi-font-family: "Times New Roman"; mso-symbol-font-family: Wingdings;"><span style="mso-char-type: symbol; mso-symbol-font-family: Wingdings;">:)</span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
A Wy jak dbacie o swoje
sierściuchy? O czym zapomniałam?</div>
ważkihttp://www.blogger.com/profile/11293304963905954215noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-2686690286629436088.post-83417074881501105012015-09-15T18:39:00.000+02:002015-09-15T19:28:53.306+02:0011. Cudu nie kupisz!<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:DoNotOptimizeForBrowser/>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]-->
<br />
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKHuvtVa8JIly9H4a2A4WXkuU-YwI8c664P9dYfTM2PxHNCcf_tK6PXASfw-ZihNHwKM5B6Iyk-HYEy9QyS0UBif8P7k0T4S2YVcEe4is9KIUxv4ok41Ch6D57li0hMu7XqN6nmXSxQAsy/s1600/IMGP0242dafsd.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="427" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKHuvtVa8JIly9H4a2A4WXkuU-YwI8c664P9dYfTM2PxHNCcf_tK6PXASfw-ZihNHwKM5B6Iyk-HYEy9QyS0UBif8P7k0T4S2YVcEe4is9KIUxv4ok41Ch6D57li0hMu7XqN6nmXSxQAsy/s640/IMGP0242dafsd.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kiciowa z racji tego, że lubię tę mordkę.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Czyli tekst całkowicie
niereligijny. O rzeczach, śmieciach, odpowiedzialności i myśleniu.<br />
<a name='more'></a></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Niektórzy twierdzą, że wszystko
można kupić. Nie wnikając w abstrakcyjne pojęcia (miłość, zaufanie itp.), bez
wątpienia żyjemy w czasach niesamowitych możliwości. Mamy dostęp do ogromnej
ilości dóbr i usług. Jeżeli znajdzie się zapotrzebowanie, prawdopodobnie ktoś
na nie odpowie. Prawda, możemy kupić niemal wszystko... i to nas bardzo
rozpieszcza.</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Bez wątpienia przyzwyczailiśmy się
do takiej sytuacji. Jest coś niesamowicie kojącego w myśli, że wszystko można
za pomocą pieniądza zdobyć. Nawet jeśli nie stać nas na coś w danej chwili,
zawsze istnieje możliwość w przyszłości. Gotówka, karta płatnicza, kredytowa,
przycisk „kup teraz” i mamy to, co sobie zażyczymy. Bardzo nas ta ułuda rozleniwia.
Za bardzo zaufaliśmy w potęgę pieniądza. W to, że wystarczy zapłacić, by mieć
dokładnie to, czego oczekujemy. Oczywiście – płacisz, oczekuj, ale nie oczekuj
cudu. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Wszędzie spotyka się ludzi z taką
postawą. Ludzi beznadziejnie ufających w siłę kapitalizmu. W to, że skoro mają
pieniądze, dostaną takie rzeczy i usługi, jakie sobie wymarzyli. Bardzo często
robią sceny w sklepach czy salonach z usługami. Reklamują jakiś produkt, który
się zniszczył lub są niezadowoleni z efektów usługi. Nie twierdzę, że w każdym
przypadku są to bezpodstawne pretensje, jednak z moich obserwacji wynika, że w
znaczącej liczbie przypadków. Ludzie potrafią zrobić dziką awanturę, kiedy coś,
za co zapłacili, nie spełnia ich oczekiwań. Rozumiem podobną frustrację, jednak
nie w każdej sytuacji.</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Istnieją przedmioty wykonane z lepszych, trwalszych materiałów.
Nie ma jednak rzeczy niezniszczalnych. Podobnie ciężko o usługi, które są w
stanie, szczególnie w ramach standardowych zabiegów, cofnąć szereg naszych
zaniedbań. Jeśli nie dbasz o buty, jak możesz mieć do kogoś pretensje, że coś
się z nimi złego dzieje, np. popęka skóra? Jak możesz oczekiwać od fryzjera
przywrócenia Twoim włosom świetności w ramach jednego zabiegu, jeśli masz je
totalnie zniszczone niewłaściwą pielęgnacją (lub jej całkowitym brakiem)?
Zupełnie zapominamy o swojej odpowiedzialności za pewne sprawy. Tracimy
zdolność racjonalnego myślenia. Odpychamy od siebie to, co jest niewygodne i
wymaga od nas pracy. Przecież płacimy. Niestety, przedmioty, choćby nie wiem
jak drogie, nie mają super trwałości. Większość usług nie ma super mocy. A może
ma, ale super to jeszcze nie cudowne.. Cokolwiek zaniedbamy, nie da się tego
naprawić ot tak. Skoro sami nie jesteśmy w stanie tego zrobić, nie oczekujmy
także, że kto inny zrobi to za nas, tylko dlatego, że za to płacimy. Warto
pamiętać, jakie rzeczy są możliwe, myśleć racjonalnie. Posiadanie pieniędzy nie
zwalnia z tego. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8KHca9iiS-3qjRm0euZGGC8Xs1KI0WBkapTQOr4t7bbzYVvEySVQdL6qrT691d7KWgQcFyBWyPGqvGwhdP0GFXUn9MXUdllg9qkOpes0joGKPBEP5p_bX-o3eAIoMXkBoZi86OEjMLpma/s1600/IMAG0985.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="382" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8KHca9iiS-3qjRm0euZGGC8Xs1KI0WBkapTQOr4t7bbzYVvEySVQdL6qrT691d7KWgQcFyBWyPGqvGwhdP0GFXUn9MXUdllg9qkOpes0joGKPBEP5p_bX-o3eAIoMXkBoZi86OEjMLpma/s640/IMAG0985.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jak widać, też mam sporo rzeczy. Tu Frania pilnuje naszych pudeł przed przeprowadzką.</td></tr>
</tbody></table>
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Smuci mnie to, jak wpływa na ludzi
łatwa dostępność rzeczy i usług, które kiedyś wykonywaliśmy samodzielnie. Teraz
doprawdy sprawia to, że ludzi często zachowują się nierozsądnie. Jakie widzę
problemy? </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
RZECZY</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Ogromna część ludzi nie dba o swoje
rzeczy. Wszędzie można spotkać się z opinią, że nie ma to najmniejszego sensu.
Przecież są <b>ważniejsze </b>sprawy, którym warto poświęcić czas. Przedmioty
natomiast można łatwo wymienić. Nie ma też sensu inwestować w jakość, skoro
dana rzecz, może nam się znudzić. Dość już dawno czytałam tekst ‘Dlaczego
kupuję tanie meble”. Nie mam nic do tanich mebli, ani do samego tekstu, jednak
lektura komentarzy dała mi do myślenia. Dość wyraźne jest tam (i w wieu innych
miejscach także) takie podejście - <i>jak się znudzi, to wyrzucę i kupię nowe</i>.
W końcu nie żyjemy już w komunie, mamy dostęp do wielu różnorodnych rzeczy.
Niestety sama dostrzegam w tych tłumaczeniach raczej lenistwo i brak szerszej
perspektywy. Czy faktycznie dbanie o rzeczy zajmuje tak dramatycznie dużo
czasu? </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Wypastowanie butów, odłożenie
torebki na miejsce zamiast rzucenia jej w kąt, wypranie ubrań wg zaleceń
producenta, czy używanie mebli zgodnie z przeznaczeniem, zamiast robienia z
nich zabawek dla dzieci... Czy odkładamy te drobnostki, by oddać się tym <b>ważnym
</b>sprawom, czy mamy dzięki temu więcej czasu na np. zaleganie przed
telewizorem? Pozwalamy dzieciom na niszczenie przedmiotów, bo chcemy, żeby żyły
bez głupich stresów, czy może nie mamy siły wyegzekwować innej postawy? Czy
faktycznie nie warto byłoby wcielić dzieciom jakiś szacunek do przedmiotów?
Skoro faktycznie nie mamy chęci zawracać sobie głowy takimi głupotami, to skąd
te awantury w sklepach, kiedy reklamujemy rozwalającą się rzecz? Na to nie
szkoda nam czasu i nerwów?</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Szalenie modne jest też pozbywanie
się rzeczy. Nie tylko przez ludzi, którzy uwielbiają zmiany. Modny obecnie
minimalizm, czy idea slow (czy jakkolwiek inaczej zechcemy<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>nazwać modne dziś style życia), sprawiają,
że wszędzie możemy przeczytać/usłyszeć: <i>pozbądź się rzeczy. </i>Niestety,
mało mówi się o tym, że to takie zamiatanie problemu pod dywan. Produkujemy
niesamowite ilości rzeczy i tym samym – śmieci. To jest w ogóle temat rzeka,
ale temat, który autentycznie mnie martwi (i powinien martwić wszystkich
mieszkańców planety) i którego niestety wiele osób zupełnie nie zauważa, albo
też nie łączy ze swoim codziennym zachowaniem w stosunku do posiadanych przez
siebie przedmiotów. Tak łatwo się czegoś pozbyć i zastąpić to nowym. W końcu
wysypiska nie mamy zaraz za oknem. A może szkoda?</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
USŁUGI</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Człowiek jest z natury leniwy,
oczywiste więc jest, że jeśli może czegoś uniknąć, to będzie to robił.
Niepokojące jest jednak to, że dziś usługi są bardzo rozwinięte. Samo w sobie
nie jest to złe, ale... Niestety tego także nadużywamy. Przytoczony wcześniej
przykład z fryzjerem jest nieco z przymrużeniem oka, zaniedbanie włosów to
tylko kwestia estetyki i nie jest jakimś wielkim problemem. Jednak jeśli
podstawimy tu sierść naszych zwierzaków, sprawa wygląda inaczej. Tutaj
zaniedbania to nie tylko kwestia kosmetyczna. Może powodować dyskomfort,
prowadzić do chorób. Mimo to wielu właścicieli nie męczy się z codzienną pielęgnacją
sierści. Po co, skoro zwierzaka także można oddać do salonu? Doprawdy wielu
oczekuje, że z pełnego kołtunów pupila zrobią tam psa jak z wystawy! Po prostu
zbywają problem, na który nie mają czasu, bądź cierpliwości. W końcu jak się
zwierzaka nie nauczy, to nie będzie chętny do takich zabiegów, więc niech się
ktoś inny męczy, skoro można za to zapłacić. Jednak wówczas należałoby
przyprowadzać zwierzaka znacznie częściej. Często gubimy w takich kwestiach
racjonalne myślenie. Ze zwykłej wygody. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
To samo, mam wrażenie, dzieje się z
rodzicami. Wysyłają dzieci do szkoły (ok, nie jest to sensu stricto usługa,
ale traktowanie jest podobne), zapisują na dodatkowe zajęcia i... mają je z
głowy. Niestety, wielu dorosłych zachowuje się tak, jakby szkoła i dodatkowe
zajęcia miały za nich wychować pociechy i rozwiązać wszelkie problemy. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Koniec końców tracą ci, którzy są
od nas zależni i wszyscy podwykonawcy, na których wylewane są frustracje, kiedy
coś idzie nie po myśli korzystającego z usługi.</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Często oczekujemy rzeczy
niemożliwych. Zamawiamy jakąś usługę i mamy pretensję, jeśli jej wyniki nas nie
zadowolą. Oddajemy do pralni poplamiony ciuch, oczekujemy czystego. Ma to sens
w znakomitej większości przypadków, ale jednak nie we wszystkich. Nie możemy
oczekiwać rzeczy niemożliwych. Sklepu z cudami jeszcze nikt nie wymyślił.
Pieniądze niestety nie rozwiązują wszystkich problemów. Jeśli oczekujemy cudów,
powinniśmy udać się raczej do świątyni naszego wyznania.</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Jesteśmy egoistami, na co dzień
kierujemy się własną wygodą i<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>widzimy
tylko czubek własnego nosa – resztę przysłaniają nam góry przedmiotów. Szukanie
najprostszych rozwiązań jest zupełnie naturalne, ale ponoć jesteśmy istotami
myślącymi, warto z tego korzystać na co dzień i w każdej dziedzinie życia.</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Mimo iż wyszedł mi z tego mały
elaborat, zdaję sobie sprawę, że tylko musnęłam temat. Jeśli macie coś do
dodania – walcie śmiało. A może wydaje się wam, że wyolbrzymiam i nie dostrzegacie
problemu?</div>
ważkihttp://www.blogger.com/profile/11293304963905954215noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2686690286629436088.post-83281083811468512492015-04-15T16:03:00.003+02:002015-04-16T09:32:31.330+02:00Narodowa lekomania<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:DoNotOptimizeForBrowser/>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]-->
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6TB5E7aF1xrog4OcXgLTX3epaEo7Yme5a-AVktzXZRwR8gnLBCMZ03TzvIldbf_YVt8DSBZyewk3NneunRk1ob4xdbUwaLiO1HB7kCOTsxXajEmLcYzktSFChfrh7CGOru2jI0KI7yee0/s1600/20150415_141953.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6TB5E7aF1xrog4OcXgLTX3epaEo7Yme5a-AVktzXZRwR8gnLBCMZ03TzvIldbf_YVt8DSBZyewk3NneunRk1ob4xdbUwaLiO1HB7kCOTsxXajEmLcYzktSFChfrh7CGOru2jI0KI7yee0/s1600/20150415_141953.jpg" height="360" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Zastanawialiście się kiedyś,
dlaczego kobiety jako metodę samobójstwa wybierają tabletki? Oglądacie czasem
reklamy? I co to ma ze sobą wspólnego?</div>
<a name='more'></a><br />
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Kobiety są prawdziwymi ekspertkami
od tabletek. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Wg Wikipedii w wielu krajach kobiety
popełniające samobójstwo w 60% przedawkowują leki. Ten sposób wybiera 30%
panów.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Dalej Wikipdia podaje, że
skuteczność tej metody ocenia się na 1.5 – 4%. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Co z tego wynika?</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Może kobiety bardziej krzyczą o
pomoc i chcą zwrócić na siebie uwagę, niż faktycznie chcą zakończyć swój
żywot... Nie wiem, nie interesują mnie teraz motywy samego czynu lecz właśnie
wybór metody. Dlaczego właśnie tabletki? W sumie, absolutnie mnie to nie dziwi.
Wydaje się, że kobiety są niezwykle podatne na sugestię i bardzo chcą wierzyć w
siłę leków. Czy jest tak naprawdę, czy tylko spirala się nakręca? Nie wiem. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Jesteśmy krajem, który przoduje
(tak zdarza się nam) w ilości reklam środków farmakologicznych. Reklamy są
ogólnie świetne (o ile nie posiada się telewizora). Poza względną
kreatywnością, mają w sobie zawartych mnóstwo stereotypów. To zadziwiające.
Przecież target reklam jest chyba określany na podstawie jakichś badań, a nie
rzutu monetą? Wyłania mi się z tego smutny obraz polskiego społeczeństwa.
Jesteśmy lekomanami? I czy dotyczy to całego narodu, czy tylko piękniejszej
jego części?</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Nie wiem, czy zauważyliście, ale w
reklamach tabletek występują głównie kobiety. Wyjątkami są typowo męskie
środki, choć w tle i tak jest zawsze jakaś zadowolona kobieta . Nie ważne, czy
to lek na problemy z erekcją, czy nietrzymanie moczu spowodowane przerostem
prostaty. Mężczyźni pojawiają się też w reklamach środków na przeziębienie, ale
zwykle to kobieta musi im te środki podawać. Chyba, że chodzi o wyjątkowo silne
przeziębienie i grypę – wówczas niezbędny jest silny i samodzielny mężczyzna –
najlepiej gdzieś na pełnym morzu. Rozumiem, że kobiety co najwyżej się lekko
przeziębiają, o ile w ogóla mają czas i czelność chorować, zamiast czekać w
łóżku na faceta, ewentualnie leczyć męża i dzieci? Dodatkowo, kobiety cierpią
na wątrobę, bóle brzucha (niekoniecznie pochodzenia menstruacyjnego), wzdęcia
(o dziwo biegunki częściej dotyczą dzieci), zaparcia, niestrawność, menopauzę,
migreny i inne bóle głowy oraz spadki humoru, koncentracji i ogólną niemożność
powstrzymania emocji (przejawiającą się najczęściej wybuchami skierowanymi do
mężczyzn), grzybicę (wszystko jedno czego), opryszczkę (tu szczęśliwie tylko
wargową), afty i zapewne wiele innych, ale w końcu rzadko oglądam reklamy.
Jeśli akurat kobieta<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>nie cierpi (cóż za
brak patriotyzmu;) ) i tak powinna zaaplikować sobie leki. Na hamowanie
podjadania (bo na apetyt to tylko dzieci i seniorzy, a to już zupełnie
bezpłciowe kategorie), na zatrzymanie wody, na cellulit, na zakwaszenie (te
damskie skwaszone miny), brak witamin, na libido i znów pewnie więcej jeszcze.
Całe spektrum dolegliwości mniej i bardziej wydumanych i w jakichś 90%
dotyczących kobiet. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Trudno się jednak twórcom dziwić
(doprawdy nie wiem, gdzie koło ma początek), bo kobiety kupują zatrważającą
ilość leków. Mało tego, chętnie kupują leki reklamowane. Wg mojej przyjaciółki
farmaceutki, reklama leku zwykle przynosi epidemię konkretnej dolegliwości.
Często też spotyka klientów, którzy chcą dokładnie ten sam lek, co w reklamie –
problem się pojawia, kiedy występuje w różnych postaciach. Np. kiedyś na
pytanie „Tabletki czy czopki” usłyszała odpowiedź; „Nie wiem, a co w reklamie
było?”. W takich momentach wierzę, że telewizja ogłupia i oducza ludzi
myślenia.<br />
<br />
Zaufanie też mamy większe do farmaceutów niż lekarzy. Trochę się nie dziwię, sama jakoś miłością tych drugich nie darzę. To jednak problematyczne, kiedy wolimy iść do apteki, bo lekarz to nam może jeszcze jakieś dziwne rzeczy gadać, o mnóstwie rzeczy, których nam jeść nie wolno. A przecież wystarczy wziąć tabletkę na wątrobę i wszystko już można! </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Tak bardzo pragniemy
natychmiastowych i niewymagających wysiłków, że zapominamy - nie ma leku na
wszystko i nie wszystko warto bezmyślnie łykać. Tabletka na cellulit ma mniej więcej takie szanse w nim pomóc, jak w
samobójstwie (przypominam 1.5-4%). Może nawet w samobójstwie jest jednak
skuteczniejsza. I zdaje się, że większość ludzi to wie. Mimo to wizja niemal
magicznego ozdrowienia wciąż chyba wygrywa. Stąd tylko w naszej kulturze mogła
powstać piosenka<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>„Apteka Marzenie”.</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<i>Syrop na wiosny bez cierpienia<br />
plastry fiołkowe na zamęście<br />
Pastylki, co na aurę złą -<br />
w aptece przy ulicy Szczęście</i>
<i><br />
Gdybyś miał, Boże, wolną chwilę<br />
(powiedzmy, nudząc się w sobotę)<br />
To byśmy bardzo poprosili<br />
o coś na katar i głupotę</i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<span style="font-family: "Times New Roman"; font-size: 12.0pt; mso-ansi-language: PL; mso-bidi-language: AR-SA; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL;">Na głupotę szczególnie! </span><span style="font-family: Wingdings; font-size: 12.0pt; mso-ansi-language: PL; mso-ascii-font-family: "Times New Roman"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman"; mso-bidi-language: AR-SA; mso-char-type: symbol; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL; mso-hansi-font-family: "Times New Roman"; mso-symbol-font-family: Wingdings;"><span style="mso-char-type: symbol; mso-symbol-font-family: Wingdings;">:)</span></span><span style="font-family: "Times New Roman"; font-size: 12.0pt; mso-ansi-language: PL; mso-bidi-language: AR-SA; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL;"> Wszyscy
jesteśmy lekomanami. I tak, sama też w tym momencie faszeruję się lekami na
alergię.</span>ważkihttp://www.blogger.com/profile/11293304963905954215noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-2686690286629436088.post-9648447495099666662015-03-24T17:24:00.000+01:002015-03-24T17:24:13.276+01:00Masz dziecko? Super! Ja mam kota.<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:DoNotOptimizeForBrowser/>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]-->
<br />
<div class="MsoNormal" style="line-height: 18.0pt; mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdR5QdCscqEOxRcoZZuNzkM9poLN0w-AzzW3etyy81bp0Pwnjr9moKHg55MEktngOwrqNh2B1Gwe8pBRCGEl3YDRKfocPeETguJw14yMMhuQLXYpMnoIbD1ZVYtHGVvaXy1bb59iGyo2uQ/s1600/IMGP9506kh.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdR5QdCscqEOxRcoZZuNzkM9poLN0w-AzzW3etyy81bp0Pwnjr9moKHg55MEktngOwrqNh2B1Gwe8pBRCGEl3YDRKfocPeETguJw14yMMhuQLXYpMnoIbD1ZVYtHGVvaXy1bb59iGyo2uQ/s1600/IMGP9506kh.JPG" height="428" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="line-height: 18.0pt; mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<span style="color: black;">Wcale nie będę
tu obrazoburczo (dla niektórych) pisać o tym, że mój kot jest dla mnie
równoznaczny z dzieckiem. Nie chodzi tu o relację zwierzę – właściciel. To
będzie o ludziach, którzy mają dzieci. A także znajomych i to takich posiadających
zwierzęta. I jeszcze jedno: niezwykle silną potrzebę zapoznawania swojego dziecka ze światem
przyrody ożywionej. To wszystko doprawione poczuciem, że wszyscy i wszystko
uznają dziecko za wspaniałe i niewinne. Czyli mały poradnik: dziecko vs obce
zwierzę.</span></div>
<a name='more'></a><br />
<div class="MsoNormal" style="line-height: 18.0pt; mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 18.0pt; mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<span style="color: black;">Rodzice często
traktują zwierzęta swoich znajomych jak ich przedłużenie. Skoro ci lubią ich
pociechę (a przynajmniej przecież sprawiają takie wrażenie ;) ), zwierzak z
automatu dostaje te same cechy. Przykro mi, ale tak nie jest. Pies i kot mają
prawo nie lubić waszego dziecka <br />
i właściciel niekoniecznie ma na to wpływ, powinniście to uszanować.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 18.0pt; mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<span style="color: black;">Tak jak
rodzice mają obowiązki wobec potomstwa, tak ja mam (i inni właściciele
czworonogów też mają) obowiązki wobec zwierzaka. W zasadzie nawet takie same –
zapewnić bezpieczeństwo. Młodzi rodzice często zapominają (mam nadzieję, że
mnie ta amnezja nie spotka), że zwierzęta to nie maskotki, a także że ich małe
dzieci nie do końca potrafią się z nimi obchodzić. Nie wiem, czy to sprawa hormonów,
miłości wcielonej, czy ogólnej podatności rodziców na wszystko, co słodkie.
Widzą małe dziecko z puchatym pieskiem i rozpływają się w zachwytach. Nie widzą
jednak, że piesek ma już prawie wyrwane łapki. Owszem, obrazek jest sam w sobie
słodki, warto jednak pozostać czujnym obserwatorem. Rodzice powinni uczyć swoje
dzieci, że zadają takiemu zwierzęciu ból i jak tego uniknąć. A jeśli dziecko
jest na tę wiedzę odporne – unikać zwierząt. Po prostu.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 18.0pt; mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4Up7BcRNy2mGKDkUVYFGUxYsZQVAMv6vxkvAocPCDA_Sv0LUni180OimM44FBfLk1kJqzBAl-DjhPB7xpTTdkSzqkywVOU2Ea5FSWcNjMT5VRXLb5FQIsclB-YPA74dVAwcdoWdB9pNCU/s1600/IMGP0115dsa.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4Up7BcRNy2mGKDkUVYFGUxYsZQVAMv6vxkvAocPCDA_Sv0LUni180OimM44FBfLk1kJqzBAl-DjhPB7xpTTdkSzqkywVOU2Ea5FSWcNjMT5VRXLb5FQIsclB-YPA74dVAwcdoWdB9pNCU/s1600/IMGP0115dsa.jpg" height="428" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="line-height: 18.0pt; mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<span style="color: black;">Jeżeli
zwierzak jest przyjazny, a dziecko względnie delikatne – super. Ale może być
inaczej. Mądry rodzic nigdy nie powinien na siłę przedstawiać zwierzaka swojemu
dziecku. Nie robicie tak przecież z obcymi psami spotkanymi na spacerze. To
samo powinno dotyczyć zwierząt znajomych. Nie chcę, żeby stała się krzywda ani
dziecku, ani mojemu kotu. Nie chcę z tego powodu niesnasek. Przecież to jest
zwierzę. Nie wiadomo, jak zareaguje. Jeśli wydaje się być przyjazne i
zainteresowane, możemy szaleć. Jeśli nie – kocie zadrapanie nie jest przyjemne,
podobnie ugryzienie przez psa. A zwierzak ma oprawo się bronić. Nawet przed
Waszym maleńkim, niewinnym dzieckiem. Dla zwierzaka to nadal potwór, który może
zadać ból. Nie ma to nic wspólnego z relacją właściciela do waszego dziecka. To
po prostu zwykła, instynktowna reakcja obronna. Zwierzakowi nie da się
wytłumaczyć, że to tylko dziecko, które nie wyrządzi krzywdy – przynajmniej nie
celowo. Dziecko można za to nauczyć, że zwierzak też odczuwa strach i ból.<span class="apple-converted-space"> </span>Warto, żeby rodzice też byli tego
świadomi. Mam wrażenie, że ludzie nieposiadający zwierząt często nie wyobrażają
sobie, że zwierzęta, podobne jak ludzie, są podatne na stres i wiąże się on z
różnymi dolegliwościami. Nie mam ochoty narażać na niego swojego kota, kiedy
nie muszę.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 18.0pt; mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 18.0pt; mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<span style="color: black;">Kiciowa boi
się obcych. Instynktownie wie, kiedy trzeba się ukryć. Zwykle wchodzi pod łóżko
i pojawia się, kiedy „zagrożenie” minie. Czasem nawet jeszcze przy gościach,
zwłaszcza jeśli już się z nimi zetknęła. Generalnie cieszy mnie taki sposób
wyrażania niepewności i zaniepokojenia, wolę ją w spokoju pod tym łóżkiem
zostawić. Jeśli będzie miała chęć na interakcje, to sama wyjdzie. Nie uznaję
przedstawiania jej komuś na siłę, szczególnie właśnie dzieciom. Po co mamy mieć
do siebie pretensje?</span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 18.0pt; mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 18.0pt; mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<span style="color: black;">„<i>Twoje dziecko
urwało ucho mojemu kotu!”</i></span></div>
<i>
</i><div class="MsoNormal" style="line-height: 18.0pt; mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<span style="color: black;"><i>„Twój kot
podrapał moje dziecko! Będzie miało szramy do końca życia!”</i></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 18.0pt; mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<span style="color: black;">I tak kończy
się wieloletnia przyjaźń.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 18.0pt; mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKHuvtVa8JIly9H4a2A4WXkuU-YwI8c664P9dYfTM2PxHNCcf_tK6PXASfw-ZihNHwKM5B6Iyk-HYEy9QyS0UBif8P7k0T4S2YVcEe4is9KIUxv4ok41Ch6D57li0hMu7XqN6nmXSxQAsy/s1600/IMGP0242dafsd.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKHuvtVa8JIly9H4a2A4WXkuU-YwI8c664P9dYfTM2PxHNCcf_tK6PXASfw-ZihNHwKM5B6Iyk-HYEy9QyS0UBif8P7k0T4S2YVcEe4is9KIUxv4ok41Ch6D57li0hMu7XqN6nmXSxQAsy/s1600/IMGP0242dafsd.jpg" height="428" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="line-height: 18.0pt; mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<span style="color: black;">Zawsze pytaj
czy Ty, a tym bardziej dziecko może pogłaskać psa/kota. Tylko właściciel jest w
stanie przewidzieć reakcję pupila i to nie zawsze w 100%. Twoje ryzyko. Może
zwierzakowi nie spodoba się Twój zapach, brak zegarka, wzrok, cokolwiek. W
końcu to zwierzę, motorem jego działania są instynkty, racjonalizm i dobre
maniery są mu obce. Dotyczy to także zwierzaka znajomych. Reaguj też, jeśli
dziecko nie jest w kontakcie ze zwierzęciem wystarczająco delikatne. Nawet
Twoim zwierzęciem. Inaczej może stać się krzywda – zwierzakowi lub dziecku,
jeśli tamto zechce się w końcu obronić.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="color: black;">Nie twierdzę, że należy dzieci od zwierząt izolować.
Kontakt ze zwierzakami jest dla pociech na pewno bardzo rozwijający,
stymulujący i pouczający. Daje też dużo radości. Nie zwalnia jednak rodziców z
rozsądku.</span></div>
ważkihttp://www.blogger.com/profile/11293304963905954215noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-2686690286629436088.post-1073743780228220932015-03-10T11:44:00.001+01:002015-03-10T11:44:24.113+01:00"Szczotko, szczotko, hej szczoteczko, zatancz ze mną, tańcz w kółeczko"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg576KJ8-z7nVPlsgB0vhpsIqdc8PwVq98CHgVd6eyEsOotVBXCecJ25eGQQbdrDF7wxzIKjRSg3XaVEjl7AmHLHBeUxmangLUc3H0XRKKyNOfTfUKSmBOYuqJ9pqJsskq2U2wOX0KUYw0Y/s1600/IMGP2755klo.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg576KJ8-z7nVPlsgB0vhpsIqdc8PwVq98CHgVd6eyEsOotVBXCecJ25eGQQbdrDF7wxzIKjRSg3XaVEjl7AmHLHBeUxmangLUc3H0XRKKyNOfTfUKSmBOYuqJ9pqJsskq2U2wOX0KUYw0Y/s1600/IMGP2755klo.JPG" height="428" width="640" /></a></div>
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:DoNotOptimizeForBrowser/>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]-->
<br />
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Dzisiaj opiszę rzeczy banalnie
proste (i w swej prostocie genialne) oraz niesamowite miejsce, gdzie można je
zakupić i jednocześnie cofnąć się w czasie. Szczotki wszelkiej maści– bo o nich
mowa, przedmioty użytku jak najbardziej codziennego, którym nie poświęcamy
zwykle zbyt wiele uwagi i traktujemy po macoszemu. A szkoda.</div>
<a name='more'></a><br />
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Do zakupu części ze szczotek, o
których chcę dziś napisać, zostałam niejako zmuszona przez zmianę mieszkania.
Ale tak naprawdę, czekałam na nią, by usprawiedliwić sobie ten zakup, bo
planowałam go od dawna. Myślałam, że zakupię po prostu nieco bardziej
tradycyjne i estetyczne wersje szeroko dostępnych produktów. Dostałam znacznie
więcej. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Po raz pierwszy wpadłam na
<a href="http://www.szczotkarnia.pl/">szczotkarnia.pl </a>,szukając czesadła z włosia dzika. Nie dokonałam wówczas zakupu
i szczotki do włosów mam z innych form. Zobaczyłam tam jednak masę innych
szczotek, które przykuły moją uwagę i zapragnęłam je mieć. Chęć ta nie minęła i
po dłuższym czasie zakupiłam kilka szczotek, ale już nie do włosów. Nie
chciałam jednak kupować w ciemno – na stronie jest masa szczotek w najróżniejszych
opcjach, ale doczytałam, że w Warszawie jest możliwość zakupu stacjonarnie.
Wybraliśmy się tam ze Ślubnym i (przynajmniej ja) zostałam oczarowana. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Malutki pawilon, którego przestrzeń
przepełniają szczotki, znajdziemy na bazarku. Wszystko wygląda tu jak z innej
epoki lub przynajmniej innego miasta. To taka podróż sentymentalna, podróż w
czasie. Kiedy sprzedawcy – w wieku moich rodziców – zaczęli mówić o „mamie”
wyrabiającej owe szczotki – byłam kupiona. Nie pozostawało mi więc nic innego,
jak kupić całkiem sporo szczotek. A i tak planuję kupić więcej. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Zakupy na miejscu okazały się
strzałem w dziesiątkę także po innym względem. Możliwość dotknięcia każdego
wyrobu była dla mnie dość istotna – w niektórych przypadkach nawet bardzo.
Mogłam też wybrać najróżniejsze warianty układu włosia – także wizualnie się od
siebie różniące, tylko ze względów estetycznych. Nie musiałam się też
zastanawiać, jakiej wielkości są w rzeczywistości, co też okazało się mieć
spore znaczenie. A sprzedający byli bardzo mili i doskonale znali swoje
produkty. Nie tylko potrafili mi doskonale doradzić, ale też dali mnóstwo
wskazówek pielęgnacyjnych. To była naprawdę cudowna odmiana dla masówek w
sklepach i nierzeczowych sprzedawców. Takie rękodzielnictwo i tradycyjne
wytwórstwo ma dla mnie niesamowity urok i coraz bardziej go brakuje w
dzisiejszym świecie. Jakie więc te szczotki, pytacie? </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<h3 class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Szczotka i zmiotka do podłogi.</h3>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQAMusy141acHC4C6Mnd5bKn32AUf3DNajWXgPE-UwR704a_YCgtJJ9GCVZvBF1jgE0P7uOxamfjKP_l_hP3ZAs3sKWccXTje5kPpGd0x-DvsJ7g_uZLA1JaFEGWOWZpKlwjRqwODR5Gs6/s1600/IMGP2754kl.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQAMusy141acHC4C6Mnd5bKn32AUf3DNajWXgPE-UwR704a_YCgtJJ9GCVZvBF1jgE0P7uOxamfjKP_l_hP3ZAs3sKWccXTje5kPpGd0x-DvsJ7g_uZLA1JaFEGWOWZpKlwjRqwODR5Gs6/s1600/IMGP2754kl.JPG" height="428" width="640" /></a></div>
<h3 class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
</h3>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Oczywiście, mogłabym kupić jakąś
tanią, plastikową wersję. A pewnie nawet drewnianą. Jednak ta wiedeńka urzekła
mnie swoim kształtem – i bardzo dobrze. Dzięki temu odkryłam to miejsce i
wierzę, że ona sama będzie znacznie trwalsza, ale też lepsza dla parkietu. No i
faktycznie chce się nią zmiatać <span style="font-family: Wingdings; mso-ascii-font-family: "Times New Roman"; mso-char-type: symbol; mso-hansi-font-family: "Times New Roman"; mso-symbol-font-family: Wingdings;"><span style="mso-char-type: symbol; mso-symbol-font-family: Wingdings;">J</span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<h3 class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Szczotka do ciała</h3>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpv0Whk-4XcuJBwBLxnkGfY5Oc5p6uVTQylVWOSV2wIX9JEcQCDx65nhawpzRmRMuJs0kBhurHcrqTg3VYjk7A2NOvdWWbcOmAWnw9b3pf45h6v__Z8_4Gmv5L-ZFP_0LcwE8RMVcNr4nK/s1600/IMGP2635gyh.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpv0Whk-4XcuJBwBLxnkGfY5Oc5p6uVTQylVWOSV2wIX9JEcQCDx65nhawpzRmRMuJs0kBhurHcrqTg3VYjk7A2NOvdWWbcOmAWnw9b3pf45h6v__Z8_4Gmv5L-ZFP_0LcwE8RMVcNr4nK/s1600/IMGP2635gyh.JPG" height="428" width="640" /></a></div>
<h3 class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
</h3>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Do masażu na sucho. Dopiero przy
tej szczotce pokochałam ten zabieg. Miałam już różne drapaki przeznaczone do
tego celu, ale ta całkowicie skradła moje serce. Jest idealnej twardości
(dzięki możliwości macania na żywo) i uwielbiam się nią masować.</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<h3 class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Szczotka do butów</h3>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZAXuw7QEO6WyhWgjS3w9ZMWVbjpR4SlExFIsVFzcjExx5rLwLVDHms_5tsZQSX2FC9caMIk5evpXYL1ikLwLgs01LjpfAcNIklu-SbAYJa7rNuOf2Q-ussvFfU5TslK2giWj7r0z8xi-u/s1600/IMGP2647frplp.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZAXuw7QEO6WyhWgjS3w9ZMWVbjpR4SlExFIsVFzcjExx5rLwLVDHms_5tsZQSX2FC9caMIk5evpXYL1ikLwLgs01LjpfAcNIklu-SbAYJa7rNuOf2Q-ussvFfU5TslK2giWj7r0z8xi-u/s1600/IMGP2647frplp.JPG" height="428" width="640" /></a></div>
<h3 class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></h3>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Nie planowałam jej kupować, ale
była tak cudowna, wspaniale miękką, że nie mogłam się oprzeć. Jednak przez tą
miękkość (są też twardsze, jak kto woli) nadaje się bardziej do rzeczy z
miękkiej skórki. Idealna do dbania o rękawiczki, paski, czy portfele. A przed
pierwszym użyciem idealna po prostu do miziania :)</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<h3 class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Szczotka do ubrań</h3>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDgH22qboNIGkmxfCuUJsCVCaHTf3nOFxzrNPF5U1hF4n3BJ0l4lMJPzm6IoQyzynzf7rh3kQx8-JPr7M7XKOTll-MdF1KJ5NAL0CDExgWi07hz0aSq8diDD1NWYThQxHP8sUoY0-WMp0y/s1600/IMGP2638gft.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDgH22qboNIGkmxfCuUJsCVCaHTf3nOFxzrNPF5U1hF4n3BJ0l4lMJPzm6IoQyzynzf7rh3kQx8-JPr7M7XKOTll-MdF1KJ5NAL0CDExgWi07hz0aSq8diDD1NWYThQxHP8sUoY0-WMp0y/s1600/IMGP2638gft.JPG" height="428" width="640" /></a></div>
<h3 class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
</h3>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Zakupiłam, bo wyczytałam gdzieś, że
jest 'must have' do wełnianych ubrań. Przy jej pomocy można odświeżyć wełniany
płaszcz, czy marynarkę, pozbyć się z nich zapachów, a nawet nieznacznych
zabrudzeń. Używam jej teraz do niemal wszystkich ubrań i darzę wielką miłością
. Rewelacyjnie pomaga się pozbyć zmechaceń nawet z najdelikatniejszych ubrań
(kaszmir) i nie obawiam się o zrobienie dziur, co zdarzało się przy użyciu
elektronicznej golarki. To wielki sprzymierzeniec garderoby! Na żywo także
mogłam wybrać twardość tej szczotki (zależną oczywiście od użytego włosia) i ze
względu na delikatne tkaniny wzięłam nieco miększą. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<h3 class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Szczotka do brody i szczotka
fryzjerska</h3>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg72rZ77tFJMK3cTfg2ZuegNtAN23FbbE0exd4P-YqZmCjGVFUIqDl_jR5105hTOALYuH6LGk451QqkiBR8jx_U8Xbg35_sK2ynB-q-JDj6GCATAiIkQDz0H8bz-Mj3Sl8OrlVlnmLXvIJZ/s1600/IMGP2647fr.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg72rZ77tFJMK3cTfg2ZuegNtAN23FbbE0exd4P-YqZmCjGVFUIqDl_jR5105hTOALYuH6LGk451QqkiBR8jx_U8Xbg35_sK2ynB-q-JDj6GCATAiIkQDz0H8bz-Mj3Sl8OrlVlnmLXvIJZ/s1600/IMGP2647fr.JPG" height="428" width="640" /></a></div>
<h3 class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
</h3>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
To coś bardziej dla Ślubnego ;)
Brodówka jest bardzo fajna i Ślubny mocno sobie ją chwali – tyle mogę w tym
temacie napisać. Plus, że broda faktycznie wygląda lepiej po jej użyciu, ale
nie jest to broda na drwala/Mikołaja, więc nie wiem, jak poradziłaby sobie z
takimi gabarytami. Podejrzewam jednak, że dobrze. Karkówka to z kolei taki
kaprys, ale bardzo przydatny. Zdarza mi się podcinać włosy Ślubnemu, sama też
rzadko oddaję się fryzjerom, a to małe cudo, nie dość, że ładne, to jeszcze
bardzo pomocne.</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Polecam te szczotki bardzo! Oferta
jest niesamowicie szeroka i każdy znajdzie coś na swoje potrzeby. Szczotki do
włosów także znajdziecie tam najrozmaitsze. Wykonanie jest solidne i
estetyczne, podejrzewam więc, że będą się świetnie trzymać – nie będzie to więc
zakup na chwilę. A jeśli macie okazję, koniecznie zajrzyjcie do ich lokalizacji
w Warszawie <span style="font-family: Wingdings; mso-ascii-font-family: "Times New Roman"; mso-char-type: symbol; mso-hansi-font-family: "Times New Roman"; mso-symbol-font-family: Wingdings;"><span style="mso-char-type: symbol; mso-symbol-font-family: Wingdings;">J</span></span></div>
ważkihttp://www.blogger.com/profile/11293304963905954215noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-2686690286629436088.post-46970575341992557112015-02-24T17:13:00.001+01:002015-02-24T17:16:34.872+01:00DIY czyli recyklingowe pojemniki na przyprawy<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:DoNotOptimizeForBrowser/>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]-->
<br />
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgK42mbPtIXq_fPQvAy0HaiCG3wa2Ib79XvDBz0JZaH2FN5isBNYiv8f9W0AXsrIk1Bex77BCys6CyZihMHS9dugq2Qm8GxtTnrEKeTpQQ0sw3BF1RtcFOU4VRkgk0Xk_sit6Gj_VviZP27/s1600/IMGP2626m.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgK42mbPtIXq_fPQvAy0HaiCG3wa2Ib79XvDBz0JZaH2FN5isBNYiv8f9W0AXsrIk1Bex77BCys6CyZihMHS9dugq2Qm8GxtTnrEKeTpQQ0sw3BF1RtcFOU4VRkgk0Xk_sit6Gj_VviZP27/s1600/IMGP2626m.jpg" height="428" width="640" /></a></div>
<br />
W kilku słowach o prostym i
przyjaznym dla środowiska sposobie na wykonanie pojemniczków do przechowywania
przypraw.<br />
<a name='more'></a></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
W tym wypadku działając w sposób,
który lubię, zniosłam kilka swoich antypatii. Lubię robić różne projekty DIY.
Nie lubię natomiast: niepotrzebnego generowania śmieci, przechowywania przepraw
w zakupionych torebkach, ani kupowania rzeczy, za które muszę przepłacać. Zioła
i inne przyprawy trzymane w oryginalnych opakowaniach (o ile nie kupujemy
takich w słoiczkach) dość szybko wietrzeją. Dodatkowo generują nieporządek. W
gąszczu torebek ciężko znaleźć tę potrzebną, a ich zawartość łatwo się wysypuje
tam, gdzie nie trzeba. Najlepszym rozwiązaniem jest przechowywanie ich w
słoiczkach. Na rynku jest oczywiście sporo gotowych rozwiązań, jednak nie
znalazłam takich, które spełniałyby moje wymagania – w kwestii estetycznej i
praktycznej. Nie szukałam jednak długo, ponieważ znalazłam na to inne
rozwiązanie. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Chyba w każdym domu znajdzie się
materiał na takie pojemniczki. Kupujemy różne spożywcze produkty, pakowane we
wszelkiej maści i wielkości słoiczki. Zamiast je wyrzucać, można je
wykorzystać. U mnie najlepiej sprawdzają się w tym celu słoiczki po
koncentracie pomidorowym. Oczywiście,
przesypanie ziół do takich słoiczków, to jeszcze nie DIY, a jedynie (i aż)
recykling. Nie byłabym sobą, gdybym nie postarała się nadać przyjemniejszej
wizualnie formy. W tym wypadku także zdecydowanie bardziej praktycznej. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSx7NTHt0HwF3jJ9gKGIc3X7lulMaP0yj3fEc9cNzRNlj1A9a8wyPc2IMbzSL-F8LJ7mdgPjRS7G2skBaOBrPTDCdJKqBqKw3wbHMHjW1MuDB9s-6LRZ2eLUqdjB7qgh20SNVi7aeYk4gw/s1600/IMGPk2627.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSx7NTHt0HwF3jJ9gKGIc3X7lulMaP0yj3fEc9cNzRNlj1A9a8wyPc2IMbzSL-F8LJ7mdgPjRS7G2skBaOBrPTDCdJKqBqKw3wbHMHjW1MuDB9s-6LRZ2eLUqdjB7qgh20SNVi7aeYk4gw/s1600/IMGPk2627.JPG" height="428" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Słoiczki po produktach firmy Kamis – musztardach i
ziołach - wyglądają pięknie, ale są mniej praktyczne. Zajmują więcej miejsca i
trudno trzymać je w taki sposób, by widzieć wszystkie podpisy.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Wszystkie słoiczki oczywiście
wymyłam i pozbawiłam etykiet. Zakrętki nadal jednak szpeciły, brakowało mi też
podpisu. Przy ilości używanych przeze mnie ziół, nie jestem w stanie wszystkie
rozpoznawać po wyglądzie, nie jest to też na dłuższą metę praktyczne. Dlatego
przykrywki musiały przejść metamorfozę. To się nawet świetnie składało, bo
właśnie w tym miejscu najchętniej widziałam podpis. Przechowuję przyprawy w zbiorczych
pojemnikach w szafce kuchennej. Kiedy wyciągam taki pojemnik, najłatwiej po
podpisie z góry znaleźć to, czego szukam. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhVlU0PJQtxSUQYQ_x3f23Y3L0LucFsEhWgJkaTpgivkwRalk8E9BKHhPp13WkCJGvWAt6cO7GMu2eBRBcZiMobESysrDuAbcLU-HoAMRGSQrYc9PGQ92Wx8-SocBcgQhfMYT28Hlu75YoD/s1600/IMGP2k626.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhVlU0PJQtxSUQYQ_x3f23Y3L0LucFsEhWgJkaTpgivkwRalk8E9BKHhPp13WkCJGvWAt6cO7GMu2eBRBcZiMobESysrDuAbcLU-HoAMRGSQrYc9PGQ92Wx8-SocBcgQhfMYT28Hlu75YoD/s1600/IMGP2k626.jpg" height="428" width="640" /></a></div>
<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Pokrywki pomalowałam białą farbą.
Próbowałam farby w sprayu i malowania pędzelkiem. Pierwsza daje ładniejszy
efekt, ale zajmuje znacznie więcej czasu, łatwiej też tą metodą pomalować coś,
czego nie zamierzaliśmy. Ostatecznie wybrałam więc farbę z puszki. Trzeba tylko
zwrócić uwagę, by nadawała się do metalu, a same nakrętki dobrze jest wcześniej
odtłuścić. Ja przetarłam je spirytusem salicylowym, może też być denaturat. Po
nałożeniu zadowalającej ilości warstw ( w przypadku sprayu więcej), dodałam
pasek farbą tablicową. To pozwala mi podpisywać zawartość, ale też dowolnie ją
zmieniać – w końcu nie wszystkie przyprawy należą do stałej puli. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Tym sposobem zdobyłam pojemniki na
miarę swoich potrzeb i nieco oszczędziłam środowisko. Pieniądze w sumie też, bo
koncentrat kosztuje niewiele (mniej niż dwa złote)i jest po prostu zużuwany, a
resztę potrzebnych materiałów miałam. Nawet jednak, gdybym musiała kupić farby,
wyszłoby taniej niż większość dostępnych w sklepach pojemników, no i mogę
pomalować jeszcze wiele innych rzeczy. Krótko mówiąc, frajda przy robieniu plus
sporo dodatkowych profitów ;)</div>
ważkihttp://www.blogger.com/profile/11293304963905954215noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2686690286629436088.post-63745428290140217302015-01-13T13:59:00.003+01:002015-01-23T20:41:05.309+01:00Już jestem<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQ5xrPrPSMS5n1CmAYVMrHRHg-WQjsnhyphenhyphenZbriMcLkunzzuV8ZCKuJ98Jpljej4GW5DWAIJgwwRUdkN-vqSy0qMhhe43X2Aqz87m_EJBGPmg-LdON0RCVhZ-4e2GJ7qXemtKnPS8wtCZr_3/s1600/IMAG1067.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQ5xrPrPSMS5n1CmAYVMrHRHg-WQjsnhyphenhyphenZbriMcLkunzzuV8ZCKuJ98Jpljej4GW5DWAIJgwwRUdkN-vqSy0qMhhe43X2Aqz87m_EJBGPmg-LdON0RCVhZ-4e2GJ7qXemtKnPS8wtCZr_3/s1600/IMAG1067.jpg" height="382" width="640" /></a></div>
Po dłuższym detoksie powracam do sieci. Wspaniale zgrał się on z przyjściem nowego roku, bo pozwolił mi jeszcze bardziej ograniczyć odwiedzane strony. Jeżeli czegoś nie brakowało mi podczas tego ograniczonego dostępu do sieci, to znaczy, że powinnam całkiem z tego zrezygnować. Wygląda na to, mogłabym faktycznie zrezygnować z wielu takich stron. Nawet z Facebooka.<br />
<a name='more'></a> Mocno ograniczyłam listę przeglądanych blogów, większość "znajomych" na fb zwyczajnie zablokowałam, by nie widzieć nieinteresujących mnie statusów i zdjęć. Ponoć od przybytku głowa nie boli, ale to powiedzenie powstało przed erą internetu. Nie oznacza to jednak, że wszystkie strony są złe i nie mam już czego w sieci szukać. Wracam więc, tam, gdzie nadal mnie ciągnie i wracam także tutaj.<br />
<br />
Koniec i początek roku przebiegały u mnie pod znakiem ogarniania przestrzeni. Nic też nie wskazuje na to, by miało się to szybko zmienić. Przeprowadzka, dodatkowo połączona z urządzaniem wnętrza od zera, to duże przedsięwzięcie, ogarnięcie wszystkiego wymaga czasu. Jeden z naszych pokoi jest wielkim magazynem. Wchodzenie do niego łączy się zwykle z głębokim westchnieniem. Dziś przykładowo (bezskutecznie zresztą) poszukiwałam w nim dziurkacza do papieru. Oczywiście, taki wycinający ważki znalazłam bez problemu, niestety potrzebuję najzwyklejszego i, mimo podpisanych kartonów, nie mam pojęcia, gdzie może być. Staram się jednak podchodzić do tego ze spokojem i powoli wiję to nasze gniazdko. Zdarzają mi się też chwile niepomiernej radości, kiedy odkrywam w sklepie coś takiego (jak na zdjęciu) i mogę to przytargać do domu. To wspaniałe, że gdzieś na świecie ktoś projektuje coś tak dla mnie miłego.<br />
<br />
<br />
Wiem, że początek roku można już uznać za miniony. Wydaje mi się jednak, że 13. to także taka dobra data, by życzyć wszystkim szczęśliwego nowego roku i przede wszystkim, wytrwania w Waszych postanowieniach!ważkihttp://www.blogger.com/profile/11293304963905954215noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-2686690286629436088.post-58079501514373471252014-12-10T18:17:00.001+01:002014-12-10T18:17:14.046+01:00Jeszcze tu wrócę!<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:DoNotOptimizeForBrowser/>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]-->
<br />
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Tak, wrócę, tylko się ogarnę. Póki
co, mieszkam na kartonach, czuję się jak w magazynie. Próbuję ogarnąć
przestrzeń. Na razie przegrywam z systemem :) Nie mam też internetu.
To kolejny z mnóstwa wędrujących terminów. Mimo wszystko jestem cierpliwa. Całe
to przeprowadzkowe przedsięwzięcie wyćwiczyło mnie w cierpliwości. Martwię się
jedynie, czy dam radę upiec na święta <a href="http://vvazki.blogspot.com/2013/12/jak-wszedzie-pierniki.html">pierniczki </a>:)</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Odnośnie samej przeprowadzki nasuwa
mi się jedna refleksja. W nowym mieszkaniu bardziej niż pierwsza herbata w nim
wypita, cieszy to, że kot odnalazł kuwetę i jej nie zignorował ;)</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Tymczasem życzę miłych przygotowań
do świąt i może, na wszelki wypadek, także ich samych ;) Nie wiem, kiedy
odzyskam dostęp do wirtualnego świata. Daję się więc pochłonąć swoim pudełkom –
szkoda że nie takim opakowanym w kolorowy papier i przewiązanych wstążką... Tymi
jednak też się w międzyczasie zajmę!</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Wesołych świąt lub po prostu
świetnej końcówki roku!</div>
ważkihttp://www.blogger.com/profile/11293304963905954215noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2686690286629436088.post-25350407016385664902014-11-28T21:46:00.000+01:002015-01-23T20:50:44.953+01:00Cyclades<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYprkwDyNGt8sa7KNA4-XPc7oem1u-MI987RwUAta73t7YghPZc1Ge7w5S8gfMUECDIkILO9xXe8XFEfzEWYe5ZBdDCIiHoTnmpDCsGT06H_UPbKWjxIHWn0wKTH_uxZ0h2hYPLV0IaOFB/s1600/cyclades_cover.90225.1180x0.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYprkwDyNGt8sa7KNA4-XPc7oem1u-MI987RwUAta73t7YghPZc1Ge7w5S8gfMUECDIkILO9xXe8XFEfzEWYe5ZBdDCIiHoTnmpDCsGT06H_UPbKWjxIHWn0wKTH_uxZ0h2hYPLV0IaOFB/s1600/cyclades_cover.90225.1180x0.jpg" height="492" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="http://www.rebel.pl/product.php/1,302/19807/Cyklady-Cyclades-edycja-polska.html">źródło</a></td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"></td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"></td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"></td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"></td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"></td></tr>
</tbody></table>
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:DoNotOptimizeForBrowser/>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]-->
<br />
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br />
Przedstawiam Wam dzisiaj grę, która
zapewniła nam wiele rozrywki zeszłej zimy. Bardzo lubimy w nią grać, ale może
się nie spodobać tym, którzy nie przepadają za dużą konkurencyjnością w grach.
Mimo to, warto spróbować. Dla nas gra miała jeszcze jedną dodatkową atrakcję,
ale o tym w dalszej części.<br />
<a name='more'></a></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Cyclady to gra osadzona w antycznym
świecie greckich bóstw. Gracze rywalizują ze sobą o kontrolę nad wyspami
tytułowego archipelagu (?). Muszą też rozwijać swoje posiadłości – wygrywa ten,
kto pierwszy zbuduje dwie metropolie. Niestety, świat starożytny, to również
świat, którym rządzi pieniądz. I bogowie. Ale ci są zwyczajnie przekupni.
Trzeba więc kontrolować jak najwięcej rogów obfitości, które znajdują się na
wyspach i okolicznych wodach. Z nich co turę mamy przypływ monet.</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiA_gesXuy3p1GjjyxoYsZ3UCRsc-nXrHbDlkmqJzRfC0iwAQM6IZuRWr2_SfodrhCqW5dKoPob0JSAENvmc-zzNU8JpzFzCDka9u9BXvO0F0SSiHLjp_af9hKshHjpC4DTq7AqE5IpzFXV/s1600/jhg.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiA_gesXuy3p1GjjyxoYsZ3UCRsc-nXrHbDlkmqJzRfC0iwAQM6IZuRWr2_SfodrhCqW5dKoPob0JSAENvmc-zzNU8JpzFzCDka9u9BXvO0F0SSiHLjp_af9hKshHjpC4DTq7AqE5IpzFXV/s1600/jhg.jpg" height="428" width="640" /></a></div>
<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Aby wykonać jakąkolwiek akcję,
trzeba kupić sobie przychylność odpowiedzialnego za nią boga. Na przykład Mars
odpowiedzialny jest za działalność militarną. Chyba że mówimy o flocie –tą
zarządza już Neptun itd. W turze dany bóg sprzyja tylko jednemu graczowi. Jednak
bogowie są przychylni tym, którzy zaproponują im więcej, można więc liczyć na
to, że uda się przelicytować innego gracza. Dodatkowo możemy sobie kupić
przychylność innych mitologicznych stworzeń. Cyklop będzie ochraniał naszą
wyspę przed podpłynięciem obcej floty, a Mojry pozwolą skraść złoto innemu
graczowi. Trzeba mieć dobrą, aczkolwiek elastyczną strategię, czasem nieco
szczęścia (dobry rzut kostką może pomóc w wygranej pozornie straconej walki). </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
Gra jest naprawdę dobrze
przemyślana i bardzo przyjemna. Może w nią grać od dwóch do pięciu osób. Każdy
dostaje swój lud i flotę. No właśnie. To jest gra z duża ilością figurek i są
to plastikowe figurki. Jak już kiedyś pisałam (<a href="http://vvazki.blogspot.com/2013/10/a-touch-of-evil.html">Touch of evil</a>) dla nas jest to
ogromna wartość dodana takiej gry. Właśnie z tego powodu zajęła nam tyle
zimowych wieczorów. Nie dlatego, że tak namiętnie w nią graliśmy. To oczywiście
także, ale nigdy nie graliśmy w nią tylko we dwoje. My po prostu całą zimę
spędziliśmy malując te figurki. To była dla nas świetna rozrywka. Jednak jeśli
nie fascynuje Was malowanie takich maleństw, nie martwcie się. Bez pomalowania
figurki są nadal rozróżnialne między sobą – kolorem i kształtem. Można
spokojnie grać nie przejmując się monochromatycznością armii ;)</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhokYJH86HO0B2ARLnj8V1nfmN-Wuu_Kxs8zvX-zyb8Z083x75Zx-9nd04riLS4Ci_1vG-zSsTcowqbv8xmFHFOsBxZwqi4NUMSAPv9q8meL4HARzhSjOfx-XKxmxBJ3YGcc5GwayPmWT4y/s1600/IMGP0994gfd.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhokYJH86HO0B2ARLnj8V1nfmN-Wuu_Kxs8zvX-zyb8Z083x75Zx-9nd04riLS4Ci_1vG-zSsTcowqbv8xmFHFOsBxZwqi4NUMSAPv9q8meL4HARzhSjOfx-XKxmxBJ3YGcc5GwayPmWT4y/s1600/IMGP0994gfd.jpg" height="428" width="640" /></a></div>
<br /></div>
<span style="font-family: "Times New Roman"; font-size: 12.0pt; mso-ansi-language: PL; mso-bidi-language: AR-SA; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL;">Graliście? Podobało się Wam? Lubicie malować figurki? Ślubny już
nieśmiało poszukuje kolejnej gry, która będzie też taką manualną rozrywką ;) </span>ważkihttp://www.blogger.com/profile/11293304963905954215noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-2686690286629436088.post-35142413635448537482014-11-20T18:37:00.001+01:002015-01-23T20:51:54.063+01:00Coraz bliżej święta...a przeprowadzka jeszcze bliżej-Wiesz, trochę mi smutno, że się wyprowadzamy.<br />
-Przecież chcemy się stąd szybko wynieść!<br />
-Tak, ale to mieszkanie to jednak tyle wspomnień...<br />
-...?<br />
-W końcu oświadczyłeś mi się w tym szkaradnym mieszkaniu!<br />
-...To oświadczę ci się jeszcze raz, w nowym. Chcesz?<br />
-Chcę! A będzie pierścionek?<br />
-A co to za zaręczyny bez pierścionka?!<br />
<br />
No i widzicie teraz mam problem, bo jak mu powiedzieć, że wolę kolczyki? :)<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
Po wielu bojach i przebojach, w których główną nutą było „przekładamy termin”, zakończyliśmy dziś grubsze prace wykończeniowe. W końcu nieco odetchnę. Dalej powinno się już obyć bez niespodzianek. Czekamy jeszcze tylko na podłogę i meble do kuchni i możemy się przeprowadzać. Już bardzo nie możemy się doczekać!<br />
<br />
Ledwo zdążyłam też ponarzekać Ślubnemu, że w sumie przykro mi, że nic z takich wykończeniowych rzeczy nie zrobiliśmy sami – moje „marzenie” się ziściło. To chyba ta przedświąteczna aura ;) Dziś wprowadziliśmy jeszcze na szybko jedną poprawkę. Ekipa nie zdążyłaby już tego pomalować, więc sami to zrobimy :) Cieszę się, bo właśnie malowanie podoba mi się najbardziej. Nie oszukujmy się zresztą – nie umiałabym zrobić nic innego ;) Tymczasem mam piękną wizję, typową dla amerykańskich filmów. Ja w dżinsowych ogrodniczkach, na naszych głowach kapelusze z gazety i wałki w dłoniach. Ślubny maluje, a ja pięknie wyglądam. Ewentualnie maluję mu nos :)To kto może mi pożyczyć ogrodniczki? Bo bez nich nici z wyglądania i jeszcze będę musiała poważnie z tym wałkiem biegać!<br />
<br />
Zobaczcie, kto najbardziej nie chce nic robić, tylko czeka na nowe mieszkanko i kontroluje proces pakowania:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNOphA30Kk9RuCe9f-HUzoUho0XcPunAe4qUkwo-TKZhdghZMFYLCgK4c9o9GeZ_AAjsYf1jS4RpJ27FDHMkwZs77G70cz3aPaYzIqkU9Tj_hNd-R8eQG4fIh2VaH6S68EVOYzJT-Mb6Au/s1600/IMAG0985.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNOphA30Kk9RuCe9f-HUzoUho0XcPunAe4qUkwo-TKZhdghZMFYLCgK4c9o9GeZ_AAjsYf1jS4RpJ27FDHMkwZs77G70cz3aPaYzIqkU9Tj_hNd-R8eQG4fIh2VaH6S68EVOYzJT-Mb6Au/s640/IMAG0985.jpg" /></a></div>
<br />
<br />
Chcę jeszcze napisać o tym, jakie frustrujące jest wieczne przekładanie terminów i niedotrzymywanie umów. Rozumiem, że zdarzają się czasem nieprzewidziane wypadki, ale generalnie powinno się przecież traktować umowy poważniej. Niezwykle częste jest, że deweloperzy spóźniają się z terminem oddania mieszkań. Wiele ludzi reaguje na to ze zrozumieniem i kwitują to stwierdzeniem „norma”. Tymczasem mnie to oburza – zarówno takie spóźnienia, jak i pobłażanie im. To w końcu umowa – i to nie „na gębę”. Gdybym np. spóźniła się z opłatą za świadczenie usług telekomunikacyjnych, wiecznie przesuwała termin ostatecznej spłaty, nikt nie patrzyłby na to pobłażliwie. To nie jest w porządku, że niektórzy mogą sobie pozwolić na więcej. Wiem, że tak już jest i niektórzy są jakby poza prawem, ale nie należy się na to zgadzać, ani twierdzić, że to normalne. Gdyby pracodawca wiecznie odkładał termin zapłaty, też bylibyście niezadowoleni - i słusznie. Oczywiście, w przypadku budowy bloku mogą się zdarzyć różne czynniki opóźniające całą sprawę. Zadaniem dewelopera, jest jednak ich przewidzenie i zagwarantowanie sobie odpowiedniego zapasu czasu. W końcu robią to zawodowo i wiedzą co i jak. Mimo to nie znam nikogo, kto dostałby mieszkanie w terminie. Nie znam nawet nikogo, kto zna kogoś takiego ;) Oficjalne dane z 2012 roku mówią jednak (tylko i aż) o 39%, a i tak nastąpiła wtedy pewna poprawa, podyktowana kiepską sytuacją na rynku. Dlaczego więc deweloperzy tego nie uwzględniają w swoich kalkulacjach? Pewnie łatwiej jest sprzedać mieszkanie, które będzie do odbioru „za rok”, niż za półtorej. Oczywiście tracą na tym tylko klienci, bo kary, jakie czasem są określone przez umowę w przypadku takiego opóźnienia, są zapewne wliczone w wyjściowy koszt mieszkania. Tymczasem klient traci nie tylko finansowo – jeśli ma kredyt hipoteczny. Generuje to także szereg innych problemów. Może się komuś chociażby kończyć umowa wynajmu itd. Dlatego błagam, w przyszłości nie mówcie, że to jest normalne. Normalne jest dotrzymywanie umów!<br />
<br />
Dziś już jednak się tym nie martwię. Choć wszystko się opóźniało i miałam czasem chęć mordować niektóre osoby. Spokojnie czekam na podłogę. Teraz mam inne, bardziej bieżące zmartwienia. Dobrze, że Ślubny ma jeszcze cierpliwość ich wysłuchiwać. Wiecie, generalnie bardzo chcemy się już przeprowadzić i wiecznie narzekam na obecne mieszkanie. Jednak ostatnio naszły mnie pewne wątpliwości:<br />
<br />
-Wiesz, trochę mi smutno, że się wyprowadzamy.<br />
-Przecież chcemy się stąd szybko wynieść!<br />
-Tak, ale to mieszkanie to jednak tyle wspomnień...<br />
-...?<br />
-W końcu oświadczyłeś mi się w tym szkaradnym mieszkaniu!<br />
-...To oświadczę ci się jeszcze raz, w nowym. Chcesz?<br />
-Chcę! A będzie pierścionek?<br />
-A co to za zaręczyny bez pierścionka?!<br />
<br />
No i widzicie teraz mam problem, bo jak mu powiedzieć, że wolę kolczyki? :)ważkihttp://www.blogger.com/profile/11293304963905954215noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-2686690286629436088.post-39167305996180441652014-10-28T18:55:00.000+01:002015-01-23T21:30:26.445+01:00Zwierzęta domowe<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXdt3cYOjgTjsTh3vCBaqMALJB9y0orS8UT2j2g5rux7VekyM5Dpe3F_k-MYgksMRVKMBhclKyLatYyx2VyE-JW7pw-mtwbLA5QrSPL0OgHf-B_slMzC5NvKtRhTueC_qxEGlfPZH14X3b/s1600/IMAG0976h-1.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXdt3cYOjgTjsTh3vCBaqMALJB9y0orS8UT2j2g5rux7VekyM5Dpe3F_k-MYgksMRVKMBhclKyLatYyx2VyE-JW7pw-mtwbLA5QrSPL0OgHf-B_slMzC5NvKtRhTueC_qxEGlfPZH14X3b/s640/IMAG0976h-1.jpg" /></a><a href="http://vvazki.blogspot.com/2014/01/kot-jestem-za-nawet-przeciw.html">Tekst o zaletach i wadach posiadania kota</a> cieszy się stałym zainteresowaniem. Mam jednak nadzieję, że ludzie, którzy znajdują go w trakcie analizowania tego, czy faktycznie chcą mieć kota, nie podchodzą do tej kwestii tak niefrasobliwie i wcześniej odpowiedzieli sobie na znacznie ważniejsze pytania. Moje podejście do zwierzaków jest znacznie mniej zabawne, niż wynikałoby z tamtego tekstu.<br />
<a name='more'></a>
Posiadanie każdego zwierzęcia ma swoje uroki, jednak nie należy zapominać, że decydując się na zwierzę, bierzemy na siebie znacznie więcej niż typowe dla jego gatunku zachowania. Niezmiernie denerwują mnie ludzie, którzy biorą zwierzę tylko dla swojego (lub swoich dzieci) kaprysu.
W zasadzie jednak to, że ludzie „udomowili” zwierzęta jest w znacznej mierze właśnie wynikiem takich ludzkich zachcianek. O ile jeszcze koty, czy psy zamieszkały z człowiekiem na skutek dłuższego procesu, u którego podstaw leżała obopólna korzyść, inne zwierzęta (kanarki, papugi, chomiki itd.), to tylko ludzka zachcianka. Ogólnie nie potępiam ich posiadaczy. Sama mam kota, kiedyś miałam i papużkę, i kanarka. Pamiętam jednak o tym, że nie jest to żadną miarą dla tych zwierząt naturalne. Staram się do ich trzymania w domu podchodzić, jeśli nie mądrze, to przynajmniej względnie etycznie.<br />
<br />
Względnie, ponieważ samo w sobie nie jest to do końca etyczne. Większość z tych zwierząt „wolałaby” żyć na wolności, w swoim naturalnym środowisku. Człowiek nie ma prawa do odbierania im tego. Niestety, nie da się tego cofnąć. Pewnym pocieszeniem jest fakt, że zwierzęta, które trzymamy teraz w domu nie są wyłapane (choć i taki proceder nadal ma miejsce, zwłaszcza z bardziej egzotycznymi gatunkami), pochodzą z hodowli. Nie zmienia to jednak faktu, że mamy do czynienia z żyjącym, czującym stworzeniem. Tymczasem podejście ludzi do zwierząt tzw. domowych jest po prostu niewłaściwe i wcale nie chodzi mi jedynie o ekstremalne przypadki znęcania się nad nimi.<br />
<br />
Handlujemy cudzym życiem. Po prostu zrobiliśmy z tego biznes. Całkiem niezły, bo przecież to całkiem duży rynek i nie ogranicza się do samych zwierząt – karma, najróżniejsze akcesoria itd. Zastanawiacie się czasem, co się dzieje ze zwierzętami, które się nie sprzedadzą? Trafiają do hodowli, czy po prostu zostają uśpione? W końcu to „problem”, którego należy się pozbyć, bo nie tylko nie wygenerował zysków, wręcz przynosi straty. Ekonomia cały czas pojawia się w kontekście zwierzaków – w kontekście ich życia. Bo nawet życie tych, które zyskają swój dom, jest w nią wpisane.<br />
<br />
Mówi się o czymś takim jak ekonomia w weterynarii. Bo jeśli taki chomik kosztuje dajmy na to 10 zł, to często bardziej opłaca się go uśpić i kupić nowego i niż leczyć. Rozumiem, może to się opłaca, ale czy jest to kategoria, którą należy mierzyć życie? Jakoś eutanazja budzi wiele kontrowersji. Nikt jednak nie wycenia ludzkiego życia. Przynajmniej nie w większości miejsc na świecie w dzisiejszych czasach, bo kiedyś wszak niewolnictwo kwitło. A przecież zwierzęta usypia się masowo i nie tylko z powodu ciężkich chorób.<br />
<br />
Boli mnie to, że ludzie nie podchodzą do swoich zwierzaków, jak do żywych, godnych szacunku stworzeń. Zapominają o tym, że decydując się na zwierzę biorą na siebie odpowiedzialność za nie. Bo przygarnąć, czy kupić zwierzaka jest bardzo łatwo, ale potem trzeba się nim zajmować. Długo – w zależności od gatunku, czasem nawet bardzo długo. Zbyt łatwo ludziom przychodzi pozbywanie się zwierząt – kiedy okazuje się, że przestają pasować do ich życia (np. się przeprowadzają) lub zwierzę okazuje się nie spełniać ich oczekiwań (np. kot jest zbyt mało milusiński). W dodatku nie dbają o swoich pupili. Bo weterynarz taki drogi, bo sami wiedzą lepiej. W rezultacie lekceważą wiele chorób lub sami przyczyniają się do ich rozwoju.<br />
<br />
Niektórzy przesadzają też w drugą stronę. Najwięksi „miłośnicy” zwierząt, kochają je tak bardzo, że także wyrządzają im krzywdę. Ogólnie zapominają, że zwierzęta mają inne zachowania i potrzeby niż ludzie. Przekarmienie jest tylko jednym przykładem.
Podejście do sterylizacji też jest w znacznej mierze tragiczne. Właściciele psów, czy kocurów, którzy pozwalają swoim pupilom biegać swobodnie, są wg mnie okropnie nieodpowiedzialni. Mają samców, więc nie dotyczy ich problem niechcianej ciąży. A przecież nie tylko „zagrażają” cudzym zwierzętom, ale przede wszystkim bezpańskim, powiększając jeszcze ich ilość. Sterylizacja samca jest dość prostym zabiegiem i dodatkowo przynosi korzyści właścicielowi – wykastrowane zwierzęta są zwykle znacznie spokojniejsze. Dla niektórych jednak jest to coś „okropnego”, szczególnie męska część właścicieli wzdraga się przed tym zabiegiem. Dla mnie to przykład skrajnej głupoty i bezmyślności.<br />
<br />
Niektórzy uważają, że za zwierzę powinno się słono płacić, wtedy ludzie by je szanowali. Nie wydaje mi się jednak, żeby to było do końca dobre rozwiązanie. Czym droższe byłyby zwierzęta z dobrej hodowli, tym większy byłby „czarny rynek”. Poza tym, niektórzy tym bardziej traktowali by je przedmiotowo – zapłaciłem, więc moje, mogę robić, co chcę i nic nikomu do tego. A kary za znęcanie się nad zwierzętami są śmieszne i w dodatku niemal nieegzekwowalne.
Jakie jest wyjście?<br />
<br />
Ważna jest świadomość. Kiedy decydujemy się na zwierzaka musimy myśleć naprawdę w szerokiej perspektywie. Nie tylko o tym, jaki wpływ ta decyzja będzie miała na nasze życie, ale też życie naszego zwierzaka i wielu innych. Człowiek jest tym stworzeniom coś winny. Dlatego zanim podejmiesz decyzję, zastanów się, czy jesteś gotów zapewnić zwierzakowi dobre życie. Przy czym dobre musi tu by rozpatrywane ze zwierzęcej perspektywy.
ważkihttp://www.blogger.com/profile/11293304963905954215noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2686690286629436088.post-85726610806520693452014-10-14T18:15:00.000+02:002015-01-23T20:59:55.989+01:00Co myślą o mnie inni?<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdR5QdCscqEOxRcoZZuNzkM9poLN0w-AzzW3etyy81bp0Pwnjr9moKHg55MEktngOwrqNh2B1Gwe8pBRCGEl3YDRKfocPeETguJw14yMMhuQLXYpMnoIbD1ZVYtHGVvaXy1bb59iGyo2uQ/s1600/IMGP9506kh.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdR5QdCscqEOxRcoZZuNzkM9poLN0w-AzzW3etyy81bp0Pwnjr9moKHg55MEktngOwrqNh2B1Gwe8pBRCGEl3YDRKfocPeETguJw14yMMhuQLXYpMnoIbD1ZVYtHGVvaXy1bb59iGyo2uQ/s640/IMGP9506kh.JPG" /></a></div>
Czy zdarza się Wam zastanawiać nad taką kwestią? Gorzej, zdarza się Wam zrobić coś inaczej niż byście chcieli właśnie za względu na to, co mogą pomyśleć inni? Chyba każdemu czasem się zdarza. To smutne, że blokuje nas takie myślenie.<br />
<a name='more'></a><br />
Kiedy byłam jeszcze w gimnazjum, poszłam odwiedzić koleżankę z klasy. Pomyliłam jednak piętra i drzwi otworzyła mi nie moja koleżanka. Znałam ją jedynie z widzenia, wystarczyło to jednak, by wywołać we mnie konsternację – nie jej się spodziewałam. Zanim jednak zdążyłam się odezwać i wyjaśnić, ona z rozbrajającym uśmiechem na twarzy pokierowała mnie na właściwe piętro.<br />
<br />
Co było niezwykłego w tej sytuacji? Oczywiście poza tym, że wiedziała dokąd zmierzam? To, że na twarzy, poza tym szerokim uśmiechem, miała też sporo kropek z maści na niedoskonałości. Ja, w tamtym czasie pełna kompleksów, pewnie na jej miejscu wcale nie otworzyłabym drzwi nieznanej mi osobie, na którą nie czekam. Gdybym zaś otworzyła, zapewne spaliłabym się ze wstydu. A tu ten kontrastujący z plamami uśmiech! Byłam pod wielkim wrażeniem tego luzu.<br />
<br />
Poszłam do swojej koleżanki myśląc o tej zapacianej maścią twarzy. Dziś przyjaźnię się z jej właścicielką. Czasem nadal zazdroszczę jej tego luzu.
Czy warto zastanawiać się o tym, co pomyślą o nas inni? Ci którzy pomyślą o nas źle i tak nic dla nas nie znaczą, nie są warci naszej uwagi. Tymczasem może ktoś pomyśli o Tobie przyjaźnie? Jak mamy poznać bratnią duszę, jeśli nie właśnie będąc sobą?
ważkihttp://www.blogger.com/profile/11293304963905954215noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-2686690286629436088.post-59533211514860337482014-10-07T18:52:00.000+02:002015-01-23T21:00:36.073+01:00Miód, malinaTaki parakulinarny wpis. Bez żadnego przepisu. Jesień w pełni, zima się zbliża, pora zapełniać spiżarnię :) Idealnymi produktami na ten sezon są oczywiście maliny i miód. Jedno i drugie są smaczne, zdrowe i pomogą przetrwać długie wieczory i uporać się ze spadkami odporności. Kilka produktów, w których się ostatnio zakochałam i szczerze polecam.<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
<h3>
Sok z malin</h3>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKH2jXrgVxsFOcBjG916KZY8856KtOVGK6x8N-iAsAvLBSNvviGxKA3DocajzsyJDhGj1BINIshCspRtJP4uM6ogBdoTJuNRYvWQs1VZmuHXvineWmmS4kijmOeUNyWdS7uYXhDDvpaSLb/s1600/IMGP2391ghjk.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKH2jXrgVxsFOcBjG916KZY8856KtOVGK6x8N-iAsAvLBSNvviGxKA3DocajzsyJDhGj1BINIshCspRtJP4uM6ogBdoTJuNRYvWQs1VZmuHXvineWmmS4kijmOeUNyWdS7uYXhDDvpaSLb/s640/IMGP2391ghjk.jpg" /></a></div>
Najbardziej tradycyjnym i oczywistym produktem, który przychodzi na myśl jest tradycyjnie, domowy sok z malin, który absolutnie uwielbiam. W tym roku zrobiłam kilka słoiczków z myślą o zimie i muszę przyznać, że bardzo mi tę myśl umilają. Ich wykonanie jest szalenie proste, a przyjemność zimą niesamowita. W dodatku świetnie się sprawdza w przypadku przeziębienia jako dodatek do herbaty. Idealne także do lodów i wszelkich innych deserów.<br />
<br />
<h3>
Kredens Krakowski, Delikatny mus z malin z brandy</h3>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjMBlScqxj9Z5vWZloybuEyIpEkZANZao29pXYNVV0oo2zhsYDcJBYgEeid-9g8H6f0T0Z0M1K9lZOQEQyGDdylRrd5r_HkCyioIcnKlylK5gONYuVG6p9lx6TrKSqV1P4stEPB0kRFbWXr/s1600/IMGP2383opi.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjMBlScqxj9Z5vWZloybuEyIpEkZANZao29pXYNVV0oo2zhsYDcJBYgEeid-9g8H6f0T0Z0M1K9lZOQEQyGDdylRrd5r_HkCyioIcnKlylK5gONYuVG6p9lx6TrKSqV1P4stEPB0kRFbWXr/s640/IMGP2383opi.jpg" /></a></div>
Informacja dla kierowców, kobiet w ciąży i karmiących: zawartość brandy 1,8%. Myślę więc, że można zaszaleć ;) Co tu dużo pisać? Konsystencja naprawdę musowa, smak malinowy. Do spożycia na mnóstwo sposobów. Szczególnie sprawdza się do herbaty, kiedy nie mamy domowego soku i do lodów. Z bardziej oczywistych wyrobów łączących maliny i alkohol proponuję nalewkę. Gotową (choćby tego samego producenta), a najlepiej domową. Ale to już zdecydowanie nie dla kierowców, kobiet w ciąży i karmiących, no i nie dla niepełnoletnich.<br />
<br />
<h3>
Hobee, Krem miodowy, malinowy</h3>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsAdjiO3aOSb-R4BXKeb_DHKU0Vdt-i0Wx3U9fprV-07MpVtRAWG3dg24xHq5qNbN7UH6q74X1MmCM4HITRy5z3m9vURLj6dKjGFTblzNveObPA2haxG5CwJ8syzGyAcqbGkLR42bWcMsr/s1600/IMGP2385jhg.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsAdjiO3aOSb-R4BXKeb_DHKU0Vdt-i0Wx3U9fprV-07MpVtRAWG3dg24xHq5qNbN7UH6q74X1MmCM4HITRy5z3m9vURLj6dKjGFTblzNveObPA2haxG5CwJ8syzGyAcqbGkLR42bWcMsr/s640/IMGP2385jhg.jpg" /></a></div>
Czy może być coś lepszego niż połączenie miodu z malinami? Zapewne, nie zmienia to jednak faktu, że jest ono znakomite! Zakochałam się w tym produkcie. Zawiera jedynie 3% koncentratu malinowego (cała reszta to oczywiście miód), ale jest niesamowicie aromatyczny i smaczny. W dodatku ma wspaniałą, kremową konsystencję. Jest świetny do kanapek, herbaty, deserów, jak ktoś ma ochotę zaszaleć to nawet do wyjadania prosto ze słoika. Widziałam też wersję żurawinową i kakaową, słyszałam o cynamonowej. Nic jednak nie zachęca mnie tak jak wersja z malinami. Ciekawa jestem jak ten koncentrat jest do miodu dodawany i czy miód nic na tym procesie nie traci. Jednak kupowałabym go mimo wszystko, bo jest pyszny. Trzeba mieć swoje małe przyjemności, nawet jeśli nie są super zdrowe ;)<br />
<br />
<h3>
Pszczelarz kozacki, Pyłek kwiatowy w miodzie</h3>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiN6nvQg0GUK_n6aUsgsfUa-fFzuTMEX17Yi7raaehZcnoy0UPeNzmeHwJ2xdGw47v_qHRhYicsZzIVXOyCaBrQJd5bxWW4rP9EarcRAJaOuHaDAEVgsWH7-eJA8guwuFJJ_x-_Hr1yC6tM/s1600/IMGP2384ljkjh.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiN6nvQg0GUK_n6aUsgsfUa-fFzuTMEX17Yi7raaehZcnoy0UPeNzmeHwJ2xdGw47v_qHRhYicsZzIVXOyCaBrQJd5bxWW4rP9EarcRAJaOuHaDAEVgsWH7-eJA8guwuFJJ_x-_Hr1yC6tM/s640/IMGP2384ljkjh.jpg" /></a></div>
Kolejne świetne połączenie. Pyłek kwiatowy jest bardzo zdrowy, ale jego spożywanie wydawało mi się zawsze nieco problematyczne. Tu mamy dwa w jednym, choć znów pyłek stanowi tu zaledwie 5%. Lepsze jednak to niż nic. Miód znów jest dzięki zawartości pyłku bardzo ciekawej konsystencji, gęstej, jakby częściowo skrystalizowany miód, ale też innej. Nie potrafię jej opisać. W każdym razie jest bardzo fajny. Ma też cudowny zapach, niezwykle intensywny i kwiatowy. Zawartość pyłku zupełnie zmienia walory zapachowe i smakowe miodu. U nas zagościł na stałe, ale nadal mamy także „zwykły” miód, który też polecam. Może nie da się go wyjadać ze słoiczka jak Kubuś Puchatek, ale przydaje się w wielu sytuacjach.
Chyba nie tylko ja tak lubię miód i maliny? Wierzę, że nie. Polecam i życzę smacznego.
ważkihttp://www.blogger.com/profile/11293304963905954215noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-2686690286629436088.post-7970586028458362952014-10-01T18:24:00.000+02:002015-01-23T21:05:30.784+01:00ZmianyCzyli o tym jaka pora jest do zmian idealna i jak ugryźć przeprowadzkę ;)<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
Ostatnio mało mnie tu było. Zbliża się czas przeprowadzki i trochę mnie to pochłania. Już od dość dawna mieszkam na kartonach, bo nie mogę się doczekać tej zmiany! Zwłaszcza, że jest jesień, a ta doskonale do zmian nastraja. Nie wiem, czemu zawsze wiosna jest kojarzona z energią do zmian. Według mnie jesień tak samo generuje podobną chęć. Może to trochę kwestia przyzwyczajenia z czasów, kiedy koniec lata oznaczał nieuchronnie początek nowego roku szkolnego? Byłam wielką fanką tych początków i do teraz czuję jesienią chęć zmian i nowości.<br />
<br />
Właśnie, przeprowadzka. Daje mi to niesamowicie dużo energii. Oczywiście, jest to nieco męczące i szczerze nie mogę już patrzeć na płytki, kibelki itp. Przede wszystkie jednak daje dużo radości i właśnie energii. Mam nadzieję, że długo będę płynąć na tej fali. To taka duża, pozytywna zmiana, którą staram się rozciągnąć na inne sfery swojego życia. Po prostu wykorzystuję tę energię i właśnie płynę. Zdałam sobie sprawę z tego, że jest to dla mnie lepszy początek, niż każdy nowy rok. Mam mnóstwo pomysłów na nowe życie, celi do zrealizowania, kwestii, które chcę zmienić. Urządzając to mieszkanie nie tylko stwarzam nowe wnętrze, kreują sobie nowy styl życia ;) Wiem, że brzmi to górnolotnie, ale tak to odczuwam.<br />
<br />
Podchodzę do tego przedsięwzięcia dość bezkompromisowo. Staram się wybierać do tego wnętrza to, co w stu procentach mi odpowiada. Jeśli nie muszę mieć czegoś natychmiast (i to wybierając spośród dość ograniczonych opcji, jak w przypadku armatury łazienkowej), nie kupuję tego, co nie spełnia moich oczekiwań. Wolę poczekać, nawet jeśli będzie to oznaczało mieszkanie przez jakiś czas bez pewnych rzeczy. Podobnie ma się sprawa z przeprowadzką. Nie zamierzam wnosić do nowego mieszkania żadnej rzeczy, która nie jest tego warta. To oznacza duże czystki, które także mnie cieszą.<br />
<br />
Przez te wszystkie lata nagromadziłam masę rzeczy i ogarnięcie ich jest teraz na pewno czasochłonne, ale to też bardzo (dosłownie i w przenośni) oczyszczające doświadczenie. Staram się nie być chomikiem, mimo to ilość nagromadzonych przedmiotów mnie przeraziła. W zasadzie człowiek powinien regularnie się przeprowadzać, to znacznie zmniejszyłoby problem bezmyślnego zbieractwa. Mam nadzieję, że nie popełnię tego błędu w przyszłości (widzicie, zupełnie jak postanowienie noworoczne).<br />
<br />
Systematycznie ogarniam też szafki spożywcze, pożeramy wszelkie dziwne rzeczy, szczególnie takie, których nie chcę już jeść – nie do końca zdrowe produkty, czy takie, które można zastąpić ich lepszą wersją. Są też bardziej oczywiste aspekty mieszkania wpływające na moje późniejsze w nim funkcjonowanie. Każde z pomieszczeń projektuje moje późniejsze aktywności. Staram się o tym myśleć już teraz. Takie proste kwestie, jak stół, przy którym chcę się cieszyć posiłkami, miejsce na wszystkie aktywności, jakiem chciałabym się oddawać. Wszystko przemyślałam i uwzględniałam już na bardzo wczesnym etapie. Już niedługo będę mogła korzystać z tego całego planowania i mam nadzieję, że ta energia, którą teraz odczuwam, pozostanie ze mną przez długi czas. Często takie założenia dotyczące nowych elementów przemijają wraz z osłabnięciem uroku nowości. Liczę jednak na to, że pewne rzeczy wypracuję właśnie w tym czasie lepszej fali ;)
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmcK_zqh65E_hyphenhyphen0rAzQdw-shr5bmhUskRE_HPbXhKoj2k7P9J3avjlrrtfUeps7xeJrTda5ByGfj6lpQs-NHLRt57xK_Um9LRqYG7Ro3FdnCFWNHbTfA0pMnSmiBmFX-F5uiS161nvJTsl/s1600/Bez%C2%A0tytu%C5%82u.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmcK_zqh65E_hyphenhyphen0rAzQdw-shr5bmhUskRE_HPbXhKoj2k7P9J3avjlrrtfUeps7xeJrTda5ByGfj6lpQs-NHLRt57xK_Um9LRqYG7Ro3FdnCFWNHbTfA0pMnSmiBmFX-F5uiS161nvJTsl/s640/Bez%C2%A0tytu%C5%82u.png" /></a></div>
<br />
Zauważyłam już dość dawno, że otoczenie ma wielki wpływ na moje samopoczucie. Nasze obecne (wynajmowane) mieszkanie jest bardzo ponure. Ponieważ mieliśmy w perspektywie nowe mieszkanie, postanowiliśmy nie inwestować w obecne. To była świadoma decyzja, choć perspektywa początkowo odległa, skoro kupiliśmy mieszkanie na etapie dziury w ziemi. Starałam się, żeby to mieszkanie wyglądało najlepiej jak mogło, ale najmniejszym nakładem środków. Pewnych rzeczy nie dało się jednak przeskoczyć i jest tu naprawdę ponuro. Czasem sama czuję się podobnie.<br />
<br />
W takim mało atrakcyjnym otoczeniu sama także nie mam motywacji do bycia atrakcyjną. Ani do robienia czegokolwiek ambitnego ;) W nowym mieszkaniu przewiduję idealną dla moich wymagań przestrzeń do takich czynności. A mniej atrakcyjnych ubrań nie zamierzam ze sobą zabierać. Bardzo mnie cieszy ta perspektywa!<br />
<br />
Nie każdy ma przed sobą przeprowadzkę, która generuje wiele okazji do zmian, ale warto wykorzystać tę energię jesieni, kiedy wszystko się zmienia i także wprowadzić jakąś pozytywną zmianę do swojego życia. Myślę, że ogarnięcie przestrzeni będzie równie owocne. Posprzątanie zawsze służy dobremu samopoczuciu w pomieszczeniu. Warto też wykorzystać konieczność zmiany garderoby na cieplejszą i zrewidować zawartość szafy. Przede wszystkim zaś zastanowić się, czy mamy optymalną przestrzeń do wszystkiego, co chcielibyśmy robić (lub musimy i możemy uczynić to przyjemniejszym). Nie musi to być duża przestrzeń. Optymalne będzie dla każdego oznaczać coś innego. Dla mnie to ergonomia i estetyka. Tak podchodzę do naszego nowego m. Już nie mogę się doczekać!
ważkihttp://www.blogger.com/profile/11293304963905954215noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2686690286629436088.post-49493833296563386292014-08-26T19:05:00.000+02:002015-01-23T21:08:16.736+01:00Kibluję<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:DoNotOptimizeForBrowser/>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]-->
<br />
<div class="MsoNormal">
Tytuł tego posta nie sugeruje, że jestem uczennicą gimbazy i
za niespełna tydzień rozpoczynam naukę. W tej samej klasie co poprzednio. Nie.
Po prostu siedzę i tracę nieco czasu. Więcej niż bym chciała.<br />
<a name='more'></a> Perfekcjonizm nie
jest szczególnie dobrą cechą. Zwłaszcza połączony z ochotą robienia
wszystkiego samodzielnie. Niestety, czasem warto część zadań zlecić komuś
innemu. Nie wiem, czy rozwiązało by to moje problemy, ale może choć trochę?<br />
<br />
Widzicie, siedzę teraz i wybieram jakieś dziwne sprzęty. Przykładowo kibel. Śni
mi się już po nocach! Wiem, powiecie, że problem <i>gówno </i>warty. A jednak, wcale
nie tania to sprawa. W dodatku, o ile mogę pomieszkać jakiś czas bez kompletu
mebli, to jednak nie dam rady bez tego niepozornego przedmiotu. Problem polega
na tym, że nie mogę znaleźć takiego, który spełniałby moje wymagania. Tak,
można mieć wymagania nawet wobec kibla. Mówiłam, dążenie do perfekcji bywa
zgubne. A czas mi się zdecydowanie kończy. Co jednocześnie cieszy mnie i właśnie przez takie
kiblowe historie nieco stresuje.<br />
<br />
Czym bardziej zbliżam się do ostatecznych
decyzji, tym bardziej się martwię. Jak to będzie wyglądać w rzeczywistości? Czy
to, co sobie wymyśliłam będzie ze sobą dobrze współgrać? Zawsze potrafiłam
nawet z najpaskudniejszego wnętrza wyciągnąć bardzo dużo. Teraz jednak tworzę
zupełnie od nowa i co chwila napadają mnie wątpliwości. W końcu nie jestem
architektem wnętrz.<br />
<br />
Morał jest taki, że nie zawsze warto się upierać przy tym, że sami
zrobimy wszystko najlepiej. Owszem, nasza wizja jest zawsze cenna. Nie zmienia
to jednak faktu, że dobrze, jak ktoś pomoże nam ją doprecyzować. A już
fantastycznie, jak wyszuka nam pewne rzeczy. Wtedy mamy już komfort wyboru
pośród opcji spełniających nasze kryteria. Ale może nie zawsze się to udaje i
nie muszę sobie pluć w brodę? W każdym razie, jeśli znacie jakieś miejsca w
Warszawie, gdzie mogę dużo kibelków, umywalek i tym podobnych sprzętów
obejrzeć na żywo, dajcie znać. Wszelkie toalety publiczne się nie liczą.<br />
<br />
Ratujcie, bo Ślubny chyba we mnie zwątpi, jak znów usłyszy tylko „nie” na każdy
znaleziony egzemplarz. Już nawet w przypływie rozpaczy wpisał w google grafice „najpiękniejszy
kibel świata”. To, co wyskoczyło nie ma z kiblem nic wspólnego. Dowodzi to
mojej teorii, że w przyrodzie nie występuje coś takiego jak piękny kibel. Mimo
to, szukam dalej. Fun też jest, bo niektóre kibelki są... No, ciekawe.
Tymczasem moja ściana czeka na zagospodarowanie. Piękna nie jest, ale ma
potencjał. Sami popatrzcie ;)</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-family: "Times New Roman"; font-size: 12.0pt; mso-ansi-language: PL; mso-bidi-language: AR-SA; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgk7-OPlu3T_a8xs_iluRIZF65tCK9IeVCJIDgPWu3JkjEp15nrqdcyN9VdbPT4c7zceGsmfNQVXHwuMIjI9x3vnfxl1wqEPbfX5Y5_iF8VFKOecglt_EmHIBKCIdQFzYgvIPsFHvHMWLfS/s1600/IMAG0843.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgk7-OPlu3T_a8xs_iluRIZF65tCK9IeVCJIDgPWu3JkjEp15nrqdcyN9VdbPT4c7zceGsmfNQVXHwuMIjI9x3vnfxl1wqEPbfX5Y5_iF8VFKOecglt_EmHIBKCIdQFzYgvIPsFHvHMWLfS/s1600/IMAG0843.jpg" height="640" width="382" /></a></span></div>
<span style="font-family: "Times New Roman"; font-size: 12.0pt; mso-ansi-language: PL; mso-bidi-language: AR-SA; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL;">
</span>ważkihttp://www.blogger.com/profile/11293304963905954215noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-2686690286629436088.post-9757332415629122692014-08-15T00:27:00.001+02:002015-01-23T21:11:52.040+01:00Sokoli wzrok<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:DoNotOptimizeForBrowser/>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]-->
<br />
<div class="MsoNormal">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhc0ZhX3akEtGBWykJL8LVeSEZpINrFTb2fAOXxDGSxF5iMNqV5YLUzIyQv_tBGYs5Yn1gcqkdEPVups6StBc2vGS5c9ENbsNgs5chQWOXoh5AShXSPA0ukzztSn9_OUE1IDa_OBUjjv0nc/s1600/IMGP2032.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhc0ZhX3akEtGBWykJL8LVeSEZpINrFTb2fAOXxDGSxF5iMNqV5YLUzIyQv_tBGYs5Yn1gcqkdEPVups6StBc2vGS5c9ENbsNgs5chQWOXoh5AShXSPA0ukzztSn9_OUE1IDa_OBUjjv0nc/s1600/IMGP2032.jpg" height="428" width="640" /></a></div>
<br />
Okres dojrzewania nazwałabym czasem wzrostu. Wszystko
wówczas znacząco rośnie. Rośnie nasza nienawiść do świata, rośnie nasz poziom
stresu, bo nasze problemu rosną do niebotycznych rozmiarów. Szczęśliwie te
rzeczy mijają. Jednak rosną też inne, ot na przykład pryszcze. Skutkiem jeszcze
innych wzrostów zaś do końca życia kobiety korzystają z takich dobrodziejstw
jak staniki czy kremy na rozstępy. Albo okulary. Bo czasem w pakiecie rośnie
nam wada wzroku. Ja miałam właśnie to szczęście.<br />
<a name='more'></a></div>
<div class="MsoNormal">
Nie ważne jednak, kiedy i w jaki sposób się wadę wzroku
nabędzie, wypadałoby coś z nią zrobić. Oczywiście znamy też osoby, które lubią
życie z dreszczykiem emocji. Na przystanku wolą do końca stać w napięciu, nie
wiedząc, jaki autobus nadjeżdża. W szkole wolą ćwiczyć swoją domyślność,
zamiast po prostu przeczytać, co jest napisane na tablicy. Ogólnie jednak
przyjęło się wadę wzroku korygować, co szczerze wszystkim polecam. Metod jest
oczywiście wiele od doraźnych po trwałe. Jakkolwiek cudownie byłoby pozbyć się
wady, z moim zamiłowaniem do lekarzy i zabiegów lekarskich, może zdecyduję się
na operację za jakieś 10 lat. Dlatego skupię się na 2 stosowanych przeze mnie
metodach. Okulary i soczewki kontaktowe są najczęściej stosowane, toteż
chętniej je porównam.<br />
</div>
<div class="MsoNormal">
Szczęśliwie noszenie okularów przestało być obciachowe,
wręcz stało się modne. Kiedy ja zaczynałam z nimi przygodę, jeszcze takimi nie
były. W dodatku byłam chyba zbyt mało obeznana w temacie, żeby dobrać takie, w
których wyglądałabym jak człowiek. A może po prostu moja nienawiść do świata
urosła wówczas do takich rozmiarów, że nie zostawiła już miejsca na pewność
siebie. W każdym razie, wiedziałam od razu, że się nie polubimy. Nie tylko
dlatego, że czułam się w nich głupio, a powinnam mądro. Po prostu byłam na nie
obrażona za sam fakt, że muszę ich używać. Bo wiecie, kiedyś nawet chciałam
okulary nosić, ale w swoim dziecięcym umyśle zakładałam je do czytania, a nie
do oglądania telewizji. Jakoś wszystko było nie tak. Kiedy więc tylko okazało
się, że muszę nosić szkła na stałe, przerzuciłam się na soczewki. I był to
bardzo szczęśliwy dzień, który pamiętam doskonale. Dziś jednak na oba zjawiska
patrzę nieco inaczej.<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihw36yNkcCofL0HhS2CjZZlYSh9x7xy2DZV6G1StDEYfetZkeqOtv3Qb7M29bqOJ2g9NkGawZUklhbtQc55h3p0m8aeukBHu32ja1o7FOLQrCQKuYYuElwk_Wug4yeZHVDAPm7kOpGC_pI/s1600/IMGP2034.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihw36yNkcCofL0HhS2CjZZlYSh9x7xy2DZV6G1StDEYfetZkeqOtv3Qb7M29bqOJ2g9NkGawZUklhbtQc55h3p0m8aeukBHu32ja1o7FOLQrCQKuYYuElwk_Wug4yeZHVDAPm7kOpGC_pI/s1600/IMGP2034.jpg" height="428" width="640" /></a></div>
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<b>Okulary</b>.<br />
<br />
Do dziś nie darzymy się szczególną sympatią.
Ogólnie do korekcji używam soczewek, ale mam też okulary i staram się po nie
sięgać. Swoją drogą, jeśli korzystacie z soczewek, nie pomijajcie okularów.
Powinniście nadal je mieć – nigdy nie wiadomo, kiedy mogą się przydać, ale o
tym później. Co denerwuje mnie w okularach? Chyba wszystko, niestety. Zimą
zaparowują, oślepiając Cię za każdym razem, kiedy z zewnątrz wchodzisz do
nagrzanego pomieszczenia. Latem poci się od nich nos, robią się na nim otarcia i krostki. W dodatku nie
zabezpieczają przed słońcem. Można to rozwiązać soczewkami fotochromowymi, ale
te okropnie mi się nie podobają. Szkła tylko częściowo zaciemnione przywodzą mi na myśl ślepego pająka...<br />
</div>
<div class="MsoNormal">
Do okularów trzeba się oczywiście przyzwyczaić – jak i do
każdych nowych, mocniejszych szkieł. Nie jest to miły okres, za to pełen
zawrotów głowy, u wrażliwych osób ewoluujących w mdłości. Ja długo nie mogłam
się nauczyć chodzenia w nich. Zwłaszcza na zewnątrz. W dodatku, niby widzisz, a
i tak jesteś w jakiejś części ślepy. Po schodach trzeba schodzić z głową w dół,
żeby widzieć stopnie. W bok nie można patrzeć poruszając samymi oczami, tylko całą głową. Nie
dość, że nie masz pełnego pola widzenia, to jeszcze te oprawki. Wiem, że to
dziwne, ale ja mam tu jakiegoś fioła, bo ciągle widziałam oprawki. Stale
skupiałam na nich wzrok, ciągle były w polu widzenia. Czasem miałam wrażenie,
że robię zeza zerkając na noski. To było okropne. Teraz jakoś się do tego
przyzwyczaiłam, ale też chodzę w okularach głównie po domu, niemal nie wychodzę
w nich na zewnątrz. Zawadzanie rzęsami o szkła także mnie denerwuje (a już szczególnie późniejsze ich czyszczenie, bo okulary czyszczą się tragicznie,a brudzą szybko), czy unoszenie okularów podczas śmiechu, gdy opierają się nagle o kości policzkowe. Kolejną wadą było dla mnie to, że ograniczały moją
aktywność. Basen w okularach? Taniec? Cokolwiek? Tego sobie nie wyobrażam! Nie
zmienia to jednak faktu, że wiele osób okulary sobie bardzo chwali, moje
odczucia wydają się im mocno wydumane i nie wyobrażają sobie zamienić okulary
na soczewki. To wszystko kwestia mocno indywidualna.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8ZbwB8lrfaaAc2UFYsbm9bPj5Z73iB5GgslCRmlU4R8fJ3BbZkKwkr994h_D9cX6tD0lKDplPYuLAV63ddTe-oKBlp9qGJbEaNE4gsN_D6E31hMODp43jYtZQ5jlPOz_E1tlhekNyCzjd/s1600/IMGP2028.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8ZbwB8lrfaaAc2UFYsbm9bPj5Z73iB5GgslCRmlU4R8fJ3BbZkKwkr994h_D9cX6tD0lKDplPYuLAV63ddTe-oKBlp9qGJbEaNE4gsN_D6E31hMODp43jYtZQ5jlPOz_E1tlhekNyCzjd/s1600/IMGP2028.jpg" height="428" width="640" /></a></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<br />
<b>Soczewki</b>.<br />
<br />
Byłam na nie po prostu bardzo zdeterminowana. Choć
podejmując tę decyzję nie nosiłam okularów non stop, wiedziałam (jak się
później okazało słusznie), że nie dam rady tak w nich chodzić. Wszystkie wady
okularów przeważyły jedną, acz potężną wadę soczewek. Trzeba je zakładać na
oczy. Bałam się tego panicznie. Zawsze byłam przewrażliwiona na punkcie oczu:
jakieś kropelki - nie daj Boże, a gmyranie w oku to już w ogóle –zapomnij.
Musiałam jednak spróbować i okazała się, że niesłusznie się bałam i bardzo
szybko nauczyłam się je zakładać i zdejmować. No, okey za pierwszym
samodzielnym razem dopiero po godzinie zorientowałam się, że próbuję włożyć
soczewkę złą stroną, ale to inny problem.<br />
<br />
Dla mnie soczewki to idealne
rozwiązanie. Kiedy miałam je na sobie po raz pierwszy, czułam się, jakbym
odzyskała wzrok. Ale po latach widzę, że soczewki wraz z ich coraz większa
dostępnością niosą ze sobą pewne ryzyko. Po pierwsze, przeraża mnie to, że może
je kupić każdy. O ile na okulary trzeba mieć receptę, soczewki możesz sobie kupić
o tak przy okazji zakupu szamponu. Bez żadnej konsultacji z okulistą! Wierzę,
że tak nie robicie. Poza tym, sama długo miałam tylko soczewki. Moja okulistka
nigdy nie zasugerowała, że powinnam mieć dodatkowo okulary, a mnie nigdy nie
wydawały się potrzebne. Do czasu. Pewnego dnia obudziłam się z okropnie
bolesnym, czerwonym, spuchniętym okiem. Zapalenie. Nie było mowy o zakładaniu
soczewek i nagle zostałam na kilka dni ślepa!<br />
<br />
Dopiero też na własną rękę
doczytałam, że należy po kilku latach zrobić dłuższą przerwę od ich
użytkowania, a nie znam osoby, która by o tym wiedziała – spośród wielu
znajomych noszących soczewki i korzystających z usług różnych okulistów.
Najbardziej jednak bezpośrednią wadą noszenia soczewek jest to, że
uniewrażliwiają oczy przyzwyczajone do obecności obcego ciała. Kiedy coś nam
wpadnie do oka, możemy zwyczajnie tego nie czuć, łatwo więc o urazy. Za to
jeśli coś się dostanie pod soczewkę – ból będzie ostry, bo będzie ona dociskać
i znów łatwo o uraz. Problematyczne jest też gubienie soczewek. Nie zdarza się
każdemu, ale może. Łatwo je wypłukać – w wodzie czy własnymi łzami. Mogą też
wypaść, jeśli będziemy mocno pocierać oko, ale tego ogólnie nie należy robić ;)
Zdarza się też (ale także przy naszym wspomaganiu) zawędrować pod powiekę, co
również nie należy do przyjemnych.<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjnB7lAlwQXjZ-P4_AH7flOSpozJquDWQ0qTyMKGLB57M7eZSy2IltsKrhTZ5z24uGlDPFSushnxwIFH91P8qgGiHb4pHmqjgOAsNLIDH76kqPRd6mxjOUkcMYrEa6HUlkq-Mys34Dey7nO/s1600/IMGP2048-Edit.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjnB7lAlwQXjZ-P4_AH7flOSpozJquDWQ0qTyMKGLB57M7eZSy2IltsKrhTZ5z24uGlDPFSushnxwIFH91P8qgGiHb4pHmqjgOAsNLIDH76kqPRd6mxjOUkcMYrEa6HUlkq-Mys34Dey7nO/s1600/IMGP2048-Edit.jpg" height="428" width="640" /></a></div>
<br />
Choć doświadczyłam tego wszystkiego, jestem bardzo zadowolona z
użytkowania soczewek. Staram się dość często dawać oczom odpoczynek i zakładać
okulary, ale nie wyobrażam sobie stałej zamiany. Jak już jednak wspomniałam,
jest to kwestia indywidualna. Nie chcę nikogo na siłę przekonywać do zmiany.
Jednak mogę przekonać do spróbowania. Wiele osób mówi mi, że nie mogłoby sobie
zakładać soczewek i nawet nie próbują. Być może dużo tracą. Też się tego
szalenie bałam, a tymczasem wcale nie jest to trudne, a komfort
nieporównywalny. Apeluję też jednak o rozsądek. Decyzję o noszeniu soczewek
należy podjąć wspólnie z okulistą, który nie tylko pomoże dobrać odpowiednie
(nawet sama moc soczewek najczęściej nie pokrywa się z mocą szkieł), ale też
wykluczy ewentualne przeciwwskazania. Nie zapominajcie też o okularach mimo
wszystko – nawet jeśli okulista już o nich nie wspomni. Wiem, ze przy takim
komforcie łatwo je zlekceważyć, ale nie warto. A teraz sięgajcie wzrokiem daleko! :)
</div>
ważkihttp://www.blogger.com/profile/11293304963905954215noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2686690286629436088.post-67243723236815351902014-07-22T13:15:00.000+02:002015-01-23T21:13:08.099+01:00Kompleksy . Rozwiązanie szyte na miarę.<div class="MsoNormal">
<h3>
</h3>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitoDXz4EcIzyRyutPzotgfsyZC0K9b_YcI1R45n36RjuGDuLBG1GZ6PfTrUekNj3t4cf5WwyZ4va5hk_gRF5AjNSQxUy0XYPLRT62v01eL8bw7rUSlAVebiZWg3NF_ZTqbQKbNDTY51Mhd/s1600/108ee9cc0026776c4d8aa960.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitoDXz4EcIzyRyutPzotgfsyZC0K9b_YcI1R45n36RjuGDuLBG1GZ6PfTrUekNj3t4cf5WwyZ4va5hk_gRF5AjNSQxUy0XYPLRT62v01eL8bw7rUSlAVebiZWg3NF_ZTqbQKbNDTY51Mhd/s1600/108ee9cc0026776c4d8aa960.jpg" height="640" width="492" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="http://www.pudelek.pl/artykul/31220/kobieta_kot_znow_chce_isc_pod_noz_zdjecia/">źródło</a></td></tr>
</tbody></table>
<br />
Miałam napisać o rozwiązywaniu kompleksów. Musimy jednak zaznaczyć na początku: nie u każdego sprawdzi się ten sam sposób walki. Warto zastanowić się, co podziała najlepiej właśnie na Ciebie.
Pozbycie się problemu, choćby nie wiem jak drastyczne (operacja plastyczna),
systematyczna, często mozolna walka (jak o figurę – dieta i ćwiczenia), akceptacja, przekucie wady w
zaletę? Pewnie nie dowiesz się zanim nie sprawdzisz, ale lepiej zastanów się najpierw,
zanim sięgniesz po środki ostateczne.<br />
<a name='more'></a><br />
Nie twierdzę, że operacje są super
złe, nie potępiam ich. Wiem, co to znaczy mieć kompleks i jak istotne jest
pozbycie się go, jak wielka chęć poprawienia natury. W niektórych przypadkach
to zresztą pewnie jedyne wyjście. Nie lubię jednak przesady, walka o lepszą
wersję siebie musi gdzieś się kończyć. Sama bym się nie zdecydowała na
operację, czy wstrzykiwania dziwnych substancji. Po pierwsze unikam lekarzy, a
na sam widok igły miękną mi kolana i widzę ciemność. Po drugie, zdrowie stawiam
wyżej, a operacja to zawsze ryzyko, zaś obca substancja w organizmie (nawet
jeśli badania mówią, że nieszkodliwa) jest obcą substancją. Po trzecie, lubię
być jak najbliżej natury. Ale już gdybym przykładowo miała rozszczepioną wargę,
na pewno chciałabym ją zoperować. Ostatecznie, wszystko jest dla ludzi i każdy
gdzie indziej stawia granice. Ja nie chciałabym być sztuczną laską spod
skalpela. Ale jest wiele między mną a kobietą-kotem (i nie piszę o Halle Berry).
Zaznaczam jednak, że jestem kobietą, więc mam konstytucyjne prawo do zmiany
zdania. Może kiedyś wykarmię piersią stado niemowląt i zmienię swoje podejście
do operacji wykonywanych na mnie :) Inna sprawa, czy mimo to bym się zdecydowała.
</div>
<div class="MsoNormal">
Jakie są możliwe sposoby pozbycia się kompleksów?</div>
<div class="MsoNormal">
<h3>
</h3>
<h3>
Nic nie mówić</h3>
</div>
<div class="MsoNormal">
To po pierwsze. Może nie we wszystkim zasada się sprawdza,
ale w tym przypadku warto próbować. Jak o czymś nie mówisz, to tego nie ma. Nie
wmawiaj sobie ciągle, że masz krzywe nogi. Po co utrwalać ten komunikat?
Przede wszystkim zaś nie mów wszystkim w koło. Większości Twoich „niedostatków”
inni nie dostrzegają, nie dawaj tym nieprzychylnym (i pozornie przychylnym)
tematu. W tym wypadku problem, który jest znany tylko Tobie, jest znacznie
mniejszy. Z drugiej strony, jeśli masz naprawdę zaufaną, obiektywną, ale i
przychylną osobę – śmiało do niej uderz. Może masz taki problem, który dla
innych jest zaletą? Nie zmieni to drastycznie Twojego postrzegania, ale może
poprawić samopoczucie, a kiedyś może zechcesz przejąć ten lepszy punkt
widzenia.<br />
<br /></div>
<h3 class="MsoNormal">
Kamuflaż</h3>
<div class="MsoNormal">
Może nie dosłownie, ale wiecie, o
co chodzi. Znajomość
swoich słabych i mocnych stron pozwoli nam pierwsze ukryć, a uwydatnić
te
drugie. Strój i makijaż są tutaj sprzymierzeńcami, ale mogą też być
wrogami.
Super, że zamiast operować mały biust, pokazujesz zgrabne nogi. Jednak
nogi się
gdzieś kończą i niekoniecznie warto tę granicę podkreślać. Nie warto być
aż
takim niewolnikiem wyglądu. Podobnie jest z makijażem. Warto nim nieco
ukryć i
podkreślić co innego, ale znów łatwo o przesadę. Nigdy nie zrozumiem
dziewczyn,
które totalnie się przeistaczają przy pomocy makijażu. Tu mistrzyniami
są Azjatki. Czy to nie jest niepokojące, że staramy się przemienić w
kogoś całkiem innego? O ile nie chodzą tak 24 godziny na dobę, bliscy
widzą, jak wyglądają naprawdę, a przecież tylko oni się liczą, nie cała
reszta obcych, obojętnych nam ludzi. Czy potrzebujemy drugiej twarzy do kontaktów z resztą społeczeństwa?<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg07RDXDui3HA6YPE-I824kyeewL-8njL2-NfjgcgF7LtxkOsKxy9han8c9z8BzfV8_QrdZzDKtwcHolasf4mtC81AMcwIyQZHVvFcAmb51iQtGTSTZtQoxSwzA43Zmc2NIhcSDMmDEiByb/s1600/Makeup-Magic-_t2qn.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg07RDXDui3HA6YPE-I824kyeewL-8njL2-NfjgcgF7LtxkOsKxy9han8c9z8BzfV8_QrdZzDKtwcHolasf4mtC81AMcwIyQZHVvFcAmb51iQtGTSTZtQoxSwzA43Zmc2NIhcSDMmDEiByb/s1600/Makeup-Magic-_t2qn.jpg" height="640" width="486" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="http://gallery.asiantown.net/v/t2qn/">źródło</a></td></tr>
</tbody></table>
</div>
<h3 class="MsoNormal">
Akceptacja</h3>
<div class="MsoNormal">
To chwytliwe hasło, ale jedno z trudniejszych do wprowadzenia. Za
to najskuteczniejsze, jeśli naprawdę się ze sobą pogodzisz. Bo właśnie akceptacja
musi być szczera. Jeśli to tylko pozory, kreacja – nie zadziała. Ta sztuczność
będzie wyczuwalna i nie przysporzy nikomu nic dobrego. Jeśli coś Ci w sobie
przeszkadza, zmierz się z tym, ale ostentacyjne udawanie, że problem nie
istnieje, kiedy wręcz Cię zżera, nie poprawi sytuacji.<br />
Załóżmy, że Twoim kompleksem jest cellulit albo brzuch nie tak płaski jak by "wypadało". Nie jesteś sama! Sugerowaną nam jako najpiękniejszą sylwetką może się poszczyciś niewielki odsetek kobiet. Warto tak się przejmować? Założę się, że Twoim bliskim nie przeszkadzają Twoje "niedostatki". Jeśli przeszkadzają, zastanów się nad faktyczną wartością tych relacji. Obcych za to zupełnie nie obchodzi, jak wyglądasz. A jeśli obchodzi, to w zasadzie oni mają problem, nie Ty. W większości przypadków poświęcą Ci może przelotne spojrzenie. Twoje choćby najpiękniejsze nogi, tak samo jak niesamowicie wręcz krzywe - nie mają dla innych żadnej wartości. Zastanów się, czy Twój problem jest naprawdę wart podnoszenia go do tej rangi. Przeszkadza Ci on sam, czy to, że inni ludzie go widzą? Bo jeśli to drugie właśnie, to nie masz problemu. Nawet jeśli widzą (w końcu większość ludzi ma sprwany wzrok), mogą zupełnie inaczej interpretpwać ten obraz, a koniec końców i tak zupełnie ich to nie obchodzi.<br />
Jeśli hasło "pokochaj siebie" zupełnie do Ciebie nie trafia, nie przejmuj się. Zacznij od tego, by ze sobą współpracować, zamiast walczyć. Bądź samooptymistą ;) Wydobądź z siebie jak najwięcej piękna. Na każdy swój kompleks znajdź odpowiedź w postaci czegoś pozytywnego. Zapisz i zapamiętaj! Kiedy następnym razem pomyślisz o swom "krzywym" nosie, od razu zripostuj pięknymi oczami. Skupiaj się na pięknie, je w sobie wybieraj i je podkreślaj.<br />
<br /></div>
<h3 class="MsoNormal">
Przekuj w zaletę</h3>
<div class="MsoNormal">
Niektóre kompleksy można przekuć w zalety. Poważnie. Można
się zaprzyjaźnić ze swoimi kompleksami. Oczywiście nie w każdym przypadku to
działa. Nie mówię tu o pokochaniu trądziku. To jest choroba i należy ją
zwalczać, jednak wiele cech może stać się naszymi mocnymi stronami, zamiast
słabymi. Krzywy nos, rude włosy – mogą być tym, co nas wyróżnia i wcale nie
szpeci. Pamiętacie bohaterkę Dirty Dancing? Jasne, nie była typową pięknością,
ale nie była przecież brzydka, za to na pewno nie dało się jej pomylić z kimś
innym. Ta sama kobieta po operacjach plastycznych? Jedna z typowych
twarzy, w dodatku sztuczna. Ja wybieram niepoprawioną wersję.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEixGdX4Dtyc_kdczJRPjmbLKeitur4MFy1KDVfbTydBoL0L5pj1a2Wplf1EsEmzjVEUxXHSYOJcohxdT1DEeDDi-xwXq-D0eA501O0FOwDyxXwZRV8-yU9bFgbiziqdkSS68bgQ849PDmcW/s1600/Jennifer-Grey-in-Dirty-Dancing.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEixGdX4Dtyc_kdczJRPjmbLKeitur4MFy1KDVfbTydBoL0L5pj1a2Wplf1EsEmzjVEUxXHSYOJcohxdT1DEeDDi-xwXq-D0eA501O0FOwDyxXwZRV8-yU9bFgbiziqdkSS68bgQ849PDmcW/s1600/Jennifer-Grey-in-Dirty-Dancing.jpg" height="640" width="594" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="http://www.fanphobia.net/profiles/jennifer-grey/jennifer-grey-in-dirty-dancing/">źródło</a></td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMWfmyHqN4g_9gNE4juRE0xeFK3Ke9MYGCM1NzEw8IBU9mmsTEDMDU1EgMtJfp2PzKRwNG-k_mY2uMRgRJ2nC2TyjXTqBJyEo4EHiJSuxEEFzGDqBjDGbfUaHV8_Z4QELSZhSwEH-q6Ijh/s1600/Jennifer-Grey.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMWfmyHqN4g_9gNE4juRE0xeFK3Ke9MYGCM1NzEw8IBU9mmsTEDMDU1EgMtJfp2PzKRwNG-k_mY2uMRgRJ2nC2TyjXTqBJyEo4EHiJSuxEEFzGDqBjDGbfUaHV8_Z4QELSZhSwEH-q6Ijh/s1600/Jennifer-Grey.jpg" height="640" width="532" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="http://www.thehairstyler.com/hairstyles/casual/long/wavy/jennifer-grey">źródło</a></td></tr>
</tbody></table>
</div>
<h3 class="MsoNormal">
Naprawa</h3>
<div class="MsoNormal">
Jeśli nie możesz zaakceptować swoich kompleksów, pozbądź się
ich. Zniszcz je, zanim one zniszczą Ciebie. Może nie będzie łatwo, może nie
będzie tanio, ale jest to do zrobienia. Jeśli więc masz do wyboru wiecznie
czegoś nienawidzić, ciągle narzekać lub coś zmienić, zmień. Zrób to dla siebie,
czasem także otoczenie będzie wdzięczne ;) Ale "dla siebie" to tutaj klucz. <br />
<br /></div>
<h3 class="MsoNormal">
Nie idź na skróty</h3>
<div class="MsoNormal">
Jeśli postanowisz pozbyć się problemu, nie szukaj prostych
rozwiązań. To nie są z reguły te najlepsze. Operacja może się nie udać, może
zaszkodzić, ba, można się nie obudzić z narkozy. Walka z anoreksją i jej
skutkami jest szalenie ciężka. Czy spodziewane zyski są warte takiego ryzyka?
Mówi się, że nie ma kobiet brzydkich, tylko zaniedbane. Można twierdzić, że to
banał, ale odpowiednia pielęgnacja, dieta (zdrowa!), ćwiczenia, dobrze dobrany makijaż, strój, fryzura mogą
zdziałać naprawdę dużo i są wynikiem troski o siebie. Trudniej też nimi sobie zaszkodzić, a jeśli już, to
odwracalnie.<br />
<br /></div>
<h3 class="MsoNormal">
Sukces</h3>
<div class="MsoNormal">
Kiedy już uda Ci się wygrać z kompleksem, gratuluję. To
cudowne uczucie. Co jednak daje nam prawdziwą wolność od kompleksu? Jeden ze swoich zaakceptowałam, przekułam w coś
nieistotnego po fajne. Drugi problem po prostu naprawiłam. To wspaniałe uczucie, kiedy
widzisz, że podjęte działania przynoszą efekty, kiedy w końcu stwierdzasz, że
obecny stan jest zadowalający. Niesamowicie poprawia samopoczucie. Jednak to ten
zaakceptowany problem faktycznie przestał nim być, zniknął z mapy kompleksów całkowicie. Drugi ciągle kontroluję, nie
czuję się od niego całkowicie uwolniona. Choć teraz nie jest moim faktycznym problemem, jest potencjalnym, bo przecież może wrócić. Nie akceptuję siebie z nim, więc stale go kontroluje, daleko temu do całkowitej wolności, choć niesamowicie cieszy mnie obecny stan. Niestety, stale czai się gdzieś z tyłu głowy - "a co jeśli"... Dlatego akceptacja jest naprawdę
najlepsza, niestety jednocześnie najcięższa do osiągnięcia, bo kompleksy siedzą w Twojej głowie. Możesz sobie zoperować nos... I nie polubić nowego lub zastąpić innym kompleksem. Możesz schudnąć do wymarzonej figury i nadal zachować mentalność osoby otyłej. Wbrew pozorom, prawdziwa walka rozgrywa się tu po prostu na zupełnie innej płaszczyźnie niż nasze ciało.</div>
<div class="MsoNormal">
<br />
<h3>
Na zakończenie</h3>
Jeśli masz jakieś niedostatki
urody, zapewne liczysz się z tym, że ludzie będą Ci je
wytykać. Pewnie nie w twarz, ale nie oszukujmy się, niektórzy lubią tracić
energię na obgadywanie. Jak pisałam, większość ma zupełnie obojętny stosunek do naszego wyglądu, ale zawsze znajdą się jednostki, które interesują się bardziej cudzym życiem niż własnym. Te właśnie osoby, choć mniej liczne, skutecznie psują nam samopoczucie. Jeśli jednak chcesz się zmienić z ich powodu, nie
warto.
Nadal będą Cię obgadywać. Tym razem Twoją metamorfozę. Skrytykują każdy
sposób,
którego się podjęłaś lub dopiszą Ci jakiś, którego wcale nie brałaś
nawet pod
uwagę. Zarzucą Ci próżność, zbytnią koncentrację na wyglądzie, zapewne
idącą w
parze z niedostatkami inteligencji. Taka krytyka bardzo często spotyka ludzi, którzy przeszli jakąś widoczną "metamorfozę", przykładowo widocznie schudli. Nigdy nie zadowolisz pewnych ludzi.
Od nich
lepiej się odciąć, to jedyny sposób. Nigdy nie zadowolisz wszystkich, więc skup się na sobie.<br />
Z drugiej strony, jeśli Ci się uda,
nie
zapominaj, co czułaś wcześniej. Nie ma nic gorszego od osoby, która z
brzydkiego kaczątka przeistoczyła się w łabędzia, po czym wywyższa się
nad
wszystkie kaczątka. Ostatecznie, nie to jakie masz (lub nie) niedostatki
o
Tobie świadczy, ale to, jak do nich podchodzisz – nie tylko tych swoich i cudzych.Bo o tym, że nie wygląd świadczy o naszej wartości, nie muszę pisać, prawda? :)</div>
ważkihttp://www.blogger.com/profile/11293304963905954215noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2686690286629436088.post-74282319286031257782014-07-17T12:11:00.001+02:002015-01-23T21:13:37.858+01:00Skąd się biorą kompleksy?<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
Zastanawiam się czasem, skąd się biorą nasze kompleksy. Mam
tu na myśli te dotyczące naszego wyglądu, nie zdolności. Można zrzucić winę na nierealne kanony piękna szerzone przez różne
czasopisma, świat mody itd. Siłą rzeczy 100% społeczeństwa nie może spełniać
tych samych wymogów. Nie jesteśmy produkowanymi taśmowo Barbie i przecież wcale
nie chcielibyśmy być. Jednak część moich kompleksów zaczęła się na długo przed
moją świadomością (nadal słabą) w temacie mody i pojęciu kanonów, w które
należy się wpisywać. Te najgłębiej we mnie siedzące kompleksy zakorzeniły się
już w dzieciństwie. I zakorzenili je we mnie inni. Kanony same w sobie nie są winne, raczej to, jak do nich podchodzimy, jak odnosimy je do siebie i innych.<br />
<a name='more'></a><br />
<br /></div>
<h3 class="MsoNormal">
Dzieciństwo – przedszkole, szkoła.</h3>
<div class="MsoNormal">
Jest kilka typów dzieci, które zawsze mają problem z zyskaniem
akceptacji grupy. Dziecko zdolne w klasie o niższym poziomie niż ona – kujon,
dziecko mniej zdolne w klasie o wyższym poziomie – po prostu głupek, dziecko
otyłe, noszące okulary, czasem biedne, a także rude i piegowate. Mnie tyczyło to ostatnie. Choć może się to wydawać dziwne, naprawdę miałam z tego
powodu wiele nieprzyjemności, szczególnie od dzieciaków, które mnie nie znały, a osądzały jedynie po wyglądzie właśnie. Dzieci są absolutnie bezwzględne, kiedy już
postanowią kogoś wykluczyć. To nie tylko wyzwiska,
pokazywanie palcami, czy obgadywanie po kątach (co jest obecne potem i
niektórym zostaje na całe życie). One naprawdę nie mają hamulców. Pamiętam, jak w
przedszkolu dzieciaki ściągnęły spodnie koledze z grupy (pochodzącemu z biednej rodziny), by go wyśmiewać i jak najbardziej upokorzyć. To
dodatkowy powód, dla którego uważam kompleksy z dzieciństwa za znacznie
trwalsze. Nie dość, że tkwią w nas najdłużej, to doświadczanie takiego otwartego wyśmiewania, upokarzania, ma ogromny wpływ na kształtowanie się samooceny...</div>
<div class="MsoNormal">
Znów jednak nasuwa się pytanie, z czego wynika takie
zachowanie dzieciaków? Można stwierdzić, że to normalne. Dzieciaki nie mają
jeszcze wpojonych pewnych norm bycia w społeczeństwie. Za to działają
u nich silne mechanizmy grupy, bardzo pierwotne – znalezienie kozła ofiarnego,
wykluczenie tych, którzy nie pasują to typowe zachowania. Wydaje mi się jednak,
że takie tłumaczenie krzywdzi dzieci. Nie jest to normalne dla wszystkich,
niektóre dzieciaki są naprawdę ponad podziałami i mają wysoki poziom empatii.
Dlaczego wykluczają właśnie takie jednostki? Owszem wyróżniają się, nie
pasują w jakimś zakresie do grupy. Jednak nikt mi nie wmówi, że dzieciaki z
pierwszych klas podstawówki marnują swoją energię na wymyślanie haseł „rude
jest wredne”. One po prostu odgrywają zasłyszane od dorosłych uprzedzenia. W
dodatku stereotypy atakują je wszędzie, w każdej bajce „ten brzydki” jest
jednocześnie „tym złym”. Może w pewnych sytuacjach być ładnym, ale wówczas jednocześnie próżnym i ograniczonym. Ze skrajności w skrajność. To smutne, że tak mało uwagi przywiązuje się do tego,
by uczyć dzieciaki empatii i tolerancji. Tego, że „inne” może też oznaczać
„fajne”, nie zaś „gorsze”.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3G3SGkAfXplBwEAiWF-DSnE3E9goEirZtytw6inYaKIn6fXFOkl-5KgZAzlO1uPdMVCOUz5hyphenhyphengzpTaGe3mwPKJOyNMjRAidbiR-psAT2ut02irMWpIG5FVCCLOpbM6EtL36ExuNfGTUvG/s1600/Stepsisters.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3G3SGkAfXplBwEAiWF-DSnE3E9goEirZtytw6inYaKIn6fXFOkl-5KgZAzlO1uPdMVCOUz5hyphenhyphengzpTaGe3mwPKJOyNMjRAidbiR-psAT2ut02irMWpIG5FVCCLOpbM6EtL36ExuNfGTUvG/s1600/Stepsisters.jpg" height="330" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="http://www.themarysue.com/downton-abbey-stepsister/">źródło</a></td></tr>
</tbody></table>
</div>
<h3 class="MsoNormal">
Przyjaźnie</h3>
<div class="MsoNormal">
Tu chyba należałoby umieścić to słowo w cudzysłowie.
Przyjaźnie – już te najwcześniejsze, można podzielić na dobre i złe. Toksyczne
związki zaczynamy czasem tworzyć bardzo wcześnie. Każdy ma jakąś klasową
przyjaźń. Często są one zresztą dość płynne, zmienne i o różnej trwałości.
Wiecie, dziś najlepsze przyjaciółki z jednej ławki, jutro zupełnie ze sobą
nierozmawiające osoby. Miałam taką przyjaciółkę z cechami wyśmiewanymi przez
innych. Mnie nie przeszkadzały jej „wady”, jednak jej najwyraźniej
przeszkadzały za bardzo. Ponieważ nie miałam tych „wad” co ona, znajdowała we
mnie inne i zarzucała mnie nimi, by podbudować w ten sposób swoje samopoczucie.
Coś na zasadzie: „może mam nieco krzywy nos, ale wolę to niż twoje krzywe zęby".
Często słyszałam coś takiego i to zupełnie bez związku z czymkolwiek. Co
innego, gdyby była to odpowiedź na moją zaczepkę, ale nigdy nie wytykałam jej
wyglądu. Za to sama nabyłam w ten sposób kilka dodatkowych kompleksów, zaczęłam
dostrzegać w sobie kolejne niedostatki, które nigdy wcześniej nie przyszły mi
do głowy. Niestety, warto czasem
zerknąć na nasze przyjaźnie z szerszej perspektywy i nauczyć się odrzucać te,
które przynoszą nam więcej szkody niż pożytku. Ponoć osoby, które lubimy wydają
się nam bardziej atrakcyjne fizycznie. Jeśli więc Twoja „przyjaciółka” Cię
dołuje, może wcale nie lubi Cię tak, jak się wydaje.<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<h3>
Rodzina</h3>
</div>
<div class="MsoNormal">
To już wałkowana przez psychologów kwestia. Rodzice,
jak ryba, wpływają na wszystko. Dlatego też boję się nim zostać.
Poza tym, że mogą wychować małego nietolerancyjnego dręczyciela, od nich też w
znacznej mierze zależy, czy potomek będzie się cechował zdrowym podejściem do
własnych wad i mocnych stron, czy też będzie zakompleksionym, niewierzącym w
siebie człowieczkiem, czy może wręcz takim, który ma siebie za ósmy cud świata,
całą resztę zaś za nic zgoła. Jeśli jesteś rodzicem, zastanów się jakie
komunikaty przekazujesz swojemu dziecku i nie mam na myśli tylko tych werbalnych, słowa powinny się pokrywać z czynami. Oczywiście należy unikać
skrajności. Dołowanie dziecka i stałe porównywanie z innymi nie jest dobre, ale
utwierdzanie go, że jest najpiękniejsze na świecie i inni nie mogą się z nim
równać może być równie szkodliwe. Niestety, zdarzają się rodzice budujący
poczucie wartości dziecka w oparciu na jego fizyczną atrakcyjność. To smutne i
złe, ale ważne też, żeby dziecko wiedziało, że rodzice nie wstydzą się pokazać je światu ;) Nie jestem jednak rodzicem, więc nie wymądrzam się dalej..<br />
<br /></div>
<h3 class="MsoNormal">
Dojrzewanie</h3>
<div class="MsoNormal">
To jest kopalnia kompleksów. Jako nastolatkowie zaczynamy sami porównywać się z innymi (do tej pory często robili to za nas inny), interesować się
kanonami i do nich dążyć. W dodatku hormony podwyższają rangę każdego problemu
i same czasem jakiś dorzucą np. trądzik. Nasze ciała się zmieniają, nie zawsze idąc w kierunku, jakim byśmy chcieli. Większość kompleksów z tego okresu
jest nieco wydumanych, z drugiej strony, niektóre są bardzo poważne lub
prowadzą do poważnych konsekwencji. Dużym problemem jest trądzik, który jest po prostu chorobą oraz mania
chudości, prowadząca do anoreksji itp. chorób.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgSWn15SCbhNDwkQ_6Ncrr2D42PzPn0ZQAcyivqdbBC7JiYXEVJp27UMsQrwZWARiOI53ihnEiM9D55SdCeF3d5T1b9xkP7ZJuJJqPNWdk44Di5u65cYXhf6eQSsW9d-C3UzHNirXjia_v/s1600/IMGP1841hjgv.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgSWn15SCbhNDwkQ_6Ncrr2D42PzPn0ZQAcyivqdbBC7JiYXEVJp27UMsQrwZWARiOI53ihnEiM9D55SdCeF3d5T1b9xkP7ZJuJJqPNWdk44Di5u65cYXhf6eQSsW9d-C3UzHNirXjia_v/s1600/IMGP1841hjgv.jpg" height="516" width="640" /></a></div>
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<h3>
</h3>
<h3>
</h3>
<h3>
Bez sensu</h3>
<h3>
</h3>
</div>
<div class="MsoNormal">
Wiele kompleksów
jest bez sensu. Może nawet większość. Potrafimy rozczłonkować swoje
ciało całkowicie i mieć obsesję na punkcie każdego kawałka, który nie odpowiada
ideałowi. Ale czym jest ideał? Przecież właśnie te pozornie nieidealne
fragmenty są właśnie tym czymś, co przyciąga wzrok (w pozytywnym znaczeniu),
czymś, co stanowi o naszym charakterze, w końcu czymś, co odróżnia nas od
idealnych jak spod igły (tj. skalpela), jednakowych twarzy, ciał. </div>
<div class="MsoNormal">
Nie ważne jednak, czy Twoim zmartwieniem jest trądzik,
którym wręcz należy się mocno zainteresować i odpowiednio zająć, czy kwestia
tak błaha jak kolor włosów (o ile nie masz kilku lat i nie możesz ich
farbować), czy mniej proste niż byś chciała nogi. Nie ważne w jakich okolicznościach je nabyłeś. Z kompleksami trzeba walczyć.
Warto je eliminować, warto sobie z nimi radzić. Jak? O Tym następnym razem :)<br />
Tymczasem, niech mi ktoś wyjaśni ten "fenomen" dzieci :)<br />
<br /></div>
ważkihttp://www.blogger.com/profile/11293304963905954215noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-2686690286629436088.post-45013956051206107642014-07-09T20:00:00.001+02:002015-01-23T21:14:59.103+01:00Idealne na lato<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhTo8axgysVnmtix7wI4XwU_G1i5GaCHmwo79KveR7lYA1jHmytfkaZoDWs-6-K2TDNjNUHM814wLTv9y7XTm-t-MPKNN79JL4OkgI5o1iOcERBQsGRAn1_SlPHDFjvHQ1uoUNKgRKiF5do/s1600/IMGP18962844.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhTo8axgysVnmtix7wI4XwU_G1i5GaCHmwo79KveR7lYA1jHmytfkaZoDWs-6-K2TDNjNUHM814wLTv9y7XTm-t-MPKNN79JL4OkgI5o1iOcERBQsGRAn1_SlPHDFjvHQ1uoUNKgRKiF5do/s1600/IMGP18962844.jpg" height="428" width="640" /></a></div>
Kiedy określam coś idealnym na lato, mam na myśli niewielkie gabaryty i dobre opakowanie ułatwiające transport oraz oczywiście przydatność takiego produktu. Ten wpis nie będzie jednak o kosmetykach na podróż, czy innych niezbędnych na wyjazdach przedmiotach. Chcę napisać o grach idealnych na lato (i nie tylko). Nie mam przy tym na myśli gier sportowych typu badminton, ale "planszówki" idealne w terenie, na wyjeździe, wieczorem w hotelu/namiocie, na kocyku w parku, na plaży itp.<br />
<a name='more'></a><br />
Posiadam trzy takie gry. Wszystkie są niewielkie i zapakowane w metalowe puszki, które zapewniają ochronę przed zgnieceniem i wilgocią. A poza tym, jak to gry, zapewniają nam świetna rozrywkę. Akurat wszystkie wymagają od uczestników spostrzegawczości, więc można to uznać za zabawę z pożytkiem ;) Jeszcze wspomnę, że większość gier wybieramy tak, by można było w nie grać także w 2 osoby, ale wśród dzisiejszych znajdzie się jedna (jedyna w naszej kolekcji), niespełniająca tego kryterium.<br />
<h3>
</h3>
<h3>
Dobble</h3>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEieY_6GeSnXTr5taSJURxv80Bopst5xnLysIU-bL5OpgDHKKAKEgMZSO0qqaMKLSVOIJ4qDxTBpMEbaYOOhrcPDUhu3gYqr-XP3L6JxPJ42lBQYxLowb50mnhmOrVN3PUSy0LQfLgA8rE17/s1600/IMGP1901261.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="gra karciana" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEieY_6GeSnXTr5taSJURxv80Bopst5xnLysIU-bL5OpgDHKKAKEgMZSO0qqaMKLSVOIJ4qDxTBpMEbaYOOhrcPDUhu3gYqr-XP3L6JxPJ42lBQYxLowb50mnhmOrVN3PUSy0LQfLgA8rE17/s1600/IMGP1901261.jpg" height="428" title="dobble" width="640" /></a></div>
<h3>
</h3>
To dość popularna karcianka dla 2 do 8 osób. jest szczególnie atrakcyjna dla rodziców nieco starszych dzieci, bo można w nią grać już od szóstego roku życia. Oczywiście nie dajcie się zwieść, jest to też rewelacyjna rozrywka dla dorosłych. Liczy się w niej spostrzegawczość i refleks, więc nawet jeśli wydaje się być niepozorna, zapewnia spore emocje i dużo radości. Nuda także nie grozi - gra ma 5 wariantów.<br />
W okrągłej puszce, mamy 55 okrągłych kart z ośmioma rysunkami na każdej. Wszystkie karty mają jeden wspólny rysunek. Trzeba go jak najszybciej odnaleźć :) Proste i skuteczne. Sprawdza się w każdym towarzystwie i w każdych warunkach ;) Mam jedynie zastrzeżenie do wykonania kart - mogłyby być wykonane z twardszego materiału, bo przy takiej dynamice gry są podatne na zniszczenie, ale nie ma rzeczy idealnych.<br />
<h3>
</h3>
<h3>
Panic lab</h3>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjG1n89nyZn7VS_YeGG4SKTH1ufa-Mb9MCv0CIlPDNo5PH37HmoW7SbbMN5CaMiOIy-jDLCnjzQSRKjECzTSBE8aVRUpzQwvwhdt-zId8CIKHuAxXLcDBw5PDp6reVvu6w09R_92MbXsAsP/s1600/IMGP1910kjhg.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjG1n89nyZn7VS_YeGG4SKTH1ufa-Mb9MCv0CIlPDNo5PH37HmoW7SbbMN5CaMiOIy-jDLCnjzQSRKjECzTSBE8aVRUpzQwvwhdt-zId8CIKHuAxXLcDBw5PDp6reVvu6w09R_92MbXsAsP/s1600/IMGP1910kjhg.jpg" height="428" title="panic lab" width="640" /></a></div>
<h3>
</h3>
Tu mamy grę do 10 osób od ósmego roku życia. Przenosimy się do laboratorium, po którym rozpełzły się ameby. Naszym zadaniem jest znaleźć odpowiednią z nich, wskazaną przez kostki. W puszcze znajdujemy znaczniki zwycięstwa, 25 kart przedstawiających: ameby, laboratoria i wentylatory oraz 4 kości. Kostki określają nam z którego miejsca zaczynamy poszukiwania i, jak wspomniałam, jakiej ameby szukamy. Występują one w 2 możliwych: kształtach, kolorach i wzorach. Z 25 kart ameb, laboratoriów, wentylacji układamy okrąg i poruszając się od określonego przez kostkę laboratorium i również w przez nią wskazanym kierunku zaczynamy poszukiwania . Oczywiście wygrywa ten, kto pierwszy wskaże odpowiednią amebę... Na właśnie, odpowiednią. Problem polega na tym, że ameby mogą się przeistaczać, więc ameba której szukasz może się drastycznie zmienić. Łatwo się pomylić, a trzeba nie tylko być pierwszym, ale też poprawnym ;) Jest "intensywnie", jest wesoło, jest kolorowo :)<br />
<h3>
</h3>
<h3>
Palce w pralce</h3>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYgqEYv_Oy_28SfzI69xwNF64xOn6LSxBi1AZY9iv8uj5GcZV-W9JLxibLa3rA73HX8uBl0MYJB5WhW0vDcbQkWzXrutB32v8tuonjeoa9FMhzIGXWDK6R-yWfuNv3u-SLIly-TZbdSY4Y/s1600/IMGP1900jhk.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="gra karciana" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYgqEYv_Oy_28SfzI69xwNF64xOn6LSxBi1AZY9iv8uj5GcZV-W9JLxibLa3rA73HX8uBl0MYJB5WhW0vDcbQkWzXrutB32v8tuonjeoa9FMhzIGXWDK6R-yWfuNv3u-SLIly-TZbdSY4Y/s1600/IMGP1900jhk.jpg" height="428" title="palce w pralce" width="640" /></a></div>
<h3>
</h3>
To właśnie jedyna gra, która przeznaczona jest od 4 (do 12) graczy. Minimalny polecany wiek to 10 lat. Gra jest świetna na imprezy (z procentami i bez), spotkania w większym gronie, także dla zintegrowania ludzi, którzy się nie znają. Świetnie rozkręca towarzystwo. To znów gra karciana z 40 różnymi gestami. Oczywiście, niektóre są do siebie bardzo podobne. Gracze wyklaskują rytm <i>We will rock you. </i>Na 3 klaśnięcie pierwszy gracz pokazuje swój gest, na kolejne "trzecie" gest innego gracza. Ten musi się zorientować, że chodzi o niego, bo teraz sam powtarza to samo. Liczba gestów, które posiadamy rośnie w trakcie gry, czasem się wymieniają. Trzeba więc obserwować dobrze innych graczy, zapamiętywać ich gesty i nie dać się zmylić. Bardzo pozytywna, wesoła i niewymagająca gra. Ja nazywam ja ratunkową grą imprezową - jeśli jest sztywno, ludzie się nie znają, coś idzie nie tak, ale także kiedy wszystko idzie świetnie - gra sprawdzi się idealnie.<br />
<br />
To moje wybory. Łatwe do zabrania, gwarantujące dobrą zabawę, w domu i na wyjeździe. Możecie polecić coś od siebie?ważkihttp://www.blogger.com/profile/11293304963905954215noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-2686690286629436088.post-87928655032994493632014-07-02T17:08:00.002+02:002015-01-23T21:15:51.202+01:00PrzymiarkiJestem ostatnio zabiegana. Chodzę, mierzę, sprawdzam. Wprowadzam poprawki do swoich planów i zmieniam koncepcje.<br />
<a name='more'></a> Nie dlatego, że jestem super zmienna, mam masę pomysłów i ciągle myślę nad ulepszaniem rzeczywistości. Tzn. to też ;), ale głównie jestem do tego zmuszana. Przynajmniej w kwestii swoich mieszkaniowych planów. Najwyraźniej inaczej odczytuję plany niż wykonawcy, może mamy inne plany. Nieznacznie. Może po prostu tak czasem wychodzi. Zapewne najczęściej tak wychodzi.<br />
<br />
W sumie wiem coś o tym. Nieraz na studiach coś się nie zgadzało między rzeczywistością a planami. Potem trzeba było tylko dosztukować coś w rzutach... Normalka. Tylko teraz muszę działać w drugą stronę i poprawiać rzeczywistość nie plany, a przecież nie będę przesuwać ścian. To, że okno wyszło przesunięte o 40 cm, to nie taka znów tragedia. Niestety, sprawia to, że komoda nie zmieści się w zaplanowanym miejscu. To z kolei znaczy, że brakuje mi miejsca do przechowywania w sypialni. I muszę przesunąć łóżko. W związku z tym przesunąć światło. I inne punkty elektryczne. Takie drobnostki. W samej tylko sypialni. A jeszcze nie pomierzyłam innych pomieszczeń.<br />
<br />
Oczywiście, nic z nie zmienia faktu, że nadal się cieszę i jestem bardzo podekscytowana. Wprawdzie zyskuje kilka extra momentów z cyklu "oszaleję", ale... Już coraz bliżej, jednocześnie też coraz dalej niż się nam wydawało. Ale nie mogę się doczekać i już pakuję kartony. Myślę, że ustaliłam jakiś rekord w czasie od pakowania do planowanej przeprowadzki :)<br />
Poniżej mój pierwszy outfit na blogu ;D Cieszę się jak głupia stojąc w swojej (nieidealnej) przyszłej sypialni. <br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgeuDbmafYnGBRYQP6XA_qg3O7KFuJYOTUmZWfENp7VvO57POCOZyRFF5MJssXyx1_QLr9Zp0jLK_vE6GMSPz314D6gjVdZJdRuXrtljW8KMa3q5ccu4Kn6e2LmP01aoxNMKyJ_DhJAYlG0/s1600/IMAG0762cfasg.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgeuDbmafYnGBRYQP6XA_qg3O7KFuJYOTUmZWfENp7VvO57POCOZyRFF5MJssXyx1_QLr9Zp0jLK_vE6GMSPz314D6gjVdZJdRuXrtljW8KMa3q5ccu4Kn6e2LmP01aoxNMKyJ_DhJAYlG0/s1600/IMAG0762cfasg.jpg" height="640" width="382" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dodaj napis</td></tr>
</tbody></table>
<br />ważkihttp://www.blogger.com/profile/11293304963905954215noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-2686690286629436088.post-34646490739353975552014-06-22T18:18:00.002+02:002015-01-23T21:17:27.094+01:00ślub spersonalizowany<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4FE1SUZOKOO_SV_A4WEaENT3HcXTOfoVYeblRtf0NdJ9I3ZUHbSTjGH_mxcYhXHY25adlZoHL0eq5Gj7uigY4w3PE2R8bGGosUgVODJNOXnov1sRW8pD_VC3nx1ZNiJ_xtZbbZK_zMeJt/s1600/640.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4FE1SUZOKOO_SV_A4WEaENT3HcXTOfoVYeblRtf0NdJ9I3ZUHbSTjGH_mxcYhXHY25adlZoHL0eq5Gj7uigY4w3PE2R8bGGosUgVODJNOXnov1sRW8pD_VC3nx1ZNiJ_xtZbbZK_zMeJt/s1600/640.jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">*</td></tr>
</tbody></table>
Ponieważ sezon ślubny w pełni, postanowiłam podzielić się nieco swoim doświadczeniem ;). Jeśli myślisz o swoim ślubie i dodatkowo przywiązujesz dużą wagę do detali, zostań na chwilkę ;)<br />
<a name='more'></a><br />
Jeśli zagadnienia estetyczne nie są Ci obce, pewnie zastanawiasz się nie tylko nad swoja suknią, czy makijażem (że o samym fakcie wchodzenia w związek małżeński nie wspomnę, bo to poza estetyką), ale także oprawą swojego ślubu i wesela. Przypuszczalnie chcesz wybrać nie tylko przewodnie kolory, ale także motyw. O ile kolory przysporzyły mi kilku dylematów przy wyborze, co do motywu nie mogło być żadnych wątpliwości. Ślubny szczęśliwie przystał na moje propozycje i tak nasz ślub minął pod znakiem waniliowej bieli oraz szampańskiego i starego złota, rozświetlonego tu i ówdzie fuksja i lawendą. I oczywiście, pod znakiem ważki. Wielu ważek.<br />
<br />
Ponieważ, jak pisałam, należę do osób, którym <a href="http://vvazki.blogspot.com/2014/06/tak-chce-mi-sie.html">się chce</a>, nie było mowy o kupowaniu gotowców. (Wówczas przyszły) Ślubny zechciał mi pomóc i tym sposobem, wszystko wykonaliśmy własnoręcznie. Zaproszenia, koperty do tych (może nie od zera, ale przeszły tuning), wizytowniczki, zawieszki na alkohol, rożki na płatki kwiatów do rzucania pod kościołem i różne inne rzeczy jak pudełeczka na "upominek" dla gości. Upominku nie robiliśmy. Złote Ferrero Rocher wpisywało się świetnie. Barwą i moim do niego zamiłowaniem. Ale już podziękowania w pudełeczku wypisaliśmy ręcznie. Czuliśmy, że tak będzie bardziej personalnie. Po prostu chciałam, by wszystko jakoś do siebie pasowało i było takie jak chcę, co w znakomitej większości wypadków oznaczało, że trzeba było to zrobić samemu. I tak zrobiliśmy. Dziś pewnie to i owo wykonałabym inaczej, ale to nie ma znaczenia. Dla innych w ogóle nie ma znaczenia, jak to wyglądało Ale cieszę się, że było właśnie tak i nie żałuję żadnego wieczoru poświęconego na wycinanie i klejenie ;)<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghX8gJDdMxIQnE7Z7OpMEQIN5mZbg0u1KD4NvZzX7j0v_8YvoZ_1mJTom0Vim0jgr-CuaIO9ZLkST2tWBsYWDs0eFMPYrCcMxw5RhK3LDJJC0_4F1LzZBkF6KspnBrhr9ERw8r3VG_2bWI/s1600/IMGP1824ghdjd.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghX8gJDdMxIQnE7Z7OpMEQIN5mZbg0u1KD4NvZzX7j0v_8YvoZ_1mJTom0Vim0jgr-CuaIO9ZLkST2tWBsYWDs0eFMPYrCcMxw5RhK3LDJJC0_4F1LzZBkF6KspnBrhr9ERw8r3VG_2bWI/s1600/IMGP1824ghdjd.jpg" height="428" title="Upominki dla gości weselnych etykietka na wódkę" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgK5oRZj7H2b6ewVJSYDF41wIXNuC8_G49zV4JcNV-kZTzEiRggSL612JBcj7Jmudavy9KxZkMJP__mdzJQqIpIHL_WaPPOUEGqho0J48-Qi_Ni0JA5K-mR5otOEqrboASfqMDLQ0NDHEDp/s1600/IMGP1826hgfjf.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgK5oRZj7H2b6ewVJSYDF41wIXNuC8_G49zV4JcNV-kZTzEiRggSL612JBcj7Jmudavy9KxZkMJP__mdzJQqIpIHL_WaPPOUEGqho0J48-Qi_Ni0JA5K-mR5otOEqrboASfqMDLQ0NDHEDp/s1600/IMGP1826hgfjf.jpg" height="428" title="zaproszenie ślubne" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiF_4BaFuGgY2tVzWDe2ygIyK0giC7KFeInX752YmWW0EczjW59fZuH-tItx2FplKffqWviQB0bNgbTVq4kvNbrvVMs15r1LxT6D_ymMd6kKNdES3HkoT83OMhrWIj-_lfLjBwruE8knSB9/s1600/IMGP1829dfjdf.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiF_4BaFuGgY2tVzWDe2ygIyK0giC7KFeInX752YmWW0EczjW59fZuH-tItx2FplKffqWviQB0bNgbTVq4kvNbrvVMs15r1LxT6D_ymMd6kKNdES3HkoT83OMhrWIj-_lfLjBwruE8knSB9/s1600/IMGP1829dfjdf.jpg" height="428" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr>
</tbody></table>
Ważka była też w moim bukiecie.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRIQtbEsNs53bIWZGSJCnhbw04UGVP9SlzHLacbjk0dv84AGINF1m7vB0NAuKVL6J5YBC7tsZrpP_kmUKSkJcu-tF8CWfNEysvNcZVZfEBDFekHgwQWhrqHmMRjFN5R0S9P__FBml7oohG/s1600/IMGP5002.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRIQtbEsNs53bIWZGSJCnhbw04UGVP9SlzHLacbjk0dv84AGINF1m7vB0NAuKVL6J5YBC7tsZrpP_kmUKSkJcu-tF8CWfNEysvNcZVZfEBDFekHgwQWhrqHmMRjFN5R0S9P__FBml7oohG/s1600/IMGP5002.JPG" height="428" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrRsh7ishbO7jPCQuU2UP9RcibTEfpBYxYSpwBlg-GUI4_pmDQPV376OePv0dsysTGsDCvzVPSBd2mBf1DF8CHkHgqs6YDK-1cmW2chlczG6uCaVaDx1i46TGujYtcG1kqL8jIyvZhbQKO/s1600/091.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrRsh7ishbO7jPCQuU2UP9RcibTEfpBYxYSpwBlg-GUI4_pmDQPV376OePv0dsysTGsDCvzVPSBd2mBf1DF8CHkHgqs6YDK-1cmW2chlczG6uCaVaDx1i46TGujYtcG1kqL8jIyvZhbQKO/s1600/091.jpg" height="640" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">*</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Udało mi się też znaleźć, a właściwie przypadkiem wpaść na idealne okulary. Nie dziwcie się, w końcu to lato i było słonecznie, nie zamierzałam robić sobie niepotrzebnie kurzych łapek.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhSMsKR7Y-hX-HjIopi7shLxQJvfPGtM307pMnoipuI5qxcNs8H-Hl_SRg5xKzPbnSBjOu0narr5o6K3tJFzChPdkMwgVHxP89gXpy68f6C6BNmZDHg_IMQdJjk7_QPtjkbQTHPDcYrHfu4/s1600/IMGP1831gdjd.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhSMsKR7Y-hX-HjIopi7shLxQJvfPGtM307pMnoipuI5qxcNs8H-Hl_SRg5xKzPbnSBjOu0narr5o6K3tJFzChPdkMwgVHxP89gXpy68f6C6BNmZDHg_IMQdJjk7_QPtjkbQTHPDcYrHfu4/s1600/IMGP1831gdjd.jpg" height="428" width="640" /></a></div>
<br />
Nie zabrakło ich także na torcie. Co prawda, pani w cukierni patrzyła na mnie jak na wariatkę i musiałam sama o nie zadbać, ale nie zniechęciło mnie to :) Potem ta sama kobieta przyznała, że nie spodziewała się takiego efektu. Zwłaszcza, że skrzydła tych ważek były bardzo lekkie i nieznacznie się poruszały (zwłaszcza w chłodni, gdzie przechowywali tort) i sprawiały wrażenie niemal prawdziwych.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhy3Vl9J1Ion7CmCDxHrMmXUFJHFysm7ripCNXSPa3xMGslYyum4MlkRFbmVrETl6jhhLlXu8thyos_Ya16woEaukslQKnGpBSNqxfsf3GgVVEt68AnsVAypghuAZdADzNiG_vxR2maisum/s1600/498.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhy3Vl9J1Ion7CmCDxHrMmXUFJHFysm7ripCNXSPa3xMGslYyum4MlkRFbmVrETl6jhhLlXu8thyos_Ya16woEaukslQKnGpBSNqxfsf3GgVVEt68AnsVAypghuAZdADzNiG_vxR2maisum/s1600/498.jpg" height="640" title="tort ślubny ważki" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">*</td></tr>
</tbody></table>
<br />
To był jeden z bardziej pracochłonnych elementów:(wizytowniczek).<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEix6k-EkbNdJT3JAoN9q6i-l-PZkOuOrzn1xHeB4UkQ-RYW2z7vIx7seeDB6gkwePEnuPKgvuGWFB40DvXaP3GzEApdu3tWPnbuafZ5kHEdLyoNc_GrcJPINRUuCXj4Q_irPwCIvLQm8iyz/s1600/263.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEix6k-EkbNdJT3JAoN9q6i-l-PZkOuOrzn1xHeB4UkQ-RYW2z7vIx7seeDB6gkwePEnuPKgvuGWFB40DvXaP3GzEApdu3tWPnbuafZ5kHEdLyoNc_GrcJPINRUuCXj4Q_irPwCIvLQm8iyz/s1600/263.jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">*</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Namawiam Was do takiego podejścia. Lubię ładna oprawę każdego dnia, a co dopiero takiego! Oczywiście nie każdemu chce się robić takie rzeczy samemu. Mój brat niedługo się żeni i im się nie bardzo chce. Ja robię im zaproszenia i projektuję inne dodatki ;) Tu motywem będzie motyl - taka z nas ontomologiczna rodzina ;)<br />
Rozdawaliśmy też gościom ciasto (zapakowane w plastikowe , przezroczyste pojemniczki z naklejoną ważką - papierowe, licznie dostępne w internecie, może i są ładniejsze, ale też znacznie mniej praktyczne, widziałam zbyt wiele ciast na podłodze, które pod wpływem własnej ciężkości rozwaliły dno pudełka i wypadły) oraz małe buteleczki z alkoholem - domowymi nalewkami.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUl40r2gqJno0tFxndrgGPEaByAZUDFzhPNBXHBj0dEsPUz4md0tqVvwBCtyvHZvMmOtFy28IwMz9HFF46-aLzzSHxs5Do5Cvv7CbnP7-4gCd-Zz39WmVGOP9D2zV5aYMrzRvEXwj6UnqB/s1600/IMGP1822kdhdfg.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUl40r2gqJno0tFxndrgGPEaByAZUDFzhPNBXHBj0dEsPUz4md0tqVvwBCtyvHZvMmOtFy28IwMz9HFF46-aLzzSHxs5Do5Cvv7CbnP7-4gCd-Zz39WmVGOP9D2zV5aYMrzRvEXwj6UnqB/s1600/IMGP1822kdhdfg.jpg" height="428" width="640" /></a></div>
<br />
Jeśli też jesteście takimi spersonalizowanymi wariatami i zwracacie uwagę na detale, zwracam uwagę na jeszcze jeden "szczegół" - długopis. Niektórzy twierdzą, że małżeństw to tylko papier, cóż dla mnie to istotny papier i nie chciałam go podpisywać przypadkowym długopisem, który akurat będzie pod ręką. Zapewne plastikowym i reklamującym jakąś durna instytucję ;) Zabranie swojego długopisu, czy jak w moim i Ślubnego przypadku pióra (w liczbie dwóch), nie jest problematyczne, a wygląda lepiej. I oczywiście, podpisany zwykłym długopisem papier miałby dokładnie taką sama ważność, ale dla mnie był to papier na tyle istotny, że chciałam mu poświęcić odrobinę uwagi ;)<br />
Kiciowa także była odświętna ;)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj414wUsHvnoh0Z9o_7M_-FzYNBeOjzoja93u78qNN4qmK6heHfLK0Hh84H4K4t1Q4EqbO8SD1FgpxwbElw-J6GAkW8VmOK5UMBzxRnH8SwkdkY2Zwsab3gcQKBYlPDZx-RppzDY15_OiCV/s1600/IMAG0235.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj414wUsHvnoh0Z9o_7M_-FzYNBeOjzoja93u78qNN4qmK6heHfLK0Hh84H4K4t1Q4EqbO8SD1FgpxwbElw-J6GAkW8VmOK5UMBzxRnH8SwkdkY2Zwsab3gcQKBYlPDZx-RppzDY15_OiCV/s1600/IMAG0235.jpg" height="382" width="640" /></a></div>
<br />
A ten moment na sesji plenerowej był dla mnie jak dodatkowy znak od losu - to wszystko jest tak, jak powinno ;) Może to nie sokół czy inny jastrząb z "Ogniem i mieczem" co połączył nasze dłonie, ale w wydźwięku mniej więcej to samo ;)<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4FE1SUZOKOO_SV_A4WEaENT3HcXTOfoVYeblRtf0NdJ9I3ZUHbSTjGH_mxcYhXHY25adlZoHL0eq5Gj7uigY4w3PE2R8bGGosUgVODJNOXnov1sRW8pD_VC3nx1ZNiJ_xtZbbZK_zMeJt/s1600/640.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4FE1SUZOKOO_SV_A4WEaENT3HcXTOfoVYeblRtf0NdJ9I3ZUHbSTjGH_mxcYhXHY25adlZoHL0eq5Gj7uigY4w3PE2R8bGGosUgVODJNOXnov1sRW8pD_VC3nx1ZNiJ_xtZbbZK_zMeJt/s1600/640.jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">*</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
<br />
<br />
* - Zdjęcia naszego fotografa Krzysztofa Serafińskiegoważkihttp://www.blogger.com/profile/11293304963905954215noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2686690286629436088.post-51814547355802443502014-06-16T16:26:00.002+02:002015-01-23T21:18:22.286+01:00Ust korale<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrZMesjd_kfQy43u2ZMTBXIprtbVtf4mvLHsFCLaKpjTy2L34fGn_qGEWyJeMLmKfmd3nWk6q4aTOFK6Zbs_FJj5XeceVN1wOKwaNoSAZ8MhplTPUEhyphenhyphenwSGHXl7lz-iV58IH570b9fp4eO/s1600/IMGP1811jvkv.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrZMesjd_kfQy43u2ZMTBXIprtbVtf4mvLHsFCLaKpjTy2L34fGn_qGEWyJeMLmKfmd3nWk6q4aTOFK6Zbs_FJj5XeceVN1wOKwaNoSAZ8MhplTPUEhyphenhyphenwSGHXl7lz-iV58IH570b9fp4eO/s1600/IMGP1811jvkv.jpg" height="428" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Ślubny (tu wyglądają super intensywnie, ale kolory na wcześniejszym zdjęciu bardziej odpowiadają rzeczywistości))</td></tr>
</tbody></table>
Nie należę do kobiet często malujących usta. Jakoś nigdy nie po drodze mi było z pomadkami, ale w końcu niedokrwienność moich ust pchnęła mnie w ich kierunku. I powoli zaczynam przepadać :) Nawet podoba mi się widok moich ust w zdecydowanie wyraźnych kolorach. Oczywiście zdecydowanie nie podoba on się mojej mamie, która chyba zapomina, że nie mam lat 3 lecz bardziej niemal 10 razy tyle ;)<br />
<a name='more'></a><br />
Ostatnio zakochałam się w koralu. Bardzo. Jak na dotychczasową pomadkową ateistkę: posiadanie 3 szminek w jednym kolorze (nawet jeśli to jego różne odcienie) to bardzo dużo. Ale są urocze ;)<br />
Zaczęłam od jednej pomadki z Oriflame (<i>Coral wave</i>), później wpadły mi w ręce dwie inne, mniej intensywne i bardziej przełamane różem. <i>Coral calling</i> z Essence i <i>Wheels on fire</i> z (limitowanki?) Catrice. Jako że dziewczę ze mnie nieobeznane jeszcze w temacie, jestem zadziwiona, jak się od siebie różnią :). Pomadka pomadce nierówna. Dziwi mnie pomadka Catrice, która jest bardziej jak błyszczyk w konsystencji - taki do maziania palcem, nie pędzelkowe. Nawet nie wiedziałam, że tak można ;) Teraz wiem, ale wcale nie jestem zachwycona, bo strasznie się "roztapia". A jeszcze bardziej dziwi mnie pomadka z Essence. Z tej samej serii mam jeszcze czerwoną (tak jak mówiłam, szaleję) i wydają mi się całkiem różne - nie tylko w kolorze, ale także w konsystencji czy stopniowi matowości :) Oszalałam do tego stopnia, że o nich piszę :) Ale już kończę. Co myślicie o takich kolorach? Zwłaszcza na co dzień?<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjL63cYKtI46mihcP48u2MXvvnP5iLUbp20nk7T5XXAX52pNnfk0evezWb-BLT-EpxjDrcLaixC_6PKIgKghT0g0zDCrxlE5zLDWtbQYdbV3IzCUxsVHSN2eyCmOYekcZk1wC7HM7detOhU/s1600/IMGP1760jgf.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjL63cYKtI46mihcP48u2MXvvnP5iLUbp20nk7T5XXAX52pNnfk0evezWb-BLT-EpxjDrcLaixC_6PKIgKghT0g0zDCrxlE5zLDWtbQYdbV3IzCUxsVHSN2eyCmOYekcZk1wC7HM7detOhU/s1600/IMGP1760jgf.jpg" height="640" title="essence, catrice" width="428" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Ślubny</td></tr>
</tbody></table>
<br />ważkihttp://www.blogger.com/profile/11293304963905954215noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2686690286629436088.post-2745478151028280112014-06-09T20:13:00.001+02:002015-01-23T21:19:17.702+01:00łatwiejsze ćwiczenia?Z reguły łatwiejsze ćwiczenia dają słabszy efekt. Można jednak sprawić, że i te trudniejsze będzie nam wykonywać łatwiej, a przynajmniej przyjemniej. Nie jestem typem fit kobietki z siłowni, ani tym bardziej biegaczki., ale lubię ruch i lubię poćwiczyć sobie w domu. Szczególnie, kiedy odkrywam, że moje ciuchy jakoś tak zaczynają się kurczyć w praniu. Systematycznie. Z prania na pranie.I może dla wielu brzmi to banalnie, dla mnie było jak odkrycie Ameryki - można uczynić ćwiczenia znioślejszymi ;)<br />
<a name='more'></a><br />
Niby wcześniej na to wpadłam, ale do pewnych rozwiązań jakoś nigdy nie było mi po drodze. A przecież tańczę, więc wiem, jak wiele zmieniają buty do tańca, baletki, czy odpowiednio dobrane puenty ( i nie, nie mam nic wspólnego, niestety, z tańcem klasycznym). Mimo to, bardzo długo nie mogłam się zmotywować do zakupów mających na celu poprawienie jakości moich ćwiczeń. Niby wiedziałam, co chcę kupić, by faktycznie zwiększyć swój komfort, ale zawsze trafiały się jakieś wymówki. Dziś mogłabym, spokojnie napisać, że byłam głupia. Ale tego nie zrobię. Po pierwsze, wcale nie jestem. Po drugie, zawsze to lepsze, niż wymówki w kwestii samych ćwiczeń, a tych starałam się unikać. Po trzecie, nie były to takie całkiem pozbawione sensu wymówki i pewne rzeczy muszą po prostu przyjść w swoim czasie. Tak było z większością moich "ulepszaczy".<br />
<br />
Mata do ćwiczeń. Wiem, wiem. Kardio, kardio i jeszcze raz kardio. Jednak mój organizm wcale nie jest zwolennikiem takiego typu wysiłku. Wolę raczej spokojne, w miarę statyczne ćwiczenia. Do takich mata do jogi wydaje się być idealna. Mimo to, do niedawna jej nie posiadałam. Wymówka numer jeden: nie znam się na matach, muszę się dobrze zorientować, jakie są dobre zanim wydam pieniądze na coś, co się nie sprawdzi. W końcu stwierdziłam, że mogę kupić tania matę, nie jestem jakimś zawodowym joginem , ani sportowcem w ogóle. Po prostu potrzebuje czegoś, na czym będę mogła wyciskać brzuszki. Znalazłam nawet taką w ofercie w Rossmannie. Wymówka numer dwa: nie warto gromadzić szpargałów przed przeprowadzką (plus nie ten odcień różu). Nie kupiłam. Potem żałowałam, ale niezbyt długo, bo i po co marnować na takie coś energię. W końcu zostało mi to wynagrodzone, bo w moim rodzinnym mieście znalazłam te same maty w promocji. Tym sposobem nabyłam ją za 17 zł. Bardzo się cieszyłam, a teraz, kiedy na niej ćwiczę, cieszę się jeszcze bardziej.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjffz5FecpOmnNoNzPUfKsLRZd8XCfx1UwjXgbi0jb1VQyqpuHRwjTz0Tj-wROszUE7ild5ir7lAwUU_PJzg6aQdzUvUxP0x8OLMVYPYoJCy0YVExnCZcT3Ocwej3TrUUELnOG9lkdXMzR3/s1600/IMAG0744hbgi.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjffz5FecpOmnNoNzPUfKsLRZd8XCfx1UwjXgbi0jb1VQyqpuHRwjTz0Tj-wROszUE7ild5ir7lAwUU_PJzg6aQdzUvUxP0x8OLMVYPYoJCy0YVExnCZcT3Ocwej3TrUUELnOG9lkdXMzR3/s1600/IMAG0744hbgi.jpg" height="382" width="640" /></a></div>
<br />
Podobnie było z butami. Nie wszystkie ćwiczenia wygodnie jest wykonywać boso, a nawet w baletkach niewiele lepiej. Zaczęłam więc poszukiwać wygodnych, lekkich adidasów. Poszukiwać jest w tym kontekście dość szumnym słowem, bo po prostu liczyłam na to, że coś mi wpadnie w oko. Nie chciałam żadnych relatywnie drogich, "profesjonalnych" butów, bo przy moich potrzebach to zupełnie bezcelowe. W końcu faktycznie na takie trafiłam. W Lidlu. Na dziale dziecięcym. Zaczynam wierzyć, że przypadek rządzi moją figurą :) Nie muszę chyba pisać, jak bardzo poprawiło to wygodę ćwiczeń?<br />
<br />
Najgorzej było ze sportowym stanikiem. Tu nie było wymówek, tylko poszukiwania równie nieintensywne jak w przypadku butów. Zaliczyłam też kilka nieudanych zakupów, nim natrafiłam na bardzo wygodny sportowy biustonosz w TK Maxx.<br />
<br />
Rożnego rodzaju hantle i obciążniki gromadziłam z czasem. Niby można ćwiczyć z butelkami wody, ale tak jest mi wygodniej. A jak jest wygodniej, łatwiej jest też zmusić się do ćwiczeń. No i jak się zainwestuje to też jest łatwiej. W końcu głupio, żeby te wydatki poszły w błoto. Lepiej niech idą w mięśnie.<br />
<br />
Teraz szukam jeszcze sposobu na moje<a href="http://vvazki.blogspot.com/2014/01/buble-do-wosow.html"> nieposkromione włosy, na które nic nie działa</a>. Jest to jeden wielki dystrakcyjny czynnik. Ogólnie jednak ćwiczę teraz chętniej i bardziej komfortowo. A Ty? Jakie masz wymówki? :)ważkihttp://www.blogger.com/profile/11293304963905954215noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-2686690286629436088.post-35970956985997562282014-06-02T17:06:00.000+02:002015-01-23T21:20:05.669+01:00Tak, chce mi się!<div style="text-align: justify;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEifLjeuNiudRevj_T1q671xtQFFxKoz20DN28Hdg2vk0BoelVr9CNpTqMEmu9LwRvYNDI5G5HC7SeuHrI1PE_fjljCv7crsIfKy8w_6mvv6JMctabDIDpHqXGogm4mT0LLY8rNkClKuT1Hg/s1600/IMGP768321684654drfsw4w.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEifLjeuNiudRevj_T1q671xtQFFxKoz20DN28Hdg2vk0BoelVr9CNpTqMEmu9LwRvYNDI5G5HC7SeuHrI1PE_fjljCv7crsIfKy8w_6mvv6JMctabDIDpHqXGogm4mT0LLY8rNkClKuT1Hg/s1600/IMGP768321684654drfsw4w.JPG" height="428" title="jaśmin" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Ślubny</td></tr>
</tbody></table>
Znacie to uczucie? Robicie coś z sercem. Postanowiliście się wysilić i wykonać coś samodzielnie. Zaproszenie na ślub, opakowanie prezentu, ba! prezent sam w sobie, szyjecie bluzkę, pieczecie tort urodzinowy itp. Staracie się, to chyba oczywiste, że się staracie. W końcu pokazujecie komuś swoją pracę - może już ukończona, może jeszcze w trakcie i... I co? Jeśli to Ty właśnie widzisz taką pracę, co myślisz? Co powiesz?<br />
<a name='more'></a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Opcji jest przypuszczalnie wiele. Możesz pochwalić, jeśli Ci się to ,,coś" podoba. Możesz skrytykować. Mam nadzieję konstruktywnie. Albo po prostu należysz do wiecznych krytykantów, dla których nic nigdy nie jest wystarczająco dobre (którzy jednocześnie sami z reguły nic nigdy nie robią). Może po prostu musisz dana osobę dobić - z zazdrości. Może jednak ugryziesz się w język, bo jakkolwiek nie podoba Ci się wykonanie, sam gest uważasz za godny pochwały.<br />
</div>
<div style="text-align: justify;">
Z własnego doświadczenia powiem, że pierwsza i ostatnia to jednocześnie najrzadsze opcje. To, co słyszę takich chwilach najczęściej, to pełne dezaprobaty zdania w stylu:</div>
<div style="text-align: center;">
,,Po co Ci to? Że też Ci się chce? Nie łatwiej kupić?"</div>
<div style="text-align: justify;">
W takich momentach jest mi przykro. Jasne. Po co siedziałam w kuchni kilka godzin przygotowując tort? Wystarczyło podjechać do pobliskiej piekarni i zamówić. Po co robiłam zaproszenia, mogłam znaleźć jakieś w necie i kliknąć... Przecież musi być coś ze mną nie tak. Jestem jakaś inna. Nikomu takich rzeczy robić się nie chce.<br />
</div>
<div style="text-align: justify;">
Inność jest napiętnowana i spotyka się z agresją. W tym wypadku psychiczną. Należy taką osobę doprowadzić do pionu, bo po co się jej chce? Przecież nikomu się nie chce. Wszystko jest przecież dostępne na wyciągnięcie ręki - o to zresztą ponoć walczyliśmy. Może teraz ktoś zobaczy, ze jej/jemu się chce i będzie wymagał, by mi tez się chciało? Oczywiście, psychiczna agresja brzmi tu dość mocno, ale pomyśl, co czuje dziecko, kiedy słyszy od mamy, że jego laurka jest brzydka, a w sumie, to trzeba było kopić gotową. A takie rzeczy zaczynają się już w dzieciństwie właśnie. ( Uwaga! Nie piszę tu, że mi się zdarzyło i że usłyszałam coś takiego od swojej mamy.) Zabijanie kreatywności i chęci. Potem doprawdy czujesz, że nie jesteś normalny, że to co robisz, jest wybitnie niewłaściwe. I że właściwie marnujesz swój czas. Możesz przecież zaoszczędzić go na coś wartościowego. Tylko na co? Oglądanie serialu? Gapienie się w telewizor? Nie żebym miała coś do takich form spędzania czasu, choć telewizora faktycznie nie posiadam.<br />
</div>
<div style="text-align: justify;">
Mnie też się zdarza być zwyczajnym leniem. Ale tym bardziej podziwiam, kiedy komuś się chce. Nawet jeśli nie podoba mi się samo wykonanie, doceniam chęć. Bo wiesz, naprawdę nie robię tego, bo mnie ktoś zmusza. Nie lubisz mieszać w garnkach, szaleć z nożyczkami itd - okey, nikt Cię nie zmusza. Nie znaczy to jednak, że w mojej chęci jest coś złego. Bo tak, mi się chce, lubię to robić. Owszem, zrobienie 150 zaproszeń na ślub jest męczące i łatwiej byłoby zamówić gotowe. Ale one nie byłyby moje. Ludzie mogą je sobie potem wyrzucić, zalać kawą, zerknąć tylko na datę. Ale dla mnie to ma znaczenie, że zrobiłam je sama.<br />
</div>
<div style="text-align: justify;">
Cieszy mnie obecność DIY w sieci. To znaczy, że jest więcej ludzi, którym się chce. Jeśli nie należysz do tej grupy, nie krytykuj. Na pewno też masz jakieś swoje pasje (mam nadzieję). Ja akurat jestem taką Zosią samosią. Lubię zrobić wszystko osobiście. Wtedy w razie gdy coś nie wychodzi tak jak chciałam, mogę mieć pretensje tylko do siebie. Mieszkanie też urządzam sama. Oczywiście mogłabym wynająć architekta wnętrz. Ale to moje mieszkanie, nie mam ochoty by kreował je ktoś inny. Jeśli Ty nie lubisz, to świetnie. Nikt Cię nie zmusza. Czasem nawet tego zazdroszczę, ale tak już mam. Chce mi się. Deal with it.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
ważkihttp://www.blogger.com/profile/11293304963905954215noreply@blogger.com2